piątek, 2 lutego 2018

Od Leona cd. Reker'a

Eh.... Czyli jednak nie ma szans żebym tu został i zabiorą mnie znowu sto Stanów... Z jednej strony się cieszyłem że nas znaleźli i że tu nie umrzemy zapomniani, ale z drugiej czułem ból w sercu, bo bałem się że jak już teraz powrócę do Stanów, to że już nigdy nie wrócę do wojska bo nie rozpoznają z biednego człowieka jakiegoś żołnierza, który jest wychudzony, słaby i w dodatku capi. Ciekawiło mnie czy moje drogi z ta drużyną i w ogóle moją drużyną się jeszcze skrzyżują. No polubiłem ich nawet i fajnie by było gdybyśmy gdzieś razem działali, bo znając życie to nasz "kochany" dowódca który nas tutaj zostawił, dalej będzie nami dowodził, bo przecież takimi idiotami jak my nie warto się przejmować, lepiej nas zostawić albo prawie pozabijać, byśmy "nauczyli" się życia prawdziwego. Tia... Ja już życia prawdziwego doznałem i nie zamierzałem już więcej się o tym przekonywać, ale niestety los miał wobec mnie inne plany... 
Żal mi było Rafaela bardzo bo ma rodzinę, a doznał tak poważnych obrażeń, że nie wybudził się ani razu. No i też współczułem temu Rekerowi, gdyż widziałem po nim że niezbyt ciągnie go do domu, a to oznaczało że źle się tam u niego działo... Nigdy nie życzyłem nikomu źle, choć według niektórych byłem cholernym draniem i idiotą. Eh... ale co ja będę o tym dalej mówił? Prawda jest taka że każdy ma nas w dupie i tyle, zwłaszcza mnie, więc dziwiłem się z początku iż drużyna Rekera mnie w ogóle opatrzyła, bo inni byli bardziej ważni niż ja. 
Kiedy burza piaskowa w końcu ustała, było słychać większą ciszę, gdyż na początku było słychać ciągle szum uderzającego piasku o budowlę. Teraz było cichutko, a przynajmniej było. Powoli zacząłem się budzić, gdyż po pomieszczeniu zaczęli krzątać się ludzie. Miałem wrażenie iż chodzą tak głośno, jak jakieś słonie w składzie porcelany! Byłem bardzo zmęczony, więc starałem się to jakoś zignorować i dalej sobie smacznie spać ale niestety ktoś zaraz przylazł i dotknął mojego punktu na szyi by sprawdzić czy jeszcze w ogóle dycham, a następnie mną lekko potrząsnął, dlatego otworzyłem bardzo słabe oczy jakoś. Nie miałem siły na nic, czułem jak mój czas ewidentnie się kończy na tym świecie. Było mi bardzo zimno, więc zapewne byłem rozpalony od gorączki, a w rany chyba wdały się zakażenia po tak długim nie leczeniu tak poważnych obrażeń.
Czułem się jakby ktoś dosłownie mnie rozstroił jak gitarę, jakby poodcinano mi parę strun i moje życie wisi na zaledwie jednej czy dwóch. Nawet obraz mi się znowu zamazywał, więc nie potrafiłem rozpoznać kto nade mną stoi, ale poczułem że ten ktoś podaje mi jakieś leki dożylnie, które nieco pomogły. Usłyszałem głośny hałas przez który myślałem że głowę mi rozerwie w drobny mak. Ktoś biegał i się sprzeczał. Patrzyłem słabo obecnym wzrokiem tam by coś wypatrzyć co się dzieje, lecz to było na nic... Nic nie potrafiłem zobaczyć na chwilę obecną, lecz poczułem za to że ktoś okrył mnie jeszcze jednym kocem, co dawało mi ulgę. 
Wiem może to i śmieszne to było mi zimno na pustyni gdzie temperatura jest ogromna, ale po takiej utracie krwi i ranach organizm zachowuje się zupełnie inaczej i wręcz myślałem że zaraz tu będę szczekać zębami jakbym był na Antarktydzie czy tam Alasce. To co się działo później już słabo pamiętałem, gdyż wszystko działo się jakby w szybkim i zarazem zwolnionym tempie, ktoś mnie niusł znowu jakiś hałas, a później ponowie pogrążyłem się w czerni. 
***********************
Poczułem jak nagle wszystkie moje mięśnie ciała jakby się włączyły, a z otoczenia zacząłem wychwytywać coraz więcej dźwięków. Byłem nawet tutaj słaby nie tylko w swoich wspomnieniach jak było to widać... Była noc, bo światła były przytłumione w sali tak samo jak na korytarzu, o czym się przekonałem gdy otworzyłem swoje żałośnie słabe oczy. Nie miałem siły się ruszać, a co dopiero mówić o ucieczce. Byłem za słaby i chyba też byłem bardzo chory. Potworne zimno uderzyło w moje ciało z nienacka i sprawiło że nieco zadrżałem. Byłem strasznie spragniony... Czułem jak w ustach zamiast języka czuję jakby wióry, co było skutkiem silnego odwodnienia. Cholera gdzie ja jestem? Kim są Ci ludzie? Co oni ze mną zrobią? pomyślałem powoli znowu zamykając oczy, lecz nie spałem tylko drzemałem.

< Reker? ;3 wybudzamy się xdd wiem lipa straszna ;c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz