Byłem znowu w pustce i obserwowałem poczynania wujka, lecz nie chciało mi się oglądać ich śledztwa, bo jak widziałem że Eric uwolnił mężczyznę, to nie chciało mi się dłużej na to patrzeć... Zobaczyłem więc jakimś cudem ojca jak przy mnie siedzi! "Co Ty tutaj robisz?" zdziwiłem się w myślach. "Eric Cię powiadomił?" bardziej stwierdziłem niż sam siebie spytałem. Ojciec wyglądał na bardzo zmartwionego... Trzymał mnie za rękę i siedział albo ze spuszczoną głową, albo wymieniał parę zdań ze swoim bratem.
Z początku nic specjalnego się nie działo, lecz nagle z cienia wybiegł Kias i szybko złapał mojego ojca i wywrócił go z krzesła, a on stanął przodem do okna, gdzie zaraz usłyszeliśmy dwa strzały, a Kias padł ranny i nieprzytomny na podłogę, która zaczynała się zalewać jego krwią. Powstało zamieszanie... Wiedziałem że te pociski były przeznaczone dla mnie i dla ojca w łeb, bo strzał padł idealnie bokiem, by pociski z łatwością przeszyły nasze czaszki... Gdyby nie Kias... To ja i ojciec bylibyśmy martwi!
Widziałem przerażenie wujka Masona, gdy to zobaczył, jak i mojego ojca. Lekarze szybko zabrali rannego szpiega na salę operacyjną, a żołnierze na zewnątrz zaczęli czujniej sprawdzać teren. Później widziałem jak przybiega zdenerwowany Eric i wszystko sprawdza. Edward podał mu dwa naboje Ruskiego SWD, czym się zdziwiłem, bo to przeważnie była broń początkujących albo zabójców amatorów, choć też znajdowali się tacy co z tego karabinu tylko korzystali, bo inna broń im nie pasowała....
Jednak to bardzo rzadko się zdarzało! Widziałem jak założyciel Śmierci się wścieka i później gdzieś jeszcze wyszedł, informując o czymś swojego kolejnego szpiega. Raul też czujnie węszył, lecz on zwracał uwagę na szczegóły, których zwykły człowiek nie widział... No w końcu kiedyś takich skurwieli łapał, a nawet jeszcze gorszych! Można rzec że potwory, które później były skazywane na karę śmierci.
Mogłem śmiało powiedzieć że był mistrzem w rozwiązywaniu takich rzeczy i łapaniu takich ludzi, niczym Michael Scofield z serialu Prison Break "skazany na śmierć". Kiedy tak stałem i patrzyłem na wszystko z góry, nagle ktoś położył mi rękę na ramieniu, na co się lekko wzdrygnąłem, lecz odwróciłem się powoli i zobaczyłem Kiasa, który się do mnie głupio uśmiechał, co było do niego bardzo podobne...
- Jak się czujesz? - spytał szczerząc się.
- Żyję jakoś jeszcze, ale gdyby nie Ty, to zapewne byłbym już nieboszczykiem z ojcem - westchnąłem - Dzięki Kias, ale teraz sam cierpisz - powiedziałem smutno, patrząc na niego.
- Daj spokój! W końcu się na coś przydałem! - westchnął ciężko.
- O czym Ty chłopie gadasz?! Jesteś jednym z najlepszych szpiegów i Ty mówisz że się w końcu na coś przydałeś?! Cały czas coś ważnego robisz! A potknięcia nawet mistrzom danego fachu się zdarzają! - powiedziałem stanowczo.
< Eric? ;3 troszku brak weny, wybacz ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz