środa, 11 stycznia 2017

Od Tamary cd. Reker’a

Brat pociągnął pierwszego zapewne do jego gabinetu, a ja stałam tak przez chwilę rozmyślając, lecz zaraz się ruszyłam w stronę stajni. Poklepałam oba konie za to że są grzeczne oraz, że świetnie się spisały. Byłam nieco zawiedziona że musieliśmy tak szybko wracać, bo uwielbiałam jazdę konną, a poza tym, to miło się rozmawiało z tamtymi żołnierzami! Jak zwykle pierwszy musiał wszystko popsuć! Eh…Choć w sumie lepsze to niż nic!
Wprowadziłam konie do ich boksów i zaczęłam czyścić najpierw Persefonę. Klacz stałą posłusznie, zadowolona z zabiegów „upiększających”. Wyczyściłam jej kopyta, wytarłam sierść do sucha i dokładnie ją wyszczotkowałam i nakryłam derką, żeby nie ochłonęła za szybko. Dałam jej smakołyk, po czym zajęłam się Desperadem. Oporządzenie dwóch koni zajęło mi dwie godziny, bo był bardzo spocone i ubrudziły się w biegu. Jednak liczyła się satysfakcja z jazdy! Dałam też smakołyk swojemu koniowi wyszłam ze stajni kompletnie wykończona! Musiałam popracować nad swoją wytrzymałością i siłą, bo takie czynności były niczym! Ponadto brat nie mógł mnie wiecznie chronić! Na ta myśl przypomniałam sobie jak wczoraj próbowano mnie zabić… Matka Rekera nienawidziła mnie za to, że chcę wieść normalne życie z bratem! Poszłam do pokoju i napiłam się wody, która stała na biurku. Nie pamiętałam, żebym przynosiła jakąś butelkę wody do siebie do pokoju, lecz byłam tak spragniona i zmęczona, że pomyślałam, że pewnie ja tu przyniosłam i o niej zwyczajnie zapomniałam! Odkręciłam zakrętkę i napiłam się zawartości butelki. Woda smakowała nieco dziwnie, bo miała posmak jakby czegoś słodkiego, lecz wypiłam jej cała zawartość. Mój umysł nie działał trzeźwo! Położyłam się i zasnęłam na swoim łóżku.
**
Była już prawie noc. Powinnam pójść na kolację, lecz nie miałam apetytu… Czułam się wciaż zmęczona i kompletnie bez sił! Mimo iż spałam kilka godzin, moje ciało jakby nie wypoczęło i dziwnie się zachowywało... Było mi gorąco, lecz w pokoju nie było aż tak ciepło!Dręczyły mnie pytania, dlaczego matka Rekera mnie tak nienawidzi, skoro nawet mnie nie znała! Ponadto byłam jednak jego siostrą… Cieszyłam się że mam takiego brata, który mnie wspierał i chronił, lecz czułam się jakbym stała między młotem a kowadłem! Nie chciałam rozbijać rodziny brata… Nie chciałam żeby się kłócił z matką, bo to ja byłam przyczyną ich konfliktów.
Była godzina 19:50 kolacja trwałą w najlepsze, lecz ja mimo głodu, bo mój brzuch wyraźnie się domagał pożywienia, zignorowałam to i wyszłam ze swojego pokoju. Nie wzięłam nawet ze sobą kurtki, bo jakoś o tym zapomniałam i nie miałam do tego głowy... Chciałam się znaleźć jak najszybciej przy ojcu! Wyszłam na dwór, gdzie padał gęsty oraz gruby śnieg, a para leciała z ust. Było chyba minus 28 stopni! Ja jednak jakbym byłą w transie i poszłam prosto na cmentarz do ojca. Ciągnęło mnie tam! Gdy znalazłam się przy grobie ojca, usiadłam po turecku przed nagrobkiem i głośno westchnęłam. Potrzebowałam teraz bliskości ojca, choć go przy mnie nie było. Wpatrywałam się w w napis: „Kochający mąż i ojciec oraz oddany przyjaciel”. Tak! Mój ojciec miał wielkie serce w porównaniu z moją matką, która ukarała mnie za to, że on jej nie chciał, więc pozbyła się mnie, bo byłam z nim związana i wywoływałam wspomnienia, których ona nie chciała! Jednak na miłość Boską! Jaka matka porzuca swoje dziecko jak śmiecia i zostawia je w dodatku bez żadnych mocji?! Poczułam znowu smutek i ból w sercu, bo mimo wszystko moje rany były wciąż żywe i świeże… Tylko ojciec i brat mnie kochali.
Siedziałam tak już chyba ze dwadzieścia minut i ciągle się gapiłam w napis, nie kontaktując ze światem. Duże płatki śniegu z początku się topiły na moim ciele, lecz teraz woda częściowo zamarzła na mojej skórze bądź lekko przysypał mnie śnieg. Moje ciało się wychładzało coraz bardziej, lecz ja nie mogłam się ruszyć. Było mi strasznie zimno i zaczynałam już czuć senność z powodu zimna, które jakby mówiło „Zaśnij! To nie będzie bolało! Śmierć przez zamarznięcie nie boli…”. Nie rozumiałam tego co się ze mną dzieje. Instynkt kazał się ruszyć, lecz ciało mnie nie posłuchało. Głowa mnie bolała i miałam nudności, choć nic nie zjadłam. Wtedy jeszcze w miarę przytomny umysł przypomniał sobie o butelce wody, którą wypiłam… Zrozumiałam że w tej butelce było coś, co sprawiło, że byłam w takim stanie a nie innym! Uświadomiłam sobie że prawdopodobnie zostałam otruta… No tak! Nie wykończył mnie snajper, więc spróbowano innego sposobu. Przemknęło mi przez myśl i nagle przewróciłam się na ziemię, pokrytą grubą warstwą puchu. Moje ciało nie było przyzwyczajone do trucizn, tak jak do bólu fizycznego… Zamknęłam po chwili senne powieki i ostatnią moją myślą jaka przyszła mi do głowy była: „Czy ja tutaj umrę?”.

< Reker? :3 Tak została otruta xdd Odnajdziesz ja pod warstwą śniegu? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz