sobota, 3 grudnia 2016

Od Kiary do Reker’a

Tułałam się po różnych opuszczonych miastach jakieś kilka miesięcy. Walczyłam o przetrwanie jak każdy. Widziałam ludzi, którzy skakali sobie do gardeł i wzajemnie się mordowali o prowiant czy też o władzę. Ta… Los po raz kolejny postanowił ze mnie zadrwić i kolejny ran mam rzucane kłody pod nogi!Upał dawał mi siwe znaki a głód robił swoje. Zapasy skończyły mi się kilka dni temu. Miałam resztki wody co mnie jeszcze ratowało lecz głód mnie osłabił… Ledwie szłam. Wkroczyłam na teren kolejnego, zrujnowanego miasta i po raz kolejny szukałam czegokolwiek do jedzenia. Musiałam szybko odzyskać siły, bo bandytów było pełno! Już nie raz musiałam walczyć o życie i o zasoby. Trzymałam się z daleka od innych ludzi, bo wolałam nie ryzykować że mnie zaatakują! Już raz solidnie zostałam zraniona i ledwie uszłam z życiem. Miałam przy sobie swój karabin i niewielki pistolet. Póki co, amunicji miałam pod dostatek lecz i tak ją oszczędzałam, bo w tych porąbanych czasach nigdy nie jest się bezpiecznym.
Szłam cicho pustymi ulicami i alejkami, mijając zombiaków tak, by mnie nie zauważyli. Przeszłam przez kilka sklepów i dokładnie je sprawdziłam lecz nic nie znalazłam…
- Czyli kolejny dzień bez jedzenia… - powiedziałam cicho i usiadłam na chwilę w lekko przyciemnionym rogu. Ciężko oddychałam. Byłam dosłownie wycieńczona! Na chwilę przymknęłam oczy lecz zaraz je otworzyłam, gdyż wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na sen w miejscy którego nie znałam i nie uważałam je za zbyt bezpieczne.
Zmusiłam się do wstania i ruszyłam w stronę tylnych drwi. Powoli do nich podeszłam i obserwowałam. Wszystko było na szczęście w porządku i wyszłam z budynku. Kontynuowałam wędrówkę właściwie sama nie wiem do czego i gdzie… Po prostu szłam przed siebie.
**
Zaczynało się powoli ściemniać. Zombi stawały siew nocy bardziej aktywne, więc musiałam znaleźć schronienie. Szłam jedną z głównych ulic uważnie się rozglądając i nasłuchując. Usłyszałam nagle za rogiem jakąś cichą rozmowę. Stanęłam i czekałam. Czy to kolejny wróg? Nie byłam wstanie walczyć! Byłam zbyt słaba… Co oznaczało, że musiałam się ukryć! Gdy chciałam już się wycofywać, nagle, właśnie zza tego rogu, wyszedł jakiś mężczyzna ubrany na wojskowo z jakimś innym człowiekiem. Dostrzegli mnie!
- No ładnie! - powiedziałam do siebie i zaczęłam uciekać przed siebie.
- Stój! - krzyknął któryś za mną.
Nie zamierzałam się słuchać i dostać kulkę w łeb! Wbiegłam do jednego z budynków a jeden ich za mną. Przy okazji zraniłam się w łydkę jakimś metalem. Schowałam się w jakimś ciemnym magazynie. Dość mocno krwawiłam, więc zrobiłam opaskę uciskową na ranę. I co teraz? - pomyślałam. Nie dam rady w takim stanie nawet z jednym! Brak prowiantu przez prawie tydzień i utrata krwi, sprawiły, że robiło mi się coraz bardziej słabo. „Błagam! Nie mdlej! Nie mdlej!” - powtarzałam w myślach. Zacisnęłam palce na pistolecie i modliłam się, żebym przeżyła. Po chwili usłyszałam hałas z dołu. Serce mi podskoczyło! „Muszę stąd uciec!” - przemknęło mi przez myśl i się podniosłam. Noga bolała jak cho*era! Gdy szłam, mocno na nią utykałam i z trudem powstrzymywałam się od jęków z bólu. Musiałam się jakoś wydostać z tego budynku! Słyszałam krzątaninę na dole, ktoś chciał mnie usilnie znaleźć.
Po raz kolejny się przestraszyłam, że ktoś chce mnie zabić… Nieco przyspieszyłam i wyszłam z budynku tylnymi drzwiami. Podpierałam się ściany i szłam najszybciej jak mogę. Szłam przez różne budynki i zostawiałam mylne wskazówki, które miały zmylić tego kto mnie „ścigał”. A sama szłam w zupełnie innym kierunku. W końcu doszłam do jakiegoś większego budynku i postanowiłam się tam schronić! Weszłam ostrożnie i schroniłam się w jednym z „pokoi”. Zaraz o tym jak upewniłam się, że jest bezpiecznie, usiadłam w rogu trzymając broń. W końcu jednak zemdlałam…

< Reker? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz