Kiedy nasz najmłodszy uczeń nieco się już uspokoił a kroki na korytarzu ustały chłopak niepewnie wychylił się zza mojej żony i wbił wzrok w wejście na oddział.
- Co się stało Sam? - zapytała spokojnie moja księżniczka na co chłopak lekko zadrżał.
- Spokojnie tutaj ci nic nie grozi! - zapewniłem go podnosząc się powoli do siadu przy czym stety albo niestety zabolało mnie serce, ale się nie poddałem i dopiąłem swego.
- Ktoś ci chciał zrobić krzywdę? - odezwała się ponownie ukochana przez co na to wspomnienie skinął przerażony głową i znowu dał nura za swoją nauczycielkę.
- T-tak... - wydukał jakoś - Gonili mnie... - dodał jeszcze rozglądając się po oddziale niczym przestraszone zwierze, na które poluje kłusownik.
- Starsze klasy? - zapytałem próbując zgadywać na co znowu pokiwał twierdząco głową.
- Tak, było ich jedenastu - szepnął na co jakoś wyjąłem sobie kroplówkę i wstałem.
- Reker wiesz co robisz? - zmartwiła się Kiarcia, bo w obecnym stanie raczej nie zalecało się hasania czy gonienia za bachorami, które robią krzywdę młodszym.
- Wiem! Będę niedługo! Uspokój tylko Edwarda, bo nic mi nie będzie - uśmiechnąłem się do niej delikatnie po czym szybko opuściłem oddział i zacząłem szukać gówniarzy, których z pewnością łatwo rozpoznam między innymi po nerwowym zachowaniu i pchaniu się wszędzie by odnaleźć Sama, który im uciekł.
*****
Po jakimś czasie gdy wszedłem na jeden z dłuższych korytarzy zobaczyłem jedenastkę dzieciaków, które nie wyglądały mi na pełnoletnich a papierosy już paliły. Rozmawiały ze sobą wiedz wytężyłem zmysł słuchu dzięki, któremu szybko pokapowałem się, iż mówią o Samie i pewnie to oni stoją za tym straszeniem Sama! Nie zastanawiając się dłużej podszedłem do nich i stając centralnie przed nimi skrzyżowałem ręce na piersi oraz posłałem im lodowaty wzrok żołnierza.
- Nie za młodzi jesteście na fajki? - zapytałem lodowatym tonem na co się wzdrygnęli.
- A co cię to obchodzi? - warknął najodważniejszy za co wykręciłem mu boleśnie rękę.
- W sumie to nic i miejcie sobie raka płuc, ale jestem tutaj w ważniejszej sprawie - odwarknąłem mu groźniej - Przyszedłem wam dać nauczkę za sama - dodałem z uśmiechem zawodowego mordercy co go przestraszyło.
- A kim ty niby jesteś?! - odezwał się jego kolega, który już się na mnie rzucił, ale dostał kopa poniżej pasa na co się skulił.
- Dowódca i od niedawna nauczyciel Reker Blackfrey! Mam nadzieję, że macie dobre kości - uśmiechnąłem się chytrze i zaczęła się lekcja latania. Niestety byli bardzo, ale to bardzo słabi... jednemu już kości się połamały po jednym uderzeniu o ścianę! "Walka" skończyła się po trzydziestu minutach i jakby to ująć... mają połamane chyba wszystkie kości no i wstrząs mózgu na pewno. Jak mnie Edward nie zabija to będzie dobrze...
Zacząłem wracać wolnym krokiem na oddział medyczny aż wreszcie po tej całej wariacji odezwało się serce, które zabolało mnie jak nigdy dotąd. Mówię wam jakby ktoś mi tam ostry nóż wbił, ale zacisnąłem zęby i jakoś doszedłem do celu i od razu położyłem się na łóżku gdzie dopadł mnie Edward.
- Ty tyle nie gadaj tylko coś mi podaj - mruknąłem na niego przez zaciśnięte zęby.
<Kiara? :3>
- Nie za młodzi jesteście na fajki? - zapytałem lodowatym tonem na co się wzdrygnęli.
- A co cię to obchodzi? - warknął najodważniejszy za co wykręciłem mu boleśnie rękę.
- W sumie to nic i miejcie sobie raka płuc, ale jestem tutaj w ważniejszej sprawie - odwarknąłem mu groźniej - Przyszedłem wam dać nauczkę za sama - dodałem z uśmiechem zawodowego mordercy co go przestraszyło.
- A kim ty niby jesteś?! - odezwał się jego kolega, który już się na mnie rzucił, ale dostał kopa poniżej pasa na co się skulił.
- Dowódca i od niedawna nauczyciel Reker Blackfrey! Mam nadzieję, że macie dobre kości - uśmiechnąłem się chytrze i zaczęła się lekcja latania. Niestety byli bardzo, ale to bardzo słabi... jednemu już kości się połamały po jednym uderzeniu o ścianę! "Walka" skończyła się po trzydziestu minutach i jakby to ująć... mają połamane chyba wszystkie kości no i wstrząs mózgu na pewno. Jak mnie Edward nie zabija to będzie dobrze...
Zacząłem wracać wolnym krokiem na oddział medyczny aż wreszcie po tej całej wariacji odezwało się serce, które zabolało mnie jak nigdy dotąd. Mówię wam jakby ktoś mi tam ostry nóż wbił, ale zacisnąłem zęby i jakoś doszedłem do celu i od razu położyłem się na łóżku gdzie dopadł mnie Edward.
- Ty tyle nie gadaj tylko coś mi podaj - mruknąłem na niego przez zaciśnięte zęby.
<Kiara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz