czwartek, 6 kwietnia 2017

Od Erica cd. Kiary & Reker'a

Słysząc, że Kiara była przywódczynią Szkarłatnych Smoków lekko się zdziwiłem, lecz ogromnego na mnie wrażenia to nie zrobiło... To wszystko jest chyba jakoś dziedziczone rodzinnie no ja nie mogę! Ja tak samo jak siostrzenica miałem a nawet i jeszcze mam swój gang, który jest w innym stanie USA pod dobrą opieką, ale o tym kiedy indziej! Poza tym już od dawna się tu nie pokazywali więc nie ma o czym w ogóle gadać... Kiedy Kiara wyszła z gabinetu zostawiając ze mną zdziwionego i prawie umierającego z bólu Kiasa wstałem ze znudzonym spojrzeniem oraz stanąłem na przeciwko niego.
- Teraz to się już nie wymigasz! Lepiej sprężaj się z leczeniem, bo ślub za trzy dni a od północy będzie już dwa! - zaśmiałem się a on posłał mi pytające spojrzenie.
- Ona z tym pojawieniem się na ślubie to tak na poważnie? - zapytał wstając z moją pomocą.
- Jasne, że tak. Ona w takich sprawach nie żartuje - powiedziałem i zacząłem z nim iść w stronę oddziału medycznego gdzie gdy Edward go zobaczył to aż wytrzeszczył ze zdziwienia oczy i zaczął się nim fachowo zajmować. Mruczał coś na mnie, że mogłem go szybciej przyprowadzić za co miałem ochotę mu w ten blond łepek strzelić, lecz powstrzymywałem się w ostatnich chwilach gdy złość już niemal się ze mnie wylewała litrami.
- Na szczęście nic sobie nie złamałeś - westchnął doktorek siadając na krześle - Kto ci to zrobił? - zapytał jeszcze a niebieskooki się zmieszał.
- Nie ważne... - mruknął zamykając zmęczone oczy a po chwili zasnął dając tym samym blondynowi totalnego ignora.
- A ty mi powiesz? - zwrócił się tym razem do mnie przez co posłałem mu zirytowany wzrok.
- Chciałbyś - zaśmiałem się cicho - Dopilnuj go by wylizał się do 29 - dodałem jeszcze i wyszedłem. Oczywiście wróciłem do swojego gabinetu gdzie uchyliłem okno. Na pewno jej się uda - stwierdziłem w myślach opierając się bardziej w fotelu wbijając wzrok w ciemne widoki za oknem.
****
Minęło trochę czasu a nagle błysk no i hałas jakby ogłoszono IV wojnę światową, lecz na mnie to wrażenia nie zrobiło. Patrzyłem się spokojnym wzrokiem na to całe zamieszanie, które niestety jakoś szybko ucichło.
- Acha - mruknąłem znudzony odwracając się na fotelu w stronę biurka gdzie szybko uzupełniłem pięć dokumentów. Nie zastanawiając się dłużej zszedłem na plac oraz odczekałem jakiś czas aż wreszcie dostrzegłem jeźdźców na koniach a w śród nich od razu dostrzegłem Kiarę, która po zeskoczeniu z konia kazała odejść Feniksowi do stajni. - Acha - powiedziałem kiedy stanęła przede mną przez co usłyszałem z jej strony śmiech - Było widać błyski spowodowane granatami, ale troszkę za słabo... - burknąłem uśmiechając się co lekko zdradzało, że i tak widowisko mi się podobało. Kątem oka zauważyłem dziewięciu naszych ludzi, którzy nieźle byli pobici oraz niektórzy z nich mieli rany postrzałowe przez co inni pomagali im dojść na medyczny - No to by było na tyle z rozróby... Idź spać, bo się nie wyśpisz a twój wielki dzień już nie długo! - zaśmiałem się czochrając ją po włosach - A i Kiara dobra robota! - dodałem szybko.

<Kiara? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz