- Jestem Shadow, a ty? - spytał chłopak, nieco niższy ode mnie. Zastanowiło mnie czy to jego imię, czy też pseudonim? Jeśli to drugie, to jak na razie jedyna łącząca nas rzecz.
- Coyne- odparłem po dłuższej chwili, łapiąc krótki kontakt wzrokowy. Padało na tyle mocno, że cały już przemokłem. Nie było to jednak nic złego. Wręcz przeciwnie! Lubiłem deszcz, jego "dotyk', a zwłaszcza zapach po nim. Taki świerzy, kojący. A także maskujący odór zgniłego mięsa... Jednak chłopak obok chyba nie podzielał mojego entuzjazmu. Nasunąłem materiał wyżej, by widać było tylko oczy.
- Wiesz, gdzie w ogóle idziemy? - spytał Shadow z lekkim wyrzutem, jakbym był dzieckiem któremu trzeba wszystko objaśnić, krok po kroku.
- Wiem.- moja krótka odpowiedź zapoczątkowała ciszę, rozproszoną jedynie przez krople, oraz uderzenia piorunów. Jakimś trafem szliśmy wśród gałęzi, które jako tako wyswobodziły nas przez całkowitą zmienią w ciecz. Bo tak się czułem.
Po małej gęstwinie, znów wyszliśmy na otwartą przestrzeń. Ciekawe, czy trupy boją się deszczu? Możnaby to jakoś wykorzystać.
Asfalt był śliski, przez co uważałem na kroki. Nie obyło się oczywiście bez delikatnych "ślizgów", oraz trzech, czy czterech zombie. Mieliśmy obmyślony plan. Ja atakuje jednego, on drugiego, a w razie czego pomagamy sobie nawzajem. Jednak przy budynku, zwanym punktem Alfa, nie było tak fajnie. Otóż horda tych pseudo ludzi odradzała nas od wejścia.
- Kolejny plan? - spojrzałem na niego ukradkiem, gdy ten szukał alternatywnej drogi. Wskazał dach. Tam, było zejście do środka, mogliśmy też tam puścić sygnał.
- Jakoś trzeba się przez nie przebić... - mruknąłem na tyle cicho, że czarnowłosy tego nie usłyszał. - jeśli posmarujemy się ich fkakami...
- Deszcz zmyje zapach- przerwał mi, równocześnie przeładowując broń.
- A karabin zwabi ich więcej.- prychnąłem, krzyżując ręce. tutaj się ze mną zgodził. Oparłem się o pobliski samochód, gdy on usadowił się na małym skrawku suchej powierzchni.
- No chyba, że będziemy mieli tłumik.
- Dałoby radę. Jeśli zdobędziemy jakiś materiał, on ściszy huk. A do tego jest deszcz, on też zrobi swoje.
Oboje zaczęliśmy szukać jakiejś przydatnej rzeczy. Jeździłem wzrokiem tu i tam, nie zawieszając na niczym uwagi. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Otóż oprócz mokrej bluzy, miałem na sobie coś jak kamizelka. Powodowała, że zęby trupów nie przedostawały się do okolic brzucha i klatki piersiowej. Zawsze to jakaś ochrona...
Kamizelka zrobiona była z grubego materiału.-Mogę nóż? - wyciągnąłem rękę przed siebie.- proszę?
- Mamy wykonać misję, a ty planujesz mnie zabić? - zaśmiał się. Przytaknąłem z sarkastycznym uśmiechem, odbierając narzędzie z jego rąk. Podwinąłem bluzę do góry, potem koszulkę aż dotarłem do materiału, którego przeciąłem. Potem już zerwałem go z całości, czując na sobie wzrok Shadow'a. Z Kolejnego cięcia powstały dwie płachty. Podałem jedną memu towarzyszowi, a sam zakręciłem to przy lufie pistoletu. Upewniając się, że jest załadowany, pognałem do drugiej kryjówki, za zniszczonym murkiem.
<Recker? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz