czwartek, 27 grudnia 2018

Od Parker cd Eri

Lubiłam biegać. Nawet przed apokalipsą zombie nie miałam nic przeciwko aktywności fizycznej. Uważałam, że w szumie pulsującej w uszach krwi, jest coś hipnotyzującego. Pot, odgłos stóp uderzających o chodnik oraz zastrzyk endorfin były czymś, czemu trudno było się oprzeć. Nikt nie mówił, że byłam całkowicie normalna, nawet zanim świat znalazł się na prostej drodze ku zatraceniu, prawda? Jednak uciekanie, jakby goniła mnie sama śmierć – dwa razy jednego wieczoru – nie było w stanie wywołać uśmiechu na mojej twarzy. Tym bardziej, że na dobrą sprawę nawet nie wiedziałam, przed kim, ani z kim uciekam. Szczegóły, może nic nieznaczące detale – jeśli spojrzeć na to z szerszej perspektywy – ale jednak…
– Echo? Eri? Kim do cholery jesteś? – Wydarłam się, podążając za niebieskowłosą licząc, że moje krzyki nie ułatwią temu ogromnemu obdartusowi ze skrzywionym wyrazem twarzy, znalezienia nas.
– To skomplikowane! – Odpowiedziała, raptownie skręcając w lewo, tym samym znikając mi z oczu.
Nim mój mózg zdążył dobrze zarejestrować bieg wydarzeń, podążyłam jej śladem. Nie żebym była tego świadoma – w jednej chwili biegłam przed siebie dość szeroką ulicą, z torbą obijającą się o mój tyłek, z której nadal wydobywały się niezidentyfikowane dźwięki uderzających o siebie przedmiotów, a w drugiej – stałam w wąskiej zaciemnionej alejce, przyciśnięta do zimnej, ceglanej ściany z chłodną dłonią na ustach. Z chęcią dość głośnego – i nie pozostawiającego wiele do życzenia – wyrażenia własnej opinii na temat mojego obecnego położenia, spojrzałam zdezorientowana – i lekko wkurwiona – na dziewczynę. W odpowiedzi tylko skuteczniej zakryła mi usta i gestem nakazała siedzieć cicho. Słyszałam nasze płytkie oddechy i ciężkie buty rytmicznie uderzające o asfalt, zaledwie kilka metrów od naszej kryjówki. Kiedy po kilku sekundach zapadła cisza, a dziewczyna odsunęła się na przyzwoitą odległość, wcale nie zastanawiałam się nad doborem wysublimowanego słownictwa.
– Pojebało cię! – Skwitowałam sucho, poprawiając torbę.
Echo – zdecydowałam się używać tego imienia, gdyż pod nim ją poznałam – zaśmiała się cicho i z zamkniętymi oczami, oparła się o ścianę naprzeciwko mnie – pewnie w celu względnego wyrównania oddechu.
– Kim jest ten facet? – Zapytałam w końcu. Miło by było wiedzieć, dzięki komu znalazłam się w tej cuchnącej wilgocią, ciemnej alejce, czyż nie?
– To skomplikowane... – Odparła ponownie, tym razem odpychając się od ściany i rozpoczynając coraz szybszy spacer w przeciwną stronę.
– To jak się nazywasz jest skomplikowane! – Mruknęłam, podążając o wiele wolniej jej śladem, skrycie licząc, że zbytnio nie zgniotę sobie wnętrzności. – To, kim jest goniący nas obdartus z bronią, najwidoczniej również jest skomplikowane. Czy istnieje ktoś, z czyją tożsamością nie masz problemu?
Dziewczyna obejrzała się przez ramię, posyłając mi szeroki uśmiech.
– Nazywasz się Parker i jesteś zirytowana! – Praktycznie zawołała (ze zbyt dużym, jak na mój gust, entuzjazmem) po czym zniknęła w mroku.
– Kiedy wyjdziemy z tego kiszkogniota pogadamy o twoich problemach! – Warknęłam, nie zatrzymując się nawet, aby pomyśleć, czy głębsze włażenie między ściany budynku, kiedy ledwo widziałam własne stopy, za laską poznaną kilka godzin wcześniej, było dobrym pomysłem...
***
Kiedy ujrzałam światło dzienne po drugiej stronie korytarza, naszło mnie dziwne wrażenie deja-vu. Długie, wąskie przejście, nieustanny ścisk, wilgoć i dziwny zapach, a potem nagle jasność i świeże powietrze.
– Czyli tak wygląda poród z perspektywy dziecka... – Mruknęłam, otrzepując tyłek.
– Co?
Pokręciłam głową i popatrzyłam na stojącą tyłem do mnie dziewczynę.
– Więc... co tu robimy? – Zapytałam, w końcu stając obok niej, jednocześnie ignorując wcześniejsze pytanie.
Echo uśmiechnęła się diabolicznie i pomachała ręką przed nami, jakbym była umysłowo chora i miała problemy z łączeniem faktów, lub była ślepa. A może oba, skoro nie zauważyłam ogromnego boiska, kilkanaście metrów przed sobą?
– Będziemy grać w bejsbol! – Zawołała, jakbym potrzebowała kolejnego wyjaśnienia.

Eri/Echu? Gramy w bejsbol?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz