Obudziłem się w mojej ukochanej pustce... Leżałem na plecach i nawet nie myślałem o ruszeniu się z miejsca. Tu nigdy nie czułem bólu, ale teraz byłem tak strasznie zmęczony, że najchętniej bym zasnął, lecz był pewien 190 cm problem nachylający się nade mną.
- Spadaj - mruknąłem i przekręciłem się na drugi bok.
- Nie sądzisz, że to nie grzeczne odzywać się tak do ojca? - zapytał rozbawiony tata.
- Pozwolisz mi kiedyś w spokoju umrzeć? - odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie i powoli wstałem.
- Kiedyś może tak, ale w najbliższym czasie nie będziesz umierał... Chyba... - westchnął.
- Co z Tamarą? Nie ma jej tutaj? - zadałem mu kolejne pytanie.
- Nie zdążyłem jej jeszcze "złapać"... Jej dusza wychodzi z ciała, ale siedzi na ziemi. Chciałbym jej wszystko wyjaśnić... - powiedział przejęty.
- To się postaraj. Sam mówiłeś, że dopiero za którymś tam razem udało ci się mnie tutaj ściągnąć - mruknąłem.
- Nie jestem Bogiem i nadal próbuję - mruknął skupiając się. Nagle poczułem mocne ukucie w sercu i upadłem na kolana. Ojciec szybko do mnie podszedł, by zobaczyć co się stało i się przeraził - Poczułeś ból? - zapytał od razu na co pokiwałem twierdząco głową - Z twoim ciałem musi być coś nie tak - rzekł ze strachem w głosie.
- Zabierz mnie wreszcie na ten cholerny medyczny! - mruknąłem na co on wypchnął mnie z pustki przez co znalazłem się pomiędzy moim łóżkiem a Tamary. Mało przejmując się sobą podbiegłem do siostry, która była w bardzo ciężkim stanie. Chciałem złapać ją za rękę, ale byłem tylko duchem i nic nie potrafiłem zrobić. Byłem zły na siebie za to, że wyszedłem... Może gdybym siedział w wieży Tamara by nie opuściła murów i wszystko byłoby dobrze.
- Twoje serce jest bardzo słabe - mruknął ojciec patrząc na monitor EKG na co tylko machnąłem ręką.
- Ona jest w gorszym stanie ode mnie - warknąłem zły. - Da się jakoś to naprawić? - zapytałem błagalnym tonem.
- Jest jedna opcja, ale nie mam zamiaru ryzykować twojego życia - odpowiedział mi bardzo ostro i poważnie.
- Gadaj w tej chwili! - krzyknąłem nie zważając z kim rozmawiam.
- Reker uspokój się - mówił starając się opanować moje emocje.
- Tato ja muszę coś zrobić - jęknąłem patrząc na niego już prawie ze łzami w oczach.
- Nie! To by mogło cię zabić! Nie rozumiesz tego?! - krzyknął.
- Co mnie nie zabije to mnie wzmocni - mruknąłem zły.
- Możesz jej oddać jej resztę swojego zdrowia a ona da ci swoje rany, które będą nie widoczne gołym okiem. Później oddajesz jej wyleczoną duszę a ona zwraca ci twoją własność. Tylko, że taka sytuacja będzie dość poważna i raczej nie da się tego przeżyć - wytłumaczył co nie zrobiło na mnie wrażenia.
- Czyli wejdę w stan krytyczny a ona się ustabilizuje? - zapytałem by się upewnić.
- Zostaniesz w śpiączce a Tamara się wybudzi - sprostował.
- Wchodzę w to mam podpisać jakiś pakt z diabłem? - zapytałem dla żartów.
- Chyba sobie żartujesz! Twoje serce tego nie wytrzyma - zaprotestował.
- E tam nie marudź! Wychodziłem z takich sytuacji bez żadnych skutków ubocznych wiele razy! - zaśmiałem się i do niego podszedłem. Zabrałem jego prawą rękę i położyłem ją sobie w okolicy serca.
- Skąd wiedziałeś? - zdziwił się przestraszony.
- Przeczucie... Pamiętaj, że masz porozmawiać z Tamarą - powiedziałem słabo, bo poczułem jak coś ze mnie uszło. Po chwili upadłem na ziemię, ale nie wróciłem do swojego ciała tylko znalazłem się na przeciwko zdziwionej Tamary - Heh... Szykuj się na powstanie ze zmarłych - zaśmiałem się słabo.
<Tamara? xd Michael taki Bóg xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz