piątek, 30 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Kiary

- Nadgarstki, ręka i noga... Biegi przełajowe? - zapytał Wiliam nieco spokojniej.
- Coś w tym rodzaju plus leki usypiające - odpowiedziałem mu na co się uśmiechnął. Założyciel podniósł prawą rękę i już po chwili zrobił się straszny hałas, który zaraz ucichł. Żołnierze i ich przywódca będący w namiocie byli skołowanie nie wiedząc tym co się przed chwilą stało i patrzyli na nas jakbyśmy zrobili jakąś czarną magię.
- Może porozmawiamy na zewnątrz? - zaproponował Wiliam na co pokiwali głowami i wyszli a my sprytnie za nimi. Każdy żołnierz będący w obozie został obezwładniony i pilnowany przez naszych, nieznajomy otworzył, aż ze zdumienia usta widząc takie tłumy armii. Nagle przed nami pojawił się Derek.
- Założycielu wszyscy obezwładnieni i pilnowani przez drużyny - powiedział i odszedł w stronę północy.
- A więc czego od nich chcecie? - zapytał założyciel wskazując na nas.
- Chcemy sojuszu - odpowiedział od razu.
- Sojusz powiadasz? Słyszeliście chcą sojuszu! - krzyknął w stronę żołnierzy, którzy się zaśmiali - Powinniśmy was wystrzelać i zniszczyć ten wasz śmieszny schron za to co zrobiliście - ciągnął - Gdyby mieli większe rany już, by was na tym świecie nie było - mruknął.
- Przetrwani powinni trzymać się razem - powiedział naciskając na ostatnie słowa.
- Wiem, ale z tobą nie da się normalnie rozmawiać - mruknął.
- W takim razie na nich! - krzyknął przywódca nieznanego obozu i zaczęła się wojna. Niestety, iż nie miałem broni musiałem ją skądś wykombinować i już gdy padł pierwszy trup do niego podbiegłem i zabrałem jego broń. W pewnej chwili zapomniałem, że muszę chronić też plecy i poczułem czyjąś rękę na plecach. Kiedy się obróciłem zobaczyłem znanych mi żołnierzy z tego obozu.
- Pomożemy wam - stwierdził jeden z nich.
- Zerwijcie z munduru odznaki wtedy was nie zestrzelimy - powiedziałem z wdzięcznością w głosie i pobiegłem dalej. Ich oddziały zaczęły szybko się kurczyć, oczywiście my też dostawaliśmy przez co musieliśmy poświęcić trochę czasu na odciągniecie martwych i rannych. W pewnym momencie, gdy przebiegałem przez środek obozu zauważyłem Kiarę i Wiliama, do których chciałem podbiec, lecz ktoś złapał mnie za mundur.
- Gdzie! - krzyknął wściekły przywódca atakowanego obozu i postawił mnie na równe nogi przykładając mi nóż do gardła. - Jeden ruch a chłopak zginie! Strzelisz do mnie to i go zabijesz - warknął a ja stałem jak sparaliżowany. Serce biło mi jak szalone, ostrze raniło mi trochę skórę na szyi przez co ściekło z niej odrobina krwi. Spojrzałem wystraszony w stronę Wiliama, strach pewnie odbijał się w moich oczach. Bałem się, że stracę zaraz życie...

<Kiara? ;3 Musiałam xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz