sobota, 28 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Will'a

Po paru minutach straciłem przytomność, ból i strach mieszały się ze sobą próbując ustalić kto ma górować nad moimi emocjami. Podejrzewałem co to może być, ale teraz to się już nie liczyło. Nagle poczułem uderzenie chłodu, które można porównać do wyjścia zimną bez kurtki, chwila zastanowienia i uderzyłem głową w coś podobnego do betonu co spowodowało rozcięcie łuku brwiowego i nagłe krwawienie, które zalało mi prawe oko i nie mogłem nic widzieć. Przerażony zacząłem ścierać krew dzięki czemu zacząłem odzyskiwać po chwili widzenie, ale nie zatamowałem krwawienia. Ból tak jak szybko przyszedł to odszedł. Nie był to świat ojca więc odczuwałem jeszcze większy niepokój, powoli wstałem i zacząłem przechadzać się po tej nicości, ale to nic nie dało.
- Jest tu ktoś? - zapytałem jak w horrorach, głupie zagrywki miały skierować oglądającego, że na pewni zaraz wyskoczy jakiś potwór i rozszarpie główną postać, lecz w moim przypadku było inaczej po prostu wyrzuciło mnie do innego pomieszczenia, które było całe w bieli i idealnie było w nim widać moją krew skapują z ust. Zwinąłem się z bólu czując połamane żebra. Nie miałem zamiaru wstawać, poddałem się, miałem ochotę umrzeć. Cichy śmiech dobiegał do moich uszu, nie zapomnę nigdy do kogo on należał.
- Nigdy się nie nauczysz, że psy robią Hau, hau? - zapytał rozbawiony Siergiej a ja dokładnie słyszałem przecinający powietrze świst pejcza. Przygotowany na uderzenie zacisnąłem pięści, ale ono nie nadeszło.
- Bezużyteczny kundel - mruknął Piter.
- Nie umiesz przebiec tak łatwego toru w 15 sekund?! - następny krzyk blondyna.
- Przecież to nic nie boli! Lepiej dziękuj, że dostałeś tylko 60 razy - rzekł znowu Piter.
- Nie żyjecie, nie macie prawa żyć - upierałem się podnosząc głowę i widząc tylko pustkę.
- Śmieszne... Do zobaczenia Rekerku - zaśmiał się głośno Siergiej i znalazłem się poza swoim ciałem na oddziale medycznym. Zdziwiło mnie tylko to, że mnie tu nie było. Wiliam był zdenerwowany i rozmawiał z lekarzem dyżurującym, który rozłożył tylko ręce kręcąc przecząco głową.
- Robimy wszystko co w naszej mocy - westchnął załamany.
- On będzie żył i macie nie przestawać - warknął na co lekarz pokiwał twierdząco głową. Założyciel nic nie mówił mojemu bratu by go nie denerwować i udawał, że wszystko jest ok. Zdezorientowany obecną sytuacja pobiegłem na blok i zobaczyłem, że skończyli mnie reanimować na co odetchnąłem z ulgą.
- Mamy go! - powiedział uradowany doktor i skoczyłem w czasie o kilka godzin. Wszystko zakończyło się sukcesem, ale nie mogłem wrócić jeszcze do ciała co mnie niezmiernie irytowało...

<Will? :3 Przyjdziesz do niego? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz