Ja i siostra jadłyśmy ostatnio przedwczoraj, a dzisiaj znowu idziemy o pustym żołądku. Prowiant nam się skończył i szłyśmy w tym mrozie przy minus 40 stopniach, co sprawiało że nasze organizmy bardzo szybko spalały tkankę tłuszczową ( choć mamy jej mało ) by się ogrzać i w miarę normalnie funkcjonować. Moja siostra miała 12 lat i jeszcze nie potrafiła wszędzie wejść, mimo iż nauczyłam ją wszystkiego, czego sama nauczyłam się na tych pustkowiach zdobywając jakieś pożywienie. Dreptała za mną choć ledwie, a ja przyglądałam się jej ze zmartwieniem. W końcu dopadła nas zamieć i musiałyśmy się schronić w jednym dużych budynków. Było przejmująco zimno. Zaszyłyśmy się w górnych piętrach, bo tam było cieplej i położyłyśmy się na zimnej podłodze. Okryłam siostrę swoją kurtką i ją przytuliłam. Nieco się rozgrzała, lecz ja teraz dygotałam z zimna jeszcze bardziej. Każdy dzień był wyzwaniem dla naszych organizmów, które i tak były już wystarczająco wycieńczone.
Nagle na dole usłyszałyśmy hałasy! Poderwałam się na równe nogi a siostrze kazałam siedzieć cicho. Usłyszałam jakieś męskie głosy. Zeszłam powoli na dół i lekko się wychyliłam przez barierkę. Zobaczyłam jakiś żołnierzy w mundurach i z bronią, co mnie wcale nie pocieszyło! Wyglądali mi na ruskich a tych nienawidziłam! Mięli ze sobą innych żołnierzy, lecz zupełnie inaczej ubranych. Mieli związane ręce i nogi.
- Skoro dopadła nas zamieć, to porozmawiam sobie o waszym obozie tutaj! - odezwał się jeden z mężczyzn złowrogo.
- Nic Ci nie powiemy Trupowska gnido! - warknął więzień.
- To się okaże! - warknął i go uderzy tak mocno, że z ust aż poleciała mu krew. Nie wiedziałam o co tu chodzi, lecz mogłam się domyślać! Tych „złych” było 6, a więźniów było 3. Nie podobała mi się ta sytuacja, bo nie chciałam żeby Lisie coś się stało!
- Wy trzej! Idźcie sprawdzić budynek! - warknął na chyba swoich ludzi, na co kiwnęli głowami. Wystraszyłam się! Pobiegłam szybko po broń… Założyłam tłumik i kazałam się ukryć siostrze w ciasnej luce między ścianami, gdzie była niewidoczna.
Ja natomiast się przyczaiłam w ciemnym kacie i czekałam. Obserwowałam z ukrycia każdy ich ruch. Gdy zostałam z jednym w pokoju, wycelowałam mu w głowę i wystrzeliłam. Upadł po chwili martwy na podłogę, a strzału w ogóle nie było słychać. Jakoś zaciągnęłam jego cielsko z ciemny kąt, lecz krwi już nie mogłam zmazać. Nagle do pokoju wszedł drugi i widząc ślady krwi stał się czujniejszy i poszedł za nimi, do konta, gdzie wcześniej stałam, lecz teraz zmieniłam swoją kryjówkę. Wycelowałam w niego i po chwili tez padł martwy. Teraz polowałam na trzeciego. Ostrożnie stawiałam nogi i zauważyłam go w małym pokoju. Patrzył przez okno. Wycelowałam z ukrycia i po chwili też upadł. Nagle usłyszałam krzyki z dołu.
- Kolins! Co wy tak dam długo łazicie! - krzyknął wściekły, lecz nie uzyskał żadnej odpowiedzi – Kolins! - krzyknął znowu – Wy dwaj sprawdźcie co z tymi idiotami! - warknął na nich.
Usłyszałam jak wbiegają na górę. Ich ciężka bron waliła o ich mudry.
- Jeśli to jakaś wasza sztuczka, to tego gorzko pożałujecie! - warknął do nich, machając pistoletem.
- Nie nasza wina że macie takich bez mózgów! - warknął znowu wiezień, na co został kopnięty w brzuch.
- Na przesłuchaniu będziesz inaczej śpiewać! - krzyknął z psychopatycznym śmiechem.
Ukryłam się za ścianą i czekałam aż dwójka wyjdzie przede mnie. Nie mieli prawa mnie widzieć, bo byłam poza polem ich widzenia. Gdy tak się stało, szybko strzeliłam w jednego i drugiego. Drugi co prawda szybko się obrócił i mnie zobaczył, lecz nie zdążył nic powiedzieć, bo jego mózg zaraz eksplodował. Został jeden! Wychyliłam się przez barierkę i wycelowałam. On mnie nie widział, lecz ja o doskonale! Po chwili wystrzeliłam, lecz w ostatnim momencie lekko się uchylił i dostał w ramię!
- Co jest do cholery! - krzyknął z bólu upadając na podłogę. Więźniowie spojrzeli w dól i wtedy mnie zobaczyli. Szybko zbiegłam po schodach i nim zdołał podnieść swój karabin, dostał w głowę. Stałam tak przez chwilę i nasłuchiwałam. Więźniowie się na mnie patrzyli, lecz ja nie miałam zamiaru uraczyć ich rozmową. Zamiast tego krzyknęłam:
- Lisa! Szybko! - krzyknęłam do siostry, która po chwili zbiegłą na dól i stałą już koło mnie. Szybko założyłam plecach na plecy, złapałam ja za rękę i wybiegłyśmy w zamieć.
< Reker? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz