sobota, 17 grudnia 2016

Od Kiary cd. Reker’a

Nagle Reker wyszedł rozwścieczony i trzasnął głośno drzwiami na co dzieciaki podskoczyły ze strachu. Westchnęłam głośno i spojrzałam na dzieciaki, które zwróciły na mnie wzrok.
- Słuchajcie dzieciaki! - zaczęłam – Nie będę tutaj was pocieszała czy coś, bo to nie o to chodzi… Jesteście jeszcze młodzi i niedoświadczeni, co sami zresztą dzisiaj zobaczyliście! - powiedziałam na co spuścili znowu głowy – Dziwie się że nie wiecie co to kodeks, ponieważ każdy duch go zna na pamięć i szanuje go oraz przestrzega w codziennym życiu… Musicie siego nauczyć, bo bez tego możecie zapomnieć o zostaniu w szeregach Duchów! - przerwałam na chwilę żeby złapać oddech – Wiecie czemu dowódca Reker teraz wyszedł? - spytałam.
- Nie… - odpowiedzieli wszyscy szeptem.
- Ponieważ obwinia się za to, że nie był w stanie wszystkich ochronić i przewidzieć niebezpieczeństwa, co również i mnie teraz dotyczy… - powiedziałam z westchnieniem – Bycie dowódcą to większa odpowiedzialność niż myślicie… - powiedziałam patrząc na nich – To my obmyślamy plan i to my musimy sprowadzić wszystkich cało z powrotem… To my jesteśmy obwiniani, jeśli misja sienie uda. To na nas spoczywa ciężar wydostania całej drużyny cało z trudnej sytuacji… Na bycie dowódcą trzeba sobie zasłużyć… Jednak ciężko być dowódcą, gdyż zawsze przeżywamy stratę swoich towarzyszy, ponieważ wszyscy traktujemy się jak rodzina! Nie możemy pokazywać uczuć na bitwach ani przed nikim innym… Nie możemy się nikomu zwierzać… Zostajemy pozostawieni sami sobie z wyrzutami sumienia, że mogliśmy zrobić coś więcej, żeby uniknąć tragedii! Nie każdy zostaje dowódcą czy żołnierzem, bo wielu nie wytrzymuje tego psychicznie, o czym pewnie się przekonacie jak nieco zdobędziecie doświadczenia w praktyce – powiedziałam z westchnieniem – Mimo iż to nie była nasz wina, że Sam się od nas odłączył, to i tak czujemy, jakbyśmy to My zawiedli… - powiedziałam do nich na co się zdziwili – Sami widzieliście jak ciężko jest na misjach! To był tylko zwiad i obserwacja… A pomyślcie sobie co mamy, gdy wysyłają nas na terytorium wroga w innej sprawie, bądź gdzieś daleko… - powiedziałam spoglądając na nich znacząco – To co dzisiaj przeżyliście, to było nic w porównaniu, z czym na co dzień się zmagamy… Wielu ludzie nie otrzymało takiej szansy jak wy na normalne życie… Błagam was! Szanujcie swoje życie oraz życia waszych towarzyszy, bo dostaliście prawdziwy dar! A nawet o tym nie wiecie… Myślę że to co dzisiaj przeżyliście, dało wam nauczkę, że nie ma lekko w życiu i że jeden błąd może was kosztować więcej niż myśleliście – powiedziałam do nich na koniec, na co pokiwali twierdząco głową przygnębieni.
- Czy… czy Sam z tego wyjdzie? - spytał jeden z nich.
- To się okaże! Nigdy niczego nie można być pewnym i to wbijcie sobie do głowy! - powiedziałam na co kiwnęli głowami – Idźcie odpocząć! Mieliście ciężki dzień… - dodałam na koniec i wyszłam z pokoju. Minęłam swojego ojca ze smutną i przygnębioną miną, kręcąc głową, że potrzebuje czasu na ochłonięcie.
**
Szłam do pokoju Rekera, żeby z nim porozmawiać. Byłam cała brudna i we krwi towarzyszy. Musiałam wyglądać strasznie, bo inni żołnierze stawali w miejscu i patrzyli na mnie z szokiem w oczach, na co nie reagowałam.
Weszłam powoli do pokoju Rekera gdzie zauważyłam, że stłukł lustro i miał pokaleczoną rękę… Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu, na co podniósł na chwilę na mnie wzrok i zobaczył że to ja.
- To nie Twoja wina Reker… Tylko moja! - powiedziałam nagle co go zdziwiło – Ten dzieciak był obok mnie i powinnam była zauważyć, że gdzieś idzie!
- Kiara… - odezwał się lecz mu przerwałam.
- Nie Reker! To moja wina! I cokolwiek powiesz, ja i tak wiem swoje! Ty nas wszystkich uratowałeś… Gdyby nie Ty, to już byśmy tam leżeli martwi! Jesteś bohaterem Reker! Nie zawiodłeś w żadnym stopniu… - mówiłam stojąc nad nim – Przepraszam… Nie nadaje się na dowódcę… - powiedziałam i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Byłam załamana… Mogłam dopilnować tego dzieciaka! Dlaczego to znowu musi się dziać?! Dlaczego zawsze muszę wszystko spieprz*ć?! Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Chciałam być sama i tylko sama… Powoli zaczęłam zdejmować kamizelkę i mundur, gdy nagle poczułam ból w boku!Spojrzałam w dół i zobaczyłam ze jestem ranna! Adrenalina sprawiła, że dopiero teraz zauważyłam i poczułam ranę… Czyli krew na mojej kamizelce i mundurze, to częściowo moja krew! Chciałam szybko podejść do drzwi, lecz wtedy moje nogi się załamały pode mną i upadłam na twarz tracąc przytomność, a obok mnie pojawiła się kałuża krwi...

< Reker? ;3 No i znowu dramat xdd I skrzydło medyczne tak nas lubiące xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz