- Domyśl się czego bym chciała! - powiedziałam i mnie pocałował.
- Może być! - odparłam udając tylko trochę zadowoloną.
- A co powiesz jak wyjdziemy trochę na dwór? - spytał.
- Kiedy jest zamieć? - spytałam zdziwiona.
- Powinna już trochę przejść… - odparł i podeszliśmy do okna żeby to sprawdzić. O dziwo zamieć się skończył! Wyszliśmy na zewnątrz, przeszliśmy przez mury i poszliśmy się przejść. Szliśmy z jakieś pół godziny koło jakiś gęstych krzaków i podziwialiśmy uroki zimy. Oboje cieszyliśmy się tym spacerem, rzucaliśmy się śnieżkami i się ganialiśmy jak głupi;
Nagle jednak ciche zawodzenie a właściwie to skomlecie… Spojrzałam na Rekera czy aby na pewno sienie wygłupia, lecz on posłał mi to samo zdziwione spojrzenie. Hałas dochodził z krzaków, więc ostrożnie tam podeszliśmy. Reker na wszelki wypadek wyjął broń a ja powoli rozchyliłam gęste krzaki pokryte śniegiem. Gdy to zrobiłam, naszym oczom ukazał się szczeniak! Był zaplątany w zarośla i nie mógł się wydostać. Obok niego leżała martwa psia postać… Podeszliśmy bliżej żeby to zobaczyć i zauważyliśmy, że suczka została postrzelona i się po prostu wykrwawiła… Szczeniak patrzył na nas szeroko otwartymi oczami ale i z zaciekawieniem.
- To chyba rasa Border Collie – odezwałam się do Rekera.
- Chyba tak… Jeśli mamy rację, to oznacza ze trzymasz bardzo mądrego szczeniaka, bo ta rasa jest bardzo inteligentna i bardzo przywiązuje się do właściciela! W dodatku są bardzo pojętne – powiedział na co się zdziwiłam.
- Skąd to wiesz? - spytałam przenosząc wzrok na niego.
- Kiedyś interesowałem się psami, więc o nich czytałem trochę – odezwał się.
- Jakim trzeba być potworem, żeby postrzelić bezbronne zwierzę! - powiedziałam z niedowierzaniem i schowałam szczeniaka pod kurtką, żeby było mu ciepło. Rozchyliłam tylko trochę zamek, żeby miał dostęp do świeżego powietrza i spojrzałam na Rekera.
- Chcesz go zabrać do wieży? - spytał zdziwiony.
- No przecież nie możemy go tu zostawić bo padnie bez matki! Po za tym sam mówiłeś że te psy są bardzo inteligentne, więc można by go wyszkolić dla armii! - dodałam entuzjastycznie na co się uśmiechnął.
- Poszukam jeszcze, czy nie ma innych szczeniaków – odparł na co kiwnęłam głową i czekałam na niego. Po pięciu minutach Reker wrócił z innym szczeniakiem tej samej razy ale był innego umaszczenia.
**
Gdy przechodziliśmy przez bramę strażnik się patrzył na nas z pod łba, lecz nie zwracaliśmy na to wagi. Gdy chcieliśmy wejść do budynku, przed nami stanął William z Derekiem, którzy chyba przed chwilą o czymś rozmawiali.- Gdzie byliście? - spytał lecz w odpowiedzi usłyszał szczeknięcia, a dwa szczeniaczki wynurzyły się spod naszych kurtek i spojrzały zaciekawione na Williama.
< Reker? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz