poniedziałek, 19 grudnia 2016

Od Reker'a cd. Alana

- Jak chcesz to zrobić, kiedy tu jest spora grupa, a zostanie jeszcze kilka pięter - powiedział rozkładając ręce w geście bezradności.
- Skończyłeś szkolenie? - zapytałem wyciągając z kieszeni nóż na co on potrząsnął głową na znak potwierdzenia - A więc co robisz przy hordzie? - zadałem kolejne pytanie.
- Uciekam, staram wtopić się w tło albo brudzę się ich flakami - powiedział bez zastanowienia.
- Mutanty to takie lepsze zombie pod względem siły jak i mózgu. To coś powoli zaczyna myśleć więc jest źle dlatego trzeba tępić każdego mu podobnego. Dzisiaj panie Coyn wykorzystujemy wtapianie się w tło i brudzenie się flakami jeśli się nie brzydzisz - powiedziałem rozcinając część zombie, którego tu przywlekłem i zacząłem grubo smarować się jego resztkami. 
- Ja brzydzić się? Nigdy w życiu! - odparł towarzysz i zrobił to samo.
- Jako iż to trochę myśli będziemy skradać się w cieniu, bo nigdy nie wiadomo na ile są bystre - rzekłem po zakończeniu czynności przylegając plecami do jednej ze ścian - Ani mru mru - dodałem posuwając się powoli na przód. Coyne postąpił tak samo jak ja i już po chwili znaleźliśmy się blisko grupki naszych milusińskich. Jeden z nich, który nie miał obydwu rąk podreptał w moją stronę i już chciał się na mnie rzucić, lecz ja sprawnie odciąłem mu głowę przez co reszta ciała spadła z hukiem na ziemię. Przełknąłem nerwowo ślinę, ale pozostałą trójcę świętą to nie ruszyło Tempe dziadostwo - mruknąłem w myślach i ruszyłem dalej.
****
Cała droga do "pokoju zbawienia" minęła tak samo... Zaczepiły nas może z trzy zombie, które niestety już nigdy nie zacharczą. Wchodząc do pomieszczenia od razu rzuciłem się na drukarkę przez co mój towarzysz patrzył na mnie wzrokiem mówiącym, że chyba zwariowałem.
- Co ty tam grzebiesz? - zapytał zdziwiony podchodząc do mnie.
- Szukam naszych bezpieczników - powiedziałem pokazując mu moje znalezisko.
- Skąd wiedziałeś, że będą akurat w tym miejscu? - znowu się zdziwił.
- Nikt w tych czasach nie zostawia takich rzeczy na stole - westchnąłem chowając bezpiecznik do kieszeni - No to co panienko? Ruszamy je wreszcie założyć czy się boisz? - rzekłem a mój wzrok najprawdopodobniej ukazywał chytrość.

<Alan? > 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz