piątek, 16 czerwca 2017

Od Reker'a cd. Kiary

- W takim razie wracamy! - powiedziała Kiarcia i gdy już zawróciliśmy konie i chcieliśmy odjechać, nagle zostaliśmy otoczeni przez nieznanych nam ludzi! Mieli założone mundury wojskowe z dość wysokimi stopniami z przed wojny. Było ich 10 i każdy celował do nas z broni a przy boku każdego z nich jeżył się pies rasy Owczarek Niemiecki.
- Kto wy?! - zapytał jeden z żołnierzy patrząc na nas uważnie, lecz w jego oczach potrafiłem dostrzec lekki strach o swoje jak ich swoich towarzyszy życie.
- Moglibyśmy zadać wam to samo pytanie! - stwierdziłem krzyżując ręce na piersi. Nie miałem zamiaru się poddawać... Jesteśmy przecież o wiele od nich silniejsi!
- To wy wtargnęliście na nasz teren! - fuknął niezadowolony i już miał coś dodać, lecz podbiegła do nas jakaś suczka, która zaczęła się łasić i prosić o pieszczoty a ja nie mogąc jej odmówić podrapałem ją za uchem przez co zadowolona zamknęła oczy - Kalia do nogi! - krzyknął ten sam mężczyzna, ale suczka się nie słuchała i chciała się z nami bawić przez co inni żołnierze spuścili broń.
- Rick oni są dobrzy skoro ona chce się bawić - stwierdził jakiś starszy mężczyzna, który miał około 30 lat - Inaczej by zagryzła - rzekł jeszcze opierając się plecami o ścianę hangaru.
- Niech wam będzie - mruknął pod nosem i też opuścił broń a psy się uspokoiły zamieniając się w potulne owieczki.
- Jesteście sami? - zapytała Kiarcia patrząc na nich uważnie. Zapadła cisza i nikt nie wiedział co ma powiedzieć, ale jeden z młodszych żołnierzy westchnął po chwili cicho.
- Mamy 7 ciężko chorych ludzi - wypalił a ten cały Rick spojrzał na niego zdziwiony.
- Elias! - warknął na niego a ten posłał mu obojętne spojrzenie.
- No co? Skoro mogą nam pomóc to chce, żeby Patrick przeżył! - mruknął patrząc na nas wzrokiem potrzebującym pomocy.
- Gdzie oni są? - spytała ukochana mężczyznę.
- Zaprowadzę was - odpowiedział jej i ruszył w stronę jednego z budynków, w którym zeszliśmy na sam dół gdzie ruszyliśmy oświetlonymi, podziemnymi korytarzami.
W pewnym momencie dotarliśmy do okrągłej sali gdzie znajdowała się cała siódemka ludzi czyli 3 kobiety, 2 mężczyzn i 2 dzieci no i też jakieś szczeniaki, które grasowały po pomieszczeniu. Kalia od razu położyła się w kartonowym posłaniu a młode do niej od razu podbiegły więc to pewnie ona była matką. Ten cały Elias jakoś uspokoił ludzi a do akcji przystąpili Kiarcia, Will i Mike, którzy zaczęli badać chorych a ja natomiast oparłem się o ścianę i zacząłem obserwować wszystkich spokojnym, ale czujnym wzrokiem. Po chwili też pojawiły się nasze koniska, które stanęły na korytarzu.
Minęło może z 20 minut aż do moich uszu doszedł dźwięk... Coś w rodzaju chrupnięcia... Rozejrzałem się czujnie po sali i zobaczyłem na ziemi pęknięcie! Miałem już coś mówić, ale cała podłoga pod nami nagle się zapadła! Spadliśmy na dół z nieuniknionym krzykiem. Na skutek upadku straciłem przytomność a coś ciężkiego spadło mi na nogę dlatego jęknąłem jeszcze cicho z bólu.

<Kiara? :3 Jak się tam trzymasz? xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz