Ociekając wodą stanęła na brzegu i wyżęła włosy. Bluzka przylgnęła do mokrego ciała, odsłaniając jej apetyczne krągłości, czego nie była do końca świadoma. Posłała mężczyźnie pełne dezaprobaty spojrzenie, kiedy odwrócił się, bo przestał słyszeć szelest ubrań. Pewnie uciekłaby w popłochu, gdyby choć spróbował do niej podejść. Jej policzki prawdopodobnie nadal płonęły wyraźną czerwienią.
- Nie wiem, czy wiesz, ale nie tylko ty masz w domu wodę - zauważyła, przedrzeźniając jego ton.
Może z jej akcentem zabawniej to brzmiało. W ratuszu też raczej mieli wodę, choć nie na tyle, żeby można było się w niej wykąpać. Zamrugała kilka razy, przykrywając swoje oczy zasłoną rzęs.
- A co z raną? - zapytał, trochę zbyt natarczywie się w nią wpatrując.
Uniosła dłoń na wysokość oczu. Zaróżowione draśnięcie zaszło dziwną substancją, boląc nawet mocniej niż wcześniej. W obozie podadzą jej przeciwbólowe.
- Nic mi nie będzie - stwierdziła, przyciągając rękę do siebie.
Już chciała się zgodzić i z nim pójść, nie dlatego, żeby opatrzył jej skaleczenie, ale najzwyczajniej brakowało jej ukojenia, jakie niosły ze sobą męskie ramiona. Instynkt przetrwania miała jednak nadal sprawny.
Jimmy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz