- Coś cię boli? - zapytał od razu a może raczej stwierdził. Chwilowo się zawahałem, lecz stety lub niestety pokiwałem twierdząco głową. Bolało... bolało jak cholera... - Gdzie? - zadał kolejne pytanie.
- W nogach... - jęknąłem próbując spokojnie oddychać.
- W nogach? - zdziwił się, bo najwyraźniej o tym nie wiedział. On raczej nie miał szans wiedzieć...
- Zrzucono mnie z konia i mam trochę popękane kości - wydusiłem z siebie - Wszystko ostatnio było dobrze więc myślałem, że mi przeszło... - wyjaśniłem nie pamiętając kiedy ostatnio mówiłem wszystko dokładnie o swoim stanie zdrowia. Nie wytrzymałem długo, bo po jakiś pięciu minutach straciłem przytomność z powodu zmęczenia. Nie miałem pojęcia co ze mną się działo, lecz na pewno nic złego! Teraz nikt na szczęście nie przyszedł i mogłem w spokoju śnić o rzeczach co jakiś czas przerywanych czarnymi plamami, które chciały wprowadzić mnie w koszmar.
****
Obudziłem się o godzinie dwudziestej pierwszej, ból zniknął a gdy się przeciągałem by jakoś się rozbudzić zobaczyłem Erica, który z jakimś niezadowoleniem patrzył się w okno. Mężczyzna zobaczył mnie dopiero kiedy się odwrócił, nie był zły tylko się uśmiechnął oraz do mnie podszedł by znowu pogłaskać po głowie. Michael tak nie robił - stwierdziłem w myślach obrażony na drugiego założyciela Duchów.
- Jak się czujesz? Nogi nadal cię bolą? - zapytał z nie udawaną troską.
- Już troszkę lepiej - stwierdziłem czując nagłe uderzenie gorąca. Chociaż miałem na sobie czarną bokserkę to czułem się jakby było już lato i plus 35 na termometrze... - Nie bolą już... - dodałem po chwili już zmęczonym głosem. Wujek dotknął mojego czoła po czym zmarszczył brwi co trochę mi się nie spodobało, lecz zaraz wrócił jego normalny wyraz twarzy.
- Znowu skoczyła ci gorączka - westchnął i ruchem ręki zawołał Edwarda, który od razu coś mi podał, ale nie poczułem ulgi na co się lekko zawiodłem - Musisz chwilę poczekać, żeby zaczęło działać - wyjaśnił na co skinąłem głową.
- Co z Kiarą? - zapytałem patrząc w stronę ukochanej, która miała zamknięte oczy.
- Śpi, nic wam tutaj nie zagraża więc śpijcie ile chcecie - rzekł spokojnie.
- A co z przyjaciółmi? Już tu są? - zadałem dwa pytania wbijając wzrok w okno.
- Tak są! Dostali już pokoje i najprawdopodobniej teraz już śpią - poinformował mnie na co blado się uśmiechnąłem.
- T-to dobrze a co z Rajankiem? - spytałem martwiąc się o synka.
- Katrina się nim zajmuje. Nie martw się włos mu z głowy nawet nie spadnie! Poza tym zaprzyjaźnił się z Szanel, która niesamowicie mu uległa - zaśmiał się cicho
- To dobrze - szepnąłem jeszcze i znowu zasnąłem. Niestety trafiłem do pustki... Nie miałem zamiaru widzieć Michaela ani jego żony. Nie chciałem! Niech oni wreszcie sobie pójdą! Zaczynam nowy rozdział w życiu i mam gdzieś, że są umierający! Nagle obok mnie pojawiła się Kiara, do której się przytuliłem a czując jej bliskość czułem się taki szczęśliwy, że gdybym miał ogon to bym nim pewnie merdał!
- Widzisz mówiłem, że bachory tu będą! To pewnie oni stoją za tą chorobą! - warknął Michael na co zesztywniałem w jej objęciach. Nie dam im tknąć Kiary! Mnie mogą rozszarpać na strzępy, ale jej włos z głowy nie spadnie. Stanąłem przed nią ze skrzyżowanymi na piersi rękami i zacząłem obserwować zbliżające się sylwetki.
<Kiara? :3 Rekuś cię obroni! Pewnie znowu będą się nad nami wyżywać ;-;>
- Co z Kiarą? - zapytałem patrząc w stronę ukochanej, która miała zamknięte oczy.
- Śpi, nic wam tutaj nie zagraża więc śpijcie ile chcecie - rzekł spokojnie.
- A co z przyjaciółmi? Już tu są? - zadałem dwa pytania wbijając wzrok w okno.
- Tak są! Dostali już pokoje i najprawdopodobniej teraz już śpią - poinformował mnie na co blado się uśmiechnąłem.
- T-to dobrze a co z Rajankiem? - spytałem martwiąc się o synka.
- Katrina się nim zajmuje. Nie martw się włos mu z głowy nawet nie spadnie! Poza tym zaprzyjaźnił się z Szanel, która niesamowicie mu uległa - zaśmiał się cicho
- To dobrze - szepnąłem jeszcze i znowu zasnąłem. Niestety trafiłem do pustki... Nie miałem zamiaru widzieć Michaela ani jego żony. Nie chciałem! Niech oni wreszcie sobie pójdą! Zaczynam nowy rozdział w życiu i mam gdzieś, że są umierający! Nagle obok mnie pojawiła się Kiara, do której się przytuliłem a czując jej bliskość czułem się taki szczęśliwy, że gdybym miał ogon to bym nim pewnie merdał!
- Widzisz mówiłem, że bachory tu będą! To pewnie oni stoją za tą chorobą! - warknął Michael na co zesztywniałem w jej objęciach. Nie dam im tknąć Kiary! Mnie mogą rozszarpać na strzępy, ale jej włos z głowy nie spadnie. Stanąłem przed nią ze skrzyżowanymi na piersi rękami i zacząłem obserwować zbliżające się sylwetki.
<Kiara? :3 Rekuś cię obroni! Pewnie znowu będą się nad nami wyżywać ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz