- Saro nie płacz! Będzie teraz dobrze i nikt cię nie skrzywdzi, są tu tylko dobrzy ludzie, którzy nie zrobią ci żadnej przykrości! A z twoim ojcem to ja sobie porządnie pogadam... Co on sobie myśli, że jak jest pierwszym to święty? Już ci... nie płacz... zostanę z tobą na noc... - powiedziałem a ona jeszcze chwilę szlochała aż wreszcie ze zmęczenia zasnęła opierając o mnie swoją głowę. Westchnąwszy cicho ułożyłem ją wygodnie na łóżku i przykryłem cienką, ale dającą odpowiednią ilość ciepła kołdrą. Patrzyłem jeszcze chwilę jak śpi w miarę spokojnym snem aż wyszedłem na balkon gdzie usiadłem na krześle, zaczynając wpatrywać się w ciemne niebo, na którym migotało tylko kilka gwiazd a księżyca w ogóle nie było jakby bał się pokazać nad tym potwornym światem...
Co jakiś czas zerkałem do pokoju by upewnić się czy z Sarą wszystko okej i czy nie potrzebuje dalszego uspokajania.
****
Tej nocy nie spałem w ogóle tylko siedziałem poddenerwowany stanem Sary. Dopiero nad ranem zobaczyłem, że jest bardzo chuda co mnie zaniepokoiło i widząc tylko na zegarze godzinę szóstą czyli tą w której zaczynają wydawać śniadania od razu pobiegłem na stołówkę skąd zabrałem dwie racje żywnościowe oraz letnią herbatę dla Sary po czym w podskokach wróciłem do dziewczyny, która na szczęście dopiero zaczęła się przebudzać. Usiadłem z jedzeniem na jej łóżku a ta chyba wyczuła, że to ja, ponieważ w żadnym stopniu się nie przestraszyła tylko na spokojnie otwarła szeroko oczy.
- Witamy śpiocha! - zaśmiałem się cicho - Jak się spało? Przyniosłem ci śniadanie! Dzisiaj kuchnia serwuje na śniadanie racuchy z jabłkiem z dodatkiem cynamonu! Wziąłem ci jeszcze herbatę - dodałem szybko widząc jak patrzy zdziwionym wzrokiem na tyle jedzenia. Chciała już coś powiedzieć, lecz w tedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, na które dziewczyna się skuliła. Osoba za drzwiami w ogóle nie czekała na zaproszenie tylko sama sobie otwarła szeroko drzwi oraz oparła się o futrynę drzwi. Jak się okazało był to Eric, który zmienił swoje nastawienie do Sary i patrzył na nią teraz ze współczuciem.
- Wiem, że rozumiesz amerykański i wiem już kim jesteś... Chciałbym cię przeprosić za to co wczoraj powiedziałem. Nic nie wiedziałem... Po prostu mam w zwyczaju oceniać książki po okładce. Mam nadzieję, że mi wybaczysz! Pokój jest do twojej dyspozycji przez cały pobyt w Śmierci Saro - rzekł rzucając na stolik kluczami po czym wyszedł zamykając za sobą bardzo dobrze drzwi.
- Widzisz! Eric jest dobrym człowiekiem! Teraz już nie będzie miał nic przeciwko - powiedziałem z uśmiechem - Jak zjesz musimy iść jeszcze na chwilkę na medyczny do Edwarda by zbadał cię dokładniej dobrze? - zapytałem patrząc na nią spokojnym wzorkiem.
<Sara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz