niedziela, 28 maja 2017

Od Will'a cd. Rous

- Pewnie że się położę! - rzekłem od razu uwalając się ostrożnie obok niej i ją do siebie przytuliłem - Mnie też Ciebie brakowało - szepnąłem, a po chwili zobaczyłem że już smacznie spała, więc leciutko się uśmiechnąłem. Musiała być wyczerpana - stwierdziłem jeszcze przez jakiś czas czuwając. Później jeszcze przylazł Edward, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Podał jej jakieś leki wzmacniające, plus kroplówkę odżywczą i wyszedł zająć się innymi pacjentami, których właśnie dostał.
Spojrzałem na Rous jeszcze raz, a później sam nie wiem kiedy zasnąłem... Nic specjalnego mi się nie śniło, ale nie mogłem się nawet w myślach nacieszyć tym że wróciłem i mam przy sobie Rous. Kiedyś gdy wracałem z misji do jeszcze wtedy wieży, wiedziałem że będę się nudził i nie cieszyło mnie szybkie wracanie z misji, lecz Rous... Ta kobieta mnie całkowicie zmieniła! Zawsze sądziłem że miłość nigdy mnie nie będzie dotyczyć i nie rozumiałem ludzi którzy wiązali się ze sobą, lecz teraz już wiedziałem! Nie miałem zamiaru długo siedzieć na misjach i nawet mimo skupienia, mała cząstka mnie zawsze myślała o niebieskookiej...
Obudziłem się około godziny ósmej. Mój aniołek nadal spał a ja jak zawsze w ''obcym'' miejscu zacząłem się czujnie rozglądać. Klatka piersiowa Rousi unosiła się i opadała spokojnie i równo co mnie cieszyło, bo chyba nie przyśnił się jej żaden koszmar...  Jako iż Rousi spała na mojej klatce piersiowej, wtuliłem lekko twarz w jej piękne ciemne włosy i wziąłem wdech. Każda chwila z nią była bezcenna i wiedziałem że będzie mnie ciężko wyciągać na inne misje, gdyż zawsze się o nią bałem! Za dużo przeszła i była bardzo delikatna... Poza tym Trupy ostatnio stały się bardziej... zuchwałe? Nie wiem czy to dobre określenie ale wiedziałem że Rousi grozi większe niebezpieczeństwo z racji tego iż jestem snajperem i likwiduję niepotrzebne ścierwa na tym świecie, lecz gady były i są mściwe, co sprawiało że musiałem bardzo uważać na Rous by nie stała jej się krzywda! Zwłaszcza teraz kiedy jest moją narzeczoną... Nigdy nie może być spokojnie... - mruknąłem w myślach i zacząłem sobie wyobrażać moją kruszynkę w dalekiej przeszłości jak przy niej siedzę, mamy trójkę albo czwórkę dzieci i żyjemy sobie spokojnie... Tak! To były marzenia, bo tak naprawdę nie wiedziałem czy dożyję aż tak dalekiej przyszłości, zważywszy na czasy w jakich żyjemy!
- Will? - usłyszałem nagle co wyrwało mnie z zamyśleń i spojrzałem w oczy mojej piękności.
- Tak kochanie? - spytałem spokojnie.
- Nad czym tak myślisz? - spytała.
- Myślę o tym że teraz tak łatwo nie wyciągną mnie na misje, bo nie potrafię bez Ciebie wytrzymać kotku - powiedziałem z uśmiechem i pocałowałem ją w czoło, a ona się uśmiechnęła - Jak sobie radziłaś gdy mnie nie było? Tylko się nie przyzwyczajaj do leniuchowania - zaśmiałem się cicho, a wtedy nagle na salę wszedł ojciec Rous!

< Rous? ;3 tatuś przybył xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz