Kiedy Kiarcia wyszła ja jeszcze długo kręciłem się w łóżku. Nie chciało mi się spać ani wychodzić na zewnątrz, bo znając życie jak wyjdę na plac to zleci się drużyna... Sępy jedne! Ciągle chcą być na bieżąco nawet jeśli wiedzą, że to ściśle tajne! Nudząc się do granic zacząłem sprawdzać kieszenie, w jednej znalazłem nóż a w drugiej fajki, które nosiłem niemal wszędzie. Muszę z kończyć z tym nałogiem! - stwierdziłem w myślach wrzucając paczkę pod łóżko. W trzeciej i czwartej kieszeni natomiast było pusto co mnie trochę zasmuciło, ponieważ myślałem, iż może znajdą się jakieś skarby. Nagle rozległo się pukanie do drzwi na co się spiąłem i postanowiłem to zignorować, lecz ono się powtórzyło, nadal nie odpowiedziałem więc ktoś wszedł do środka i co się okazało? Sprawcą tego całego zamieszania był mój ojciec! Wlepiłem w niego przerażone spojrzenie i zacząłem się trząść jak w zimę przy -45 stopniach.
- Reker... - powiedział moje imię na co od razu poderwałem się do pozycji stojącej. Zacząłem szukać wzrokiem najszybszej drogi ucieczki. Zaczął się niebezpiecznie zbliżać na co prawie pisnąłem ze strachu. - Spokojnie... - dodał robiąc zły ruch czym było uniesienie ręki zbyt mocno w górę. Spłoszył mnie do tego stopnia, że zwiałem z pokoju i zacząłem kierować się na coraz niższe piętra. Byłem od niego szybszy co mogłem też zawdzięczać adrenalinie, która uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Zaszyłem się w jednym z pomieszczeń w podziemiach gdzie czułem się w miarę bezpiecznie, było tu ciemno a jedyne światło dawała lampa naftowa zawieszona na przeciwko mnie. Trząsłem się jeszcze przez dłuższy czas, potrzebowałem ciepła a nie krzyku! Ojciec przez ten czas "nieżycia" trochę się zmienił a może zawsze taki był? Może byłem zaślepiony snajperstwem i dlatego nie dostrzegałem tego, iż ojciec nie jest taki spokojny jak Oliver? Ale przecież ojciec to ojciec mój tata, który wychowywał mnie przez tyle czasu, nie mógłby mnie pobić! Miałem ochotę walić głową w ścianę, chodź już się uspokoiłem to nadal nie mogłem powstrzymać się od kulenia ze strachu. I tak prędzej czy późnej mnie znajdzie - pisnąłem w myślach. Kiedyś słyszałem, że jak się człowiek potnie to mu ponoć lepiej więc wyjąłem nóż, który powoli zbliżyłem do skóry na przedramieniu. Stal od razu rozdarła skórę a ja czując ból syknąłem i odrzuciłem niebezpieczne narzędzie, na którym znajdował się moje krew pod drzwi. Wpatrywałem się w ranę, z której uciekała życiodajna ciecz. Nie chciałem się zabić, chciałem tylko zobaczyć czy ludzka głupota zna granice... Nagle do pomieszczenia wpadł wilk a potem Kiara, która podbiegła do mnie od razu. Nie zastanawiając się wtuliłem się w nią a z moich oczu poleciały nie chciane łzy.
- Bałem się go i uciekłem... - powiedziałem przez łzy - Mówiono, że jak się człowiek potnie to mu lepiej, lecz ja chyba jestem inny, bo czuję tylko większy ból... - dodałem uważając by jej nie ubrudzić.
<Kiara? :3 Nakrzycz tam na Michaela za głupotę!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz