piątek, 30 grudnia 2016

Od Eri cd. Rekera

Złapała strzałę, wkładając ją do kołczanu. Kątem oka dostrzegła jakiś ruch w pomieszczeniu, a spoglądając w tamtą stronę zobaczyła ciemnowłosą dziewczynę, idącą w ich stronę. Reker uśmiechnął się, widząc ją.
- Dam sobie radę – odpowiedziała wreszcie na jego pytanie.
Odwróciła się, i opuściła wieżę.
Szła powoli, wąskimi i ciemnymi uliczkami kierując się w stronę „domu”. Chciała tam dotrzeć jak najszybciej, albo chociaż jak najszybciej wydostać się z okolic wieży, gdzie budynki były albo zbyt zniszczone, albo zbytnio od siebie oddalone, by poruszać się po ich dachach.
Nie dane jej jednak było to zrobić. W pewnym momencie poczuła na twarzy czyjąś rękę, która wciągnęła ją do jednego z zaułków. Walczyła, próbując się uwolnić, ale nie miała szans w walce z trzema rosłymi mężczyznami, którym werszcie udało się pozbawić ją broni i uniemożliwić jakikolwiek ruch.
Dopiero wtedy jeden z nich odezwał się do niej.
- Gdzie ich znajdziemy? – spytał ostrym, nieznoszącym sprzeciwu głosem, pokazując dziewczynie jakieś kawałki papieru.
Spojrzała na zdjęcia. Wyglądały jak z jakichś oficjalnych dokumentów. Jedno z nich przedstawiało Rekera, drugie zaś dziewczynę, którą widziała już dziś w wieży. Na ułamek sekundy zamknęła oczy. Bez trudu mogła przewidzieć konsekwencje decyzji, którą właśnie podjęła, ale nie wyobrażała sobie by postąpić inaczej…
- Nie znam ich – odpowiedziała pewnie.
Jej odpowiedź wywołała jedynie sztuczny śmiech szefa całej tej bandy.
- Ależ oczywiście, że ich znasz – powiedział. – I zaraz powiesz nam gdzie są…
Mężczyzna wyjął starego colta. Gdy spojrzał na Echo, jego twarz wciąż nie wyrażała żadnych emocji.
- Przecież już powiedziałam… – odbezpieczył pistolet – …nie znam i…
Dziewczyna krzyknęła z bólu, gdy wystrzelił celując w jej stopę. Jej serce waliło jak oszalałe, niezależnie od tego jak bardzo pragnęła się uspokoić.
- Więc…? – odezwał się mężczyzna, przeładowując broń.
Echo wzięła kolejny głęboki wdech.
- Nie mam pojęcia kim są – powiedziała cicho.
Po raz pierwszy nie potrafiła opanować się na tyle, by ukryć kłamstwo.
Już dawno ktoś powiedział jej, że zbyt łatwo przywiązuje się do ludzi i że prędzej czy później za to zapłaci… W mniejszym czy większym stopniu płaciła za to każdego dnia. Szczerze nienawidziła w sobie tego, że nie potrafiła pozostać obojętna na innych.
Kolejny pocisk wycelowany był w jej kolano. Powietrze przeszył kolejny jej krzyk.
- Masz ostatnią szansę – oznajmił przywódca unosząc rewolwer na wysokość jej głowy.
Eri podniosła wzrok.
- Naprawdę myślisz, że czegoś się ode mnie dowiesz? – spytała, zaciskając z bólu zęby i mrużąc oczy.
W odpowiedzi mężczyzna po raz kolejny przeładował colta. Nie odwróciła wzroku, rzucając mu wyzwanie. Niech strzeli. Nieznajomy opuścił broń, ostatni strzał oddając w jej brzuch. Wydał swoim dwóm towarzyszom jakiś rozkaz w nieznanym dla dziewczyny języku. Puścili dziewczynę, która upadła bezwładnie na ziemię, po czym odeszli.
Chciała przyciągnąć nogi do siebie, jednak jakakolwiek próba wywoływała kolejną falę ogromnego bólu. W końcu odpuściła.
Mogła tylko patrzeć jak śnieg przybiera czerwoną barwę. Nie była w stanie walczyć… a może nie chciała tego robić? Nie miała już przecież nic, co trzymałoby ją na tym świecie.
Spojrzała w górę, na słońce, które świeciło jasno. Jednak jego ciepło nie docierało do leżącej w szkarłatnym śniegu dziewczyny. Nie potrafiła już przypomnieć sobie jak to jest, kiedy człowiekowi jest ciepło.
„Błagam… nie pozwól mi stać się tym czymś…”. Słowa wypowiedziane kiedyś do przyjaciela, dziś wróciły do niej ze zdwojoną mocą. Jej największy koszmar spełni się, zmieni się w zombie, bo nie ma już nikogo, kto mógłby ją przed tym uchronić. Zamknęła oczy, ale po chwili ponownie je otworzyła… Odejście w ciemności byłoby zbyt proste, a Echo nie lubiła chodzić na łatwiznę.
Ból był coraz słabszy. Sama nie była pewna, czy wciąż go czuła, czy może było to jedynie wspomnienie bólu. Powoli wszystko stawało się coraz słabsze, mniej wyraziste. Z coraz większym trudem przychodziło jej otwieranie oczu.
Nie chciała ich zamykać… chciała pozostać przytomna tak długo jak to możliwe, choć wiedziała, że nie ma już najmniejszych nawet szans, by przeżyć.
Czy to naprawdę miało tak wyglądać? Żadnego światełka w tunelu? Żadnego nieba, piekła? Niczego, o czym tak barwnie, przy każdej nadarzającej się okazji opowiadali duchowni? Nie było nawet urywków z jej życia.
Nie było nic.
Tylko wszechogarniająca ciemność i towarzyszące jej zmęczenie. Umieranie było do dupy.
Jej oddech był coraz słabszy… coraz płytszy. Aż wreszcie całkiem zanikł. Tuż potem zatrzymało się również jej serce.

<Reker? Jeśli chcesz to możesz coś jeszcze napisać xd>

~~*~~

To już jest koniec...
Zawsze chciałam kogoś "umrzeć", padło na Eri. Mam nadzieję, że nie będziecie za bardzo płakać... zresztą czemu w ogóle ktoś miałby za nią tęsknić? Bo czym jest Echo wobec wszechświata?
Być może kiedyś stworzę kogoś innego, umieszczając go w tym okropnym świecie... jak na razie będzie mnie można spotkać na chacie.
Dziękuję za ten wspaniały czas, który mogłam spędzić pisząc z Wami.

Jeśli czyjeś uczucia religijne zostały zranione, to przepraszam, nie było to moim celem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz