****
Szukałem go bardzo długo błądząc pośród tych wszystkich rzeczy służących dawniej za zabawę dla ludności. Gdy wyszedłem na główną drogę wreszcie go zobaczyłem, grał w karty z Angelem przy bramie i palił swoje ulubione papierosy. Mogłem się tego spodziewać, brakuje im jeszcze jakiegoś alkoholu, podszedłem do niego najciszej jak potrafiłem i uderzyłem go prosto w głowę, przez co jego karty rozsypały się po skrzyni, która służyła za stół.- Cholera Reker nie mogłeś mnie zwyczajnie zawołać?! - warknął ostro Wiliam
- Miałeś rzucić hazard – mruknąłem
- Zważaj na słowa, gdybym ja miał mówić ci co miałeś zrobić nie starczyło by dnia. Rozdaj od nowa – rzekł nieco pogodniejszym już głosem w stronę założyciela Przemytników.
- Ta jasne, co mam zrobić, gdy dotrzemy do wierzy? - zapytałem przewracając oczyma
- Będziesz siedział w domu, aż rany się nie zagoją – odparł zaczynając nową rozgrywkę
- Chyba sobie żartujesz, to przecież tylko draśnięcie.
- Draśnięcie przez, które o mało nie straciłeś życia, nie będę ryzykował.
- Ej! Dajcie sobie spokój, chcecie się kłócić to wypad za bramę! - wtrącił się Angel
- Jesteś konno? - zapytałem mężczyznę
- Ta przecież nie będę tyle z buta szedł, wziąłem ci bułaną – odparł przeglądając karty
Po tej wiadomości udałem się w stronę stajni po klacz, kazałem psu zostać przed wejściem by nie przestraszył płochliwszych koni.
Była już oporządzona, gdy zarzuciłem na nią siodło sama rwała się już do wyjścia z miasteczka, gdy włożyłem jedną nogę w strzemię przypomniałem sobie o Owczarku.
- Wrócę po ciebie nie długo, nie pomagaj im mnie znaleźć – powiedziałem do psa na co ten położył uszy po sobie i położył się kawałek dalej.
Gdy wreszcie znalazłem się na grzbiecie klaczy zmusiłem ją do szybkiego wejścia w galop, szybko znaleźliśmy się przed bramą mina Wiliama była mieszanką złości, strachu i zdziwienia. Zaczął się wydzierać na mnie, że mam wracać, bo nie będzie litości, ale ja wiedziałem, że czego bym nie zrobił i tak nieźle od niego oberwę.
****
Po dobrej godzinie pędzenia przed siebie zaciekawił mnie dwu piętrowy budynek, który najwidoczniej nie służył nikomu za mieszkanie. Drzwi były w bardzo dobrym stanie, otworzyłem je i wszedłem z koniem do lokacji. Cóż w dzisiejszych czasach lepiej nie zostawiać ich na zewnątrz, przywiązałem wodze do jednego z prętów służących za podstawę poręczy schodów, po których wbiegłem na górę. Gdy to uczyniłem moim oczom ukazały się kilkadziesiąt regałów z książkami.- No proszę biblioteka, oby nie było tutaj czytelników – powiedziałem sam do siebie zaczynając przeglądać jedną z rozpadających się już dzieł sztuki. Najprawdopodobniej był to dział dziecięcy, wszystkie książki jakie przejrzałem w tym regale były o księżniczkach albo z rysunkami do nauki mówienia. Zagłębiałem się coraz bardziej w bibliotece, niektóre regały były przewalono przez co musiałem je przeskakiwać, kiedy dotarłem do ściany zauważyłem, że jedna z lektur leży na ziemi tytuł „Metro 2033” przypomniał mi o Trupach, ale nie zniechęcałem się za szybko i zacząłem czytać. Po paru pierwszych słowach zrozumiałem, że przybliżono w niej losy rosyjskiej ludności po wybuchu bomby atomowej, autor pomylił się tylko o parę lat, lecz odwzorował wszystko prawie perfekcyjnie.
****
Wciągnąłem się w tą opowieść tak bardzo, że prawie zapomniałem o świecie. Do kontaktu z rzeczywistością przywiódł mnie tylko jakiś szmer, i nie wywołała go mysz. Wstałem po cichu wyciągając nóż i zachodząc przeciwnika od tyłu, jednym sprawnym ruchem zakryłem mu usta i przyłożyłem ostre narzędzie do szyi.-Kim jesteś? - wyszeptałem postaci cicho do ucha.
<Eri?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz