piątek, 10 marca 2017

Od Reker'a cd. Kiary

Ta dziewczyna bardzo się martwiła o tego chłopaka jakby był dla niej kimś ważnym, ale skoro go przez tyle czasu nie ratowali, bo pewnie ten konflikt między nimi nie trwa tydzień to pewnie tak tylko mi się zdawało. Kiedy założyciele wreszcie poszli najprawdopodobniej do sali konferencyjnej gdzie mieli wszystko omówić ja pociągnąłem Kiarę za rękę co chwilowo było dla niej niezrozumiałe, lecz nie stawiała oporu. Gdy weszliśmy do budynku na pierwsze piętro przystanąłem i spojrzałem w jej piękne oczy.
- Pójdziemy do tego całego Kevina i jak będzie wybudzony to może z nim o tym wszystkim pogadamy! Co ty na to? - spytałem jeszcze ją o zdanie by nie robić wszystkiego na siłę.
- Możemy tak zrobić! Tylko go nie przemęczajmy, bo wiesz, że jego stan się waha - zatwierdziła mój pomysł i tym razem to ona mnie ciągnęła co nawet mi się spodobało. Szliśmy krętymi korytarzami co jakiś czas się wygłupiając, bo kto powiedział, że dowódcy muszą tylko zrzędzić i na wszystkich wrzeszczeć? Kiedy dotarliśmy wreszcie do odpowiedniej sali, do której oczywiście zajrzeliśmy okazało się, iż blondyn już nie śpi. Wodził zmęczonym wzrokiem po prywatnej sali chyba próbując ocenić jakie ma szanse na ucieczkę, które na moje oko były bliskie zeru. No niestety nasz obóz pilnuje wszystkiego i wszystkich. Kiedy Kevin nas zobaczył posłał nam spojrzenie mieszanych uczuć. Pewnie chciał, żeby wzrok był pewien nienawiści, lecz nie wychodziło mu to w żadnym stopniu, bo do tego dołączał strach, obawa i panika. Gestem poprosiliśmy "ochronę" by wyszła, ponieważ wiedzieli, iż sami z pewnością sobie poradzimy, lecz tak jak ich uczono czekali za drzwiami by jednak w razie czego wkroczyć do akcji. Na szczęście Kevin był przykuty kajdankami do łóżka więc zwiać nam nie mógł.
- Czego chcecie? - rzekł słabo znowu próbując wejść w ten chłodny ton głosu.
- Nie wysilaj się, bo i tak zgrywanie lodowatego żołnierza ci nie wychodzi - westchnąłem trochę rozbawiony.
- Czego chcecie? - powtórzył pytanie patrząc tym razem na Kiarcie.
- Byli tu twoi bracia - powiedziałem prosto z mostu na co prawie podskoczył.
- Nie mówcie, że nadal tu są... - jęknął lekko przerażony.
- Wygoniliśmy ich - uśmiechnąłem się chytrze - Jak myślisz na prawdę przyszli tu z dobroci serca? - dodałem na co pokiwał przecząco głową.
- Przyszli tu, bo jestem trzecim założycielem - mruknął a nas lekko zatkało.
- Huh... no to jak się Wiliam dowie to masz przerąbane - westchnąłem - Dlaczego masz tyle ran? Wszystkie na pewno nie powstały przez upadek z konia... - dodałem jeszcze patrząc na niego uważnie.

<Kiara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz