piątek, 28 kwietnia 2017

Od Kiary cd. Reker'a

Niestety jak zwykle musiało się znaleźć trzech idiotów! No przecież nie da się spokojnie zrobić misji i wrócić! Spojrzałam na mury na tych trzech "odważnych" i posłałam im  lodowate spojrzenie z chęcią mordu, co zauważyli i się wzdrygnęli. No cóż... Lodowaty żołnierz już zawsze będzie we mnie niestety, albo i stety.
- Trzech idiotów się znalazło - warknęłam wściekle - Nie jesteśmy w żaden sposób podobni do swoich idiotycznych rodzicieli! My potrafimy wyjść za mury bez nerwów i potrafiliśmy to robić jak jeszcze byliśmy w Duchach, podczas, gdy wy spierniczacie jak tchórzliwe śmieci, by tylko nie wydostać nosa poza mury! - powiedziałam z pogardą - My jesteśmy gotowi oddać życie za swoich ludzi, podczas, gdy Michael czy William spierdalali gdzie pieprz rośnie przed wrogiem... Cholerne tchórze i mordercy! - warknęłam wściekle - W dodatku cały czas nas torturowali, wstrzykiwali trucizny, nie przejmowali się kiedy narządy nam wysiadały tylko wzruszali ramionami jakbyśmy byli tylko bezużytecznymi psami! Nie mówiąc już że niejednokrotnie próbowali nas zabić! - warczałam coraz wścieklej - My mamy odwagę wyjść na zewnątrz i walczyć, podczas gdy wy potraficie tylko oceniać z góry innych nie znając nas, a poza tym to sami jesteście ścierwami i to tchórzliwymi! Wielcy mi żołnierze którzy się przechwalają tylko, a nigdy nie wyszli na żadną misję, tak jak ich koledzy! - dodałam z pogardą i odjechałam spory kawałek od muru, podjeżdżając do ukochanego, który siedział załamany pod jedną ze ścian budynku.
Zeskoczyłam szybko z konia i podeszłam do niego spokojnie. Spojrzał na mnie załamanym wzrokiem na co się leciutko uśmiechnęłam i pogłaskałam go po głowie. Kątem oka zauważyłam że reszta żołnierzy na murach była wściekła na tamtą trójcę świętą i chyba coś im dogadywali, a nawet nie jestem pewna czy aby też nie dostali po łbie...
- Rekuś kochanie, to nie prawda co o Tobie powiedział! - powiedziałam również opierając się plecami o ścianę, tak jak on - Nie jesteś do niego podobny! Jesteś dobry! Żadne z nas nie przypomina swoich rodzicieli... Oni byli ścierwami, którzy stoczyli się na samo dno od urodzenia, lecz my walczymy dzielnie i bronimy każde dla nas ważne osoby! Sami zaszliśmy daleko, bez ich pomocy... Wręcz nam to wszystko utrudniali! Lecz my się nie poddaliśmy... Szliśmy naprzód wbrew wszelkim przeciwnościom i staliśmy się silniejsi... Widzę Ciebie, a nie Michaela! Tak samo widzą wszyscy, którym pomogliśmy, nasi przyjaciele, wujek Eric i reszta. Te trzy barany uważają się po prostu za lepszych, za co już raczej będzki dostali od swoich kolegów - westchnęłam - Nie przejmuj się tą trojka, tylko spójrz na tych co się cieszą że nas widzą! A jest ich sporo gdybyś tylko popatrzył szerzej! To dowodzi jacy jesteśmy naprawdę i nic tego nie zmieni kochanie! - powiedziałam spokojnie patrząc mu w oczy i się uśmiechając - Kocham Cię Rekuś - dodałam jeszcze i widziałam lekki uśmiech na jego twarzy, a gdy chciał już coś powiedzieć padły dwa strzały... Poczuliśmy silny ból w klatce piersiowej i upadliśmy na ziemię zakrwawieni.

< Reker? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz