wtorek, 28 listopada 2017

Od Reker'a cd. Nick'a

Boże Święty dłużej to się wlec nie dało - pomyślałem z lekka zirytowany rozglądając się po górnym piętrze, opuszczonego domu. Wystarczył jeden nie właściwy ruch, jedno skrzypnięcie podłogi, jedno szczeknięcie psa a bylibyśmy już w totalnej dupie... No nie ukrywajmy... Jeśli ktoś by się tu czaił to bez wahania rzuciłby się na mnie próbując skrócić moje życie w tym pięknym świecie. Przeczesałem już niemal całe poddasze i na szczęście był spokój! Tak kuźwa po raz pierwszy był spokój! Uradowany pogłaskałem swojego psa po głowie z czego niezmiernie się ucieszył. Miałem już wracać do princessy, ale w tym samym momencie zobaczyłem trupa... Nie żadnego zombie tylko umarłego, nie przemienionego w zieloną pokrakę człowieka. Oblegały go różne robaki, które wyłaziły mu również z oczu co oznaczało, że dość szybko się umarlak rozkłada. Pamiętam, że jak pierwszy raz w życiu wraz z klasą wlazłem do prosektorium to myślałem, iż zaraz zwymiotuję, lecz teraz to normalka... Zresztą bać się flaków i krwi w świecie pełnym nieumarłych trucheł, które chcą cie pożreć? Pewnie wszyscy by takiego osobnika uznali za nienormalnego! Wiecie ten pierwszy kontakt zawsze jest straszny, ale później to idzie z górki... Nie trzeba się bać tylko trzeba stanąć z prawdą w oczy, bo inaczej to się nie ujedzie.
- Ktoś nie miał szczęścia - mruknąłem pod nosem wzruszając na to jedynie ramionami - Tak samo jak kot - dodałem jeszcze widząc zdechłego futrzaka, który zamarzł z zimna. Normalnie bym to zignorował, lecz nie teraz gdy miałem ze sobą jakiegoś ludzkiego kompana. Uśmiechnąłem się do siebie chytrze, szturchając najpierw rudzielca butem by sprawdzić czy czasami nie zmutował, a potem złapałem go jedynie za futro na karku i chowając go za swoimi plecami ruszyłem w stronę parteru gdzie Nicka zajmował się Klifem, który już przestał cierpieć. Przyglądałem im się w chwilowej ciszy, lecz widząc, że nikt nie chce mnie zauważyć postanowiłem sam się o to postarać. Cóż ponoć lubi niespodzianki więc młody nie powinien być na mnie zły! - Nickkkkkkk - zacząłem wydłużając ostatnią literę jego imienia. Walter nie czekając ani chwili odwrócił się w moją stronę a ja z zadowoleniem rzuciłem mu prosto w twarz rudzielcem, który zostawił na twarzy princessy nieco krwi.
- Co do cholery?! - krzyknął natychmiastowo odskakując od kociska niczym żaba.
- To do cholery! - zaśmiałem się opierając o ścianę budynku, który był dość stabilny jak na czasy, w których żyjemy - Okresu dostałeś? - spytałem jeszcze nie ukrywając swojego rozbawienia.
- Osz ty! - fuknął siadając na kanapie obok swojego zwierzaka, który zaskomlił cicho kładąc swój łeb na jego kolanach.
- Nie fochaj się princesso, bo nie masz po co - stwierdziłem z uśmieszkiem - Kobity przecież takie coś mają - zacisnąłem zęby by nie parsknąć kolejną falą śmiechu.
- Masz kobitę więc powinieneś o tym dobrze wiedzieć - burknął niezadowolony patrząc na mnie niczym wredny jaszczur.
- Tia, tia swoje wiem na ten temat - pacnąłem go delikatnie w łeb by nie nabić mu guza - Princessa się lepiej czuje i możemy iść czy poczekamy do następnej wiosny byś nie utopił się w zaspie? - zapytałem jeszcze krzyżując ręce na klatce piersiowej.

<Nick? xd Teraz wiesz co planujemy xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz