Niewiele myśląc pobiegłam za nim, bo coś jakby mnie „popchnęło” w jego kierunku. W głowie mi aż huczało od myśli! Nie miał mnie za żałosną małolatę… Kochał mnie, a ja jego! Tylko dzielił nas wiek i różne doświadczenia… Chociaż w sumie to przeżyłam chyba gorsze piekło od niego, ale właściwie nie ma czegoś takiego jak próg bólu serca. Wiedziałam że muszę go znaleźć!
Lecz jeszcze sobie pomyślałam „Ojciec jeśli mnie teraz podglądasz, to Cię normalnie ukatrupię! I wiem że robię szalone rzeczy więc się nie czepiaj!” pomyślałam i pobiegłam do stajni. Przebieganie obok tak dużej ilości żołnierzy sprawiała, że się w środku cała trzęsłam, lecz biegłam w zaparte. Za paskiem u spodni miałam broń, Glocka 19. Osiodłałam szybko konia i wskoczyłam na jego grzbiet. Popędziłam go w kierunku bramy i na styk zdążyłam przed jej zamknięciem. Pogoniłam Desperada do cwału i biegł jak szalony przed siebie. Wiedziałam że Jackob lubił polować, więc to był dla mnie pewien punkt orientacyjny gdzie może być…
Wjechałam na polanę i zatrzymałam zdyszanego konia. Rozglądałam się nerwowo i uniosłam się lekko w strzemionach, żeby lepiej przeczesać wzrokiem okolicę. Nagle go zobaczyłam! Oboje spojrzeliśmy na siebie ze strachem ale i też z niedowierzaniem. Widziałam e jego oczach że się boi, a ja po raz pierwszy od tamtego wydarzenia nabrałam odwagi. Zobaczyłam że zawraca konia i wjechał z dużą prędkością w las, co było błędem, bo koń w tak gęstym lesie nie potrafił robić takich uników jak człowiek!
Pogoniłam Desperada i jechałam za nim do lasu, lecz zaraz zwolniłam do kłusa, bo było dość niebezpiecznie, a ja nie chciałam zranić konia. Znalazłam go po piętnastu minutach. Leżał na brzuchu pod drzewem, a jego koń stał podenerwowany. Szybko zeskoczyłam z konia i podbiegłam do niego.
- Jackob! Jackob! Żyjesz?! - mówiłam przerażona. Sprawdziłam puls na jego szyi i poczułam ulgę, gdy poczułam „podskakiwanie” aorty szyjnej. Był nieprzytomny, więc domyśliłam się że musiał nieźle się uderzyć. Zagwizdałam po swojego konia, który przybiegł od razu do mnie. Wydałam mu komendę, żeby się położył, bo inaczej nie uniosłabym chłopaka, który ważył więcej ode mnie! Koń posłusznie się położył, tak jak go nauczyłam osobiście i jakoś wciągnęłam chłopaka na grzbiet swojego konia. Po chwili Desperado się podniósł, a ja go nagrodziłam za grzeczne zachowanie i posłuszeństwo. Złapałam za wodze obydwu koni i poszłam do pierwszego budynku, który był w miarę „zadbany”. Sprawdziłam uważnie każdy kąt i kiedy uznałam że jest w porządku, wprowadziłam konie. Dałam też smakołyk koniowi Jackoba, bo też był grzeczny. Zarżał na to cicho i go pogłaskałam. Szybko jednak wróciłam do rannego i nieprzytomnego chłopaka. Znowu wydałam komendę swojemu koniowi żeby się położył i delikatnie położyłam chłopaka na ziemi. Desperado szybko się podniósł i podszedł do swojego „kolegi”, odwracając się do mnie zadem i tym samym dając mi „ignora”.
Zdjęłam Jackobowi kask i sprawdziłam czy nie uderzył się poważnie w głowę, lecz nie znalazłam żadnych ran, więc rozpięłam mu mundur i zaczęłam szukać. W końcu znalazłam rozcięcie na plecach. Szybko wyjęłam apteczkę z torby przy siodle mojego konia i zaczęłam dezynfekować ranę. Owinęłam ranę bandażem, lecz niestety, albo i stety, musiałam go owinąć wokoło całego ciała na brzuchu. Kiedy to robiłam, zobaczyłam jak jest umięśniony, przez co poczułam się „malutka” w stosunku do niego. Kiedy skończyłam, zapięłam mu mundur i wszystko dałam na swoje miejsce. Przykryłam go jeszcze kocami, żeby nie zmarzł i czekałam aż się obudzi.
**
Usłyszałam że zaczął się wybudzać, po jego „jęknięciach” z bólu wywołanego spadnięciem z konia i uderzeniem w drzewo. Spał jakieś dwie godziny, a ja cały czas czuwałam. Kiedy usłyszałam że się podniósł do siadu i byłam pewna że mnie zobaczył, podeszłam do swojego konia i poprawiłam popręg, stojąc plecami do chłopaka.- Pewnie się będziesz ze mnie śmiał, jeśli już tego nie zrobiłeś ze swoimi kolegami, ale się w Tobie zakochałam jakiś czas temu... Zabawne! Taka gówniara jak ja, zakochała się w, o prawie dwa lata starszym od siebie chłopaku… - powiedziałam to niemal z kpiną – Opatrzyłam Ci rany… Kiedy znajdziesz się w wieży, możesz się śmiało ze mnie nabijać z kolegami…. Ja jestem już i tak zniszczona do cna przez tamtego… - powiedziałam, wsiadłam na konia i odważyłam się na niego spojrzeć. Był zdziwiony i patrzył na mnie. Miałam w oczach łzy z bólu, bo wiedziałam że zrobi sobie ze mnie pośmiewisko…
- Tak więc możesz się śmiało nabijać z uczuć takiej gówniary jaką jestem! - powiedziałam jeszcze i pogoniłam konia do galopu, a później do cwału. Zniknęłam mu z oczu. Miałam ochotę strzelić sobie w łeb! Nie pojechałam do wieży, bo nie chciałam tam wracać, gdzie było pełno żołnierzy o tej godzinie. Pojechałam więc na dalsze tereny Duchów, gdzie było bezpiecznie i wjechałam konno na górkę, z której było widać pięknie okolicę. Był akurat zachód słońca, więc się temu przyglądałam i wyglądało to mniej, więcej tak:
- No Tamara! Ty to wiesz jak sobie normalnie życie spierdolić! - powiedziałam do siebie cicho z ironią w głosie.
Wiedziałam że zaraz muszę wracać z powrotem do wieży, lecz jakoś nie miałam siły… Siedziałam na koniu na mrozie minus 38 stopniach i krytykowałam się tylko ciągle w myślach. Włosy rozwiewał mi wiatr, co oznaczało że pogoda miała się niedługo zmienić na gwałtowną. Zawróciłam konia i zaczęłam powoli się kierować w stronę wieży. Jechałam spokojnie, bo chciałam żeby koń odpoczął. Starałam się zachowywać czujność i trzymałam broń w gotowości, lecz na szczęście nic się nie wydarzyło i bezpiecznie dotarłam do wieży.
Rozsiodłałam konia i go wyczyściłam. Zajęło mi to jakieś dwie godziny, bo się strasznie przy tym guzdrałam i byłam roztrzepana. Dałam koniowi jeszcze smakołyk i zamknęłam drzwiczki do jego boksu. Kiedy wychodziłam ze stajni, zobaczyłam idącego Jackoba. Spojrzeliśmy na siebie, lecz mój wzrok wyrażał smutek i ból. Odwróciłam wzrok i poszłam szybko do swojego pokoju. Już pewnie zdążył mnie wiele razy wyśmiać… Weszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku i westchnęłam głośno siedząc w ciemnościach.
< Jackob? Znowu się poryczałam ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz