Ash nie był zbyt zadowolony z roli posłańca, ale co zrobić? Jeszcze należał do obozu Śmierci, więc musiał, niestety, się słuchać Helsinga. Gdy wybuchła epidemia Kvidozy najukochańszy przywódca wysłał go do Aniołów. Ashley jako wampir był szybki i odporny na tę chorobę, więc stanowił wspaniałą propozycję na bycie posłańce. Choć jak dzieciak zapierał się nogami i rękami to i tak przegrał z Erikiem.
Przeklinając swój los Ash dotarł do Aniołów i rozpoczął rozmowy z przywódcami. Trafili do jakiejś salki, gdzie przy świecach rozmawiali o opcjach i oglądali mapy. Ashleya śmieszyło, że on widział w ciemnościach świetnie, gdy wszyscy inni chodzili po omacku. Gdy powiedział, co chciał odsunął się w cień i oparł o ścianę, a przywódcy debatowali nad sytuacją w Śmierci.
Wkrótce potem drzwi od pokoju otworzyły się i weszła dwójka chłopaków, czy raczej mężczyzn. Jeden z nich niemal słaniał nogami i wyglądał, jakby miał zaraz zasnąć na stojąco. Jednak brunet grzecznie zasalutował i podszedł bliżej.
Gdy rozpoczeła się rozmowa, Ash odniósł wrażenie, że przywódcy stali się nagle jacyś szorstcy. Po głębszym namyśle uznał, że ich rozdrażnienie musiało wynikać z awarii zasilania i zmuszenia ich do pracowania w nocy. Jednak Ashleyowi żal się zrobiło padniętego chłopaka, który zapewne został wyciągnięty prosto z łóżka.
Po tej krótkiej i niezbyt przyjemnej rozmowie Ash opuścił pomieszczenie z Eddim. Spojrzał na chłopaka, który potykał się co dwa kroki, a za każdym razem mało brakowało, by nie wylądował na podłodze. Ashley mógł się założyć, że chłopak by już z niej nie wstał.
– Wydawali się milsi – zagadnął naglę, chcąc przerwać ciszę. Niestety w tym samym momencie Eddie się potknął i gdyby nie świetny refleks Asha już dawno leżałby na ziemi. Póścił ramię mężczyzny dopiero, gdy był pewien, że się ponownie nie wywali. – Weź się tylko nie zabij. Powinni dać nam jakąś latarkę czy coś, a nie idioci posyłają nas do tuneli w całkowitej ciemności – parsknął Ash.
< Eddie? xd Mam nadzieję, że może być>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz