Kot był niemal na wyciągnięcie łap. Pachniał smacznie i był słaby. Ale ten człowiek. Próbował go uwolnić. Sentymentalizm w czasach apokalipsy był niespotykaną rzeczą. Machnęłam ogonem i stwierdziłam, że muszę zmienić się w swoją ludzką formę. O ile to wychodziło mi bezszelestnie, wbicie się w ciuchy już takie nie było.
– Hej? Jest tu ktoś? – Zawołała dziewczyna. – Przydałaby mi się pomoc…
Znieruchomiałam i stwierdziłam, że wystarczy iluzja. Popatrzyłam na efekt i zadowolona, bezszelestnie wyszłam z krzaków. Powoli podeszłam do blondynki i chwilę obserwowałam jak walczy z drutem i kotem.
– Co to? – Zapytałam i miałam ochotę poruszyć uszami, ale nie miałam jak.
– Kot… ranny – powiedziała.
Kucnęłam nad kotem i po chwili uwolniłam zwierzaka. Wyglądał smacznie. I nic nie mogłam na to poradzić.
– Gdzie jest sprawiedliwość na tym wypchanym zombie świecie? – Nie mam pojęcia, czy to było pytanie retoryczne.
– Stoi obok – odpowiedziałam po chwili.
– W takim razie ja jestem zombie. – Uśmiechnęła się lekko.
– Masz jakieś imię? – Popatrzyłam na nią, podsuwając się do kota.
– Może być Echo. – Uśmiechnęła się.
– Dość nietypowe. – Uniosłam kącik ust. – Jus.
Popatrzyłam na kota i przejechałam językiem po kłach.
– Nic mu nie pomoże. – Dodałam po chwili, gdy dziewczyna wzięła kota na ręce. – Mogę go zjeść. Albo możemy. Jak rozpalę ognisko…
– NIE! – Dziewczyna otuliła futrzaka. – Kotek nie jest do jedzenia.
– Jak to nie? – Zmarszczyłam brwi. – Mięso jak mięso. Trochę mało co prawda, szczególnie na dwie…
– Koty to zwierzaki, a nie jedzenie! – Pogłaskała go. – Uratujemy go.
Syknęłam z irytacją i przewróciłam oczami. Kot. Mięsko. Wiedziałam, że ludzie czasami robią sobie pupili z pożywienia, ale jakoś zaczęło mnie to irytować, gdy zmieniłam się w kitsune. Żarcie to żarcie. A jak możesz jeść mięso na surowo, jest to wygodniejsze. Szczególnie wtedy, gdy jedzenia brakowało. I dzięki polowaniom odciążałam swój obóz. Jeżeli złapałam coś większego, podrzucałam to.
– Chcesz marnować na niego bandaże i te inne rzeczy? – Uniosłam brwi. – Masakra.
– Możesz go wziąć, ale nie jeść. – Wyciągnęła do mnie zwierzaka. – No dalej. Jest słodki. Polubisz go.
– Lubię go jako przekąskę. – Wzięłam go i poniuchałam. – Smacznie pachnie.
– Jesteś wilkołakiem? – Uniosła brwi.
– Nie. – Prychnęłam. – Lisem. Kitsune. Ale czasami jestem człowiekiem. Jak teraz.
– Lisek! – Echo zaświeciły się oczy. – Zmień się! I nie jedz kota.
– Masz wymagania. – Przewróciłam oczami i położyłam kota na ziemi.
Wyprostowałam się i zrzuciłam iluzję, zmieniając się z powrotem w lisa. Potem usiadłam zadowolona i zamachałam swoimi ogonami.
– Czarna! – Echo klasnęła w ręce. – Mogę cię pogłaskać?
Popatrzyłam na nią spod oka, a potem przypomniałam sobie, że jestem lisem. Westchnęłam po swojemu i podeszłam do niej, ignorując smakowity zapach kota, z dodatkową domieszką krwi. Potem dałam się drapać za uszami, ale wyszczerzyłam zęby, gdy chciała dotknąć moich ogonów.
– Okej, nie tykać. – Uśmiechnęła się dziewczyna. – Ale za uszami podrapię.
Wydałam z siebie dość dwuznaczny pisk, ale położyłam łeb na jej kolanie. Po chwili poczułam, że koło mojego boku pojawił się kociak. Uniosłam jedną powiekę i popatrzyłam na niego. Odkręciłam głowę i poniuchałam znowu. Pachniał tak smacznie.
– Nie jemy. – Ostrzegła mnie Echo.
Warknęłam niezadowolona i odwróciłam łeb w stronę kociaka. Potem zaczęłam wylizywać jego rany. Skoro był taki ważny dla Echo, nie mogłam go zjeść. Chociaż chciałam. Bardzo.
– Jesteś pewna, że tak trzeba? – Zapytała blondynka.
Wyszczerzyłam zęby i wróciłam do lizania. Jeśli faktycznie chciała uratować tego kota, nie powinna mi przeszkadzać. Wiedziałam co robię. Może pozwoli mi go zjeść, jak go podtuczy…
Echo? Kotki są bardzo dobre. Szczególnie pieczone ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz