- Do dzieła. - Kiwnąłem porozumiewawczo, puszczając go przodem. Cisza, jaka tam panowała, wcale nie była spokojna. Nie tutaj. Nie teraz. Nie w tym świecie. A tym bardziej, że wiemy iż ten budynek jest istnym piekłem dla nas, a istnym obiadem dla zarażonych. Spodziewając się tego, zacisnąłem mocniej palce na broni, która gotowa była rozpętać masowe zniszczenie.
- Tam są poboczne pomieszczenia typu składziki, łazienki.. Na razie możemy się rozejrzeć.
- Tu jest bezpiecznie? - spytałem, odkładając cały zasób obok okna. Rozłożył ręce w niepewności, co zignorowałem, chcąc jednak mieć tą pewność. W czasie gdy on gdzieś zniknął, otwarłem pierwsze drzwi. Łazienki w elektrowni? Łatwo spowodować zwarcie. To... Może się przydać. Wszedłem do pierwszej, lustrując wzrokiem każdą kabinę po kolei. Pusto, nie licząc ohydnego odoru i innych czynników odpowiedzialnych za stan toalet. W jednej z nich, była nawet głowa jakiegoś mężczyzny, natomiast ciało leżało w wielkiej dziurze w ścianie. Ostrożnie przez nią przechodząc, odkryłem liczną grupę mutantów, które nie wydawały z siebie...ani słowa. Zdziwiony tą ich odmiennością, opuściłem pomieszczenie, znów znajdując się na pustym korytarzu. Reker'a ani śladu, nie licząc naszych plecaków. Jedyne co zwróciło moją uwagę to o, że nie było mini-granatów. Po co mu one były? Z lekkim zdenerwowaniem, zacząłem pałaszować pobliskie miejsca, kryjówki, jakie on mógłby wykorzystać. Przerwał mi cichy szept i uścisk na ramieniu, a po chwili wylądowałem pod jedną z rur, w centralnej części elektrowni. Odwracając głowę by wyjrzeć, spotkałem się oko w oko z mózgojadem. Powstrzymując odruch strachu, złapałem za nóż, który wbiłem w żuchwę przeciwnika. Nie zwróciło to uwagi reszty, która plątała się między przewodami. Z okna, widać było wierze, z których ulatniał się biały dym. A raczej jego resztki.
- Myślisz, że ktoś tam jest?- Odezwał się czarnowłosy, patrząc w tym samym kierunku co ja. Wzruszyłem ramionami, twierdząc iż możemy to sprawdzić, co jednak przedłuży nasz pobyt tutaj. Raczej nic tam nie będzie, oprócz ładnego widoku. A jeszcze pozostaje oczyszczenie tego miejsca...
- Tak sobie myślę, że można by podłożyć bomby wszędzie, oddalić się i wysadzić- on jednak nie był zbytnio zadowolony z tego pomysłu.
- W tedy to już w ogóle sprowadzimy tu większość ich populacji.
- Więc?
- Więc...musimy zrobić to po cichu.- Odparł oczywistym tonem.
- Jak chcesz to zrobić, kiedy tu jest spora grupa, a zostanie jeszcze kilka pięter.- Rozłożyłem ręce w bezsilności. Może to nam zająć więcej, niż dzień...
<Reker? Tyle mnie nie było, a jak wracam i stać mnie tylko na takie coś...uratuj sytuację xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz