czwartek, 6 kwietnia 2017

Od Kiary cd. Erica

- Idę do Chrisa... idziesz ze mną czy mam go tutaj przynieść? - zaśmiał się wstając z krzesła.
- Nie... Pójdę się przejść - westchnęłam również wstając i udając się w stronę wyjścia - Chcę być sama - dodałam i szybko wyszłam, zanim zdołał coś powiedzieć.  Poszłam na samą górę Ratusza, tam gdzie wcześniej zaprowadził mnie wujek, usiadłam na parapecie i zaczęłam się gapić na krajobrazy za oknem oraz w jasnoniebieskie niebo. Pogoda na zewnątrz była słoneczna, lecz w oddali było widać ciemne chmury, świadczące o tym iż niedługo będzie kolejna burza i to dość potężna. Wiatr lekko przybierał na sile, co oznaczało że raczej mam rację...
Nagle zachciało mi się pojeździć, wiec zeskoczyłam z parapetu i topiąc się w cieniu jakoś skierowałam się do stajni, gdzie zaczęłam siodłać Feniksa. Był dzisiaj wulkanem energii co pewnie było spowodowane tym iż niedługo miała nadejść burza. W oddali nawet czasami się błyskało a chmury był ciemne niczym smoła. Wsiadłam na niego i pogoniłam go do galopu, a później wszedł ładnie w cwał. Pojechałam w stronę lasu a później jechałam po polach. Feniks dzisiaj przechodził samego siebie! Gnał tak szybko jak nigdy dotąd...
Skakał też dzisiaj wyżej i czasami się zaczynałam zastanawiać czy ktoś nie podmienił mi konia ale to było oczywiście niemożliwe. W końcu jednak zatrzymałam konia po prawie czterdziestu minutowym biegu by dać mu odpocząć, a w tedy w oddali usłyszałam głośny grzmot, co świadczyło o tym że jeszcze trochę, a dopadnie mnie niezła ulewa. Miałam może jakieś dwie godziny!
Zaczęłam kierować konia na skróty przez gęste lasy. Z początku dobrze mi się jechało stępem a raz kłusem, lecz w końcu po jakiś dwudziestu paru minutach, nagle usłyszałam czyjeś jęki, wiec wstrzymałam konia. Miałam przy sobie dzisiaj tylko glocka, więc musiałam uważać! Ciche jęki dochodziły z gęstych krzaków, więc zeszłam ostrożnie z konia i ruszyłam w tamtym kierunku, a gdy się zbliżyłam, odsuwając lekko w marę krzaki, zobaczyłam Kiasa!!! Jego noga utkwiła w sidłach... Stracił dużo krwi, więc dziwiłam się że jeszcze żadne zombie tutaj nie przylazło i go nie próbowało wszamać ale to chyba była wina schłodzonego powietrza i silny wiatr, wywołany przez nadciągającą od wczoraj burzę.
- Kias.... - szepnęłam podchodząc do niego i podnosząc lekko jego głowę - Kias trzymaj się! - powiedziałam na co lekko uchylił powieki.
- K-k-kia-ara... - wyjąkał słabo i z bólu.
Wiedziałam że bardzo cierpi... Metalowe szczęki zacisnęły się na jego nodze dość głęboko! Musiałam szybko podwiązać ranę, by nie tracił więcej krwi. Wyjęłam szybko apteczkę i zaczęłam działać. Oczywiście kiedy zawiązałam mocno opaskę na jego nodze chciał krzyknąć z bólu, lecz zasłoniłam mu usta ręką, bo w pobliżu mógł być wróg, a mi to na przypadek nie wyglądało, że ta pułapka znalazła się akurat tutaj!
- Ci... Spokojnie Kias! Zaraz będzie dobrze, zaufaj mi... - powiedziałam a co skinął lekko głową, lecz pojękiwał z bólu. Był rozpalony, co świadczyło o tym że w ranę wdało się silne zakażenie, wiec trzeba było działać szybko. Standardowo podałam antyzynę na wszelki wypadek, adrenalinę i jakoś zaczęłam rozszerzać zaciśnięte szczęki na nodze chłopaka. Kiedy to robiłam Kias zaciskał zęby z bólu i wyginało go w bólu, nie mówiąc już o łzach, które leciały z jego oczu... W końcu kiedy szczęki puściły i jego noga byłą wolna, szpieg już nie wytrzymał i wrzasnął łkać z bólu. Było mi cholernie przykro i żal że tak bardzo cierpi. Nie mogłam jednak jak na razie podać mu leku przeciwbólowego bo wiedziałam że po tym zaśnie, a on stracił za dużo krwi...
- B-boli - wyjęczał.
- Wiem Kias, wiem... ale nie mogę ci teraz podać przeciwbólowych bo mi zejdziesz z tego świata! Trzymaj się! Będzie dobrze... - mówiłam spokojnie, choć byłam zdenerwowana jak nie wiem co! Ręce lekko drżały, lecz nie mogłam teraz pozwolić na to by mój uraz sprawił, żeby on stracił życie! Szybko zaczęłam oczyszczać ranę, tamować krwotok i ją zszywać, co nie było proste, lecz w końcu mi się jakoś to udało... Wiedziałam że jednak potrzebuje specjalnych leków, których przy sobie nie miałam! Zawołałam Feniksa, który przybiegł od razu, wpakowałam go ledwie żywego na konia, po czym sama wsiadłam jakoś.
Niestety dopadła nas ulewa w końcu a silny wiatr nie ułatwiał zadania. Burza tez waliła nam nad głowami powoli. Musiałam się spieszyć żeby uratować Kiasa i żeby nie dostać piorunem po dupie... Lewą ręką mocno trzymałam chłopaka, a prawa wodze i jechałam cwałem w stronę Ratusza. Koń był bardzo obciążony dwoma jeźdźcami na swoim grzbiecie, lecz wiernie parł na przód. Byłam cała mokra...
Normalnie masakra! Nawet nie wiedziałam że można być aż tak mokrym... Normalnie mokra kura! Deszcz z wiatrem uderzały w moją twarz i tak mocno zacinał, że czułam się jakby w twarz miała wbijane tysiące mini szpilek czy igiełek. Cały czas mówiłam to Kiasa by się trzymał i nie zasypiał ale i też patrzyłam na to co dzieje się dookoła. Przed sobą nagle zobaczyłam jadących szybko żołnierzy Śmierci, a kiedy byłam blisko, zobaczyłam że to Dan z trzynastoma żołnierzami, którzy też byli cali mokrzy i wracali chyba z misji. Pogoniłam konia jeszcze bardziej mimo iż był zmęczony, ale szpieg miał coraz mniej czasu...
Wiedziałam tylko że był bardzo długo uwięziony w sidłach, stracił dużo krwi i że wdało się zakażenie, lecz wyglądało mi to tak jakby ktoś celowo zastawił na niego tą pułapkę... Feniks gnał tak szybko że wyprzedziliśmy Dan'a i jego drużynę na co chyba troszkę się zdziwił, lecz nie strzelili we mnie bo miałam mundur Śmierci na sobie, gdzie na plecach miałam logo naszego obozu... Chyba też bardziej pogonili swoje konie, bo burza zaczynała coraz mocniej walić piorunami po niebie, a jechanie w burzy nigdy nie było bezpieczne!
W końcu po jakiś trzydziestu minutach dojechałam do Ratusza prawie równo z Dan'em, bo na końcu zwolniłam nieco konia, bo bym go w końcu zajechała... Zanim zdołałam zareagować, Dan wziął z mojego konia Kiasa i pobiegł z nim na medyczny, podczas gdy ja i inni żołnierze wydaliśmy komendę koniom, by wracały szybko do stajni co zrobiły od razu, a my po chwili wparowaliśmy do Ratusza cali mokrzy, lecz ja pobiegłam sprawdzić co z Kiasem. Ubrania kleiły mi się do skóry, a mundur od namoknięcia był cholernie ciężki, lecz dobiegłam na medyczny w ciągu paru minut, gdzie już był wujek Eric z Danem, a Edward zajmował się rannym szpiegiem.

< Eric? ;3 są cali mokrzy, a Kias będzie cały i zdrowy, lecz ktoś na niego pułapkę zastawił i znowu trzeba węszyć xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz