czwartek, 16 marca 2017

Od Reker'a cd. Kiary

Kiedy Eric powiedział mi o tej chorobie Michaela i Wiliama oraz, że nasi przyjaciele wraz z siostrą uciekli moje serce się uradowało! Dobrze tak tym staruchą! Niech sobie pocierpią i zobaczą jak to jest gdy nikt do ciebie nie przychodzi oraz nie pyta jak się czujesz albo czy czegoś ci potrzeba... Trochę bolały mnie nogi, ale pomyślałem, że to przez grypę mój organizm stał się słabszy i dlatego to odczuwam więc postanowiłem nikogo tym nie martwić. Katrina i Eric posiedzieli przy nas jeszcze trochę a gdy usłyszeli stukot końskich kopyt niestety musieli wyjść, ale obiecali, że zjawią się jak najszybciej tylko mogą. Nie miałem jakoś ochoty spać więc kręciłem się niespokojnie na łóżku a kiedy zrobiłem to za energicznie i poczułem taki silny ból to niemal wydarłem się na całe gardło. Co prawda krzyknąłem, ale w miarę cicho by nie postawić całego ratusza na nogi. Nie potrafiłem już tak doskonale maskować uczuć przez co było mi trochę wstyd. Kiara zmartwiła się tym wszystkim, ale zanim zdążyła wstać przy mnie pojawił się ten cały Edward, który był tu najlepszym lekarzem i się nami zajmował.
- Coś cię boli? - zapytał od razu a może raczej stwierdził. Chwilowo się zawahałem, lecz stety lub niestety pokiwałem twierdząco głową. Bolało... bolało jak cholera... - Gdzie? - zadał kolejne pytanie.
- W nogach... - jęknąłem próbując spokojnie oddychać.
- W nogach? - zdziwił się, bo najwyraźniej o tym nie wiedział. On raczej nie miał szans wiedzieć...
- Zrzucono mnie z konia i mam trochę popękane kości - wydusiłem z siebie - Wszystko ostatnio było dobrze więc myślałem, że mi przeszło... - wyjaśniłem nie pamiętając kiedy ostatnio mówiłem wszystko dokładnie o swoim stanie zdrowia. Nie wytrzymałem długo, bo po jakiś pięciu minutach straciłem przytomność z powodu zmęczenia. Nie miałem pojęcia co ze mną się działo, lecz na pewno nic złego! Teraz nikt na szczęście nie przyszedł i mogłem w spokoju śnić o rzeczach co jakiś czas przerywanych czarnymi plamami, które chciały wprowadzić mnie w koszmar.
****
Obudziłem się o godzinie dwudziestej pierwszej, ból zniknął a gdy się przeciągałem by jakoś się rozbudzić zobaczyłem Erica, który z jakimś niezadowoleniem patrzył się w okno. Mężczyzna zobaczył mnie dopiero kiedy się odwrócił, nie był zły tylko się uśmiechnął oraz do mnie podszedł by znowu pogłaskać po głowie. Michael tak nie robił - stwierdziłem w myślach obrażony na drugiego założyciela Duchów.
- Jak się czujesz? Nogi nadal cię bolą? - zapytał z nie udawaną troską.
- Już troszkę lepiej - stwierdziłem czując nagłe uderzenie gorąca. Chociaż miałem na sobie czarną bokserkę to czułem się jakby było już lato i plus 35 na termometrze... - Nie bolą już... - dodałem po chwili już zmęczonym głosem. Wujek dotknął mojego czoła po czym zmarszczył brwi co trochę mi się nie spodobało, lecz zaraz wrócił jego normalny wyraz twarzy.
- Znowu skoczyła ci gorączka - westchnął i ruchem ręki zawołał Edwarda, który od razu coś mi podał, ale nie poczułem ulgi na co się lekko zawiodłem - Musisz chwilę poczekać, żeby zaczęło działać - wyjaśnił na co skinąłem głową.
- Co z Kiarą? - zapytałem patrząc w stronę ukochanej, która miała zamknięte oczy.
- Śpi, nic wam tutaj nie zagraża więc śpijcie ile chcecie - rzekł spokojnie.
- A co z przyjaciółmi? Już tu są? - zadałem dwa pytania wbijając wzrok w okno.
- Tak są! Dostali już pokoje i najprawdopodobniej teraz już śpią - poinformował mnie na co blado się uśmiechnąłem.
- T-to dobrze a co z Rajankiem? - spytałem martwiąc się o synka.
-  Katrina się nim zajmuje. Nie martw się włos mu z głowy nawet nie spadnie! Poza tym zaprzyjaźnił się z Szanel, która niesamowicie mu uległa - zaśmiał się cicho
- To dobrze - szepnąłem jeszcze i znowu zasnąłem. Niestety trafiłem do pustki... Nie miałem zamiaru widzieć Michaela ani jego żony. Nie chciałem! Niech oni wreszcie sobie pójdą! Zaczynam nowy rozdział w życiu i mam gdzieś, że są umierający! Nagle obok mnie pojawiła się Kiara, do której się przytuliłem a czując jej bliskość czułem się taki szczęśliwy, że gdybym miał ogon to bym nim pewnie merdał!
- Widzisz mówiłem, że bachory tu będą! To pewnie oni stoją za tą chorobą! - warknął Michael na co zesztywniałem w jej objęciach. Nie dam im tknąć Kiary! Mnie mogą rozszarpać na strzępy, ale jej włos z głowy nie spadnie. Stanąłem przed nią ze skrzyżowanymi na piersi rękami i zacząłem obserwować zbliżające się sylwetki.

<Kiara? :3 Rekuś cię obroni! Pewnie znowu będą się nad nami wyżywać ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz