Przełknąłem ślinę. No nic, gramy dalej.
- Hola, hola, - wtrąciłem - możesz mnie nazywać szpiegiem, a nawet możesz mnie nazywać samobójcą, ale na pewno nie niekompetentnym. Bez urazy, ale bardziej niekompetentni są twoi podwładni, gdy mnie tutaj targali.
- Co masz na myśli? - spytał zaciekawiony brunet
- To, że jeżeli jakimś cudem bym się stąd wydostał, to trafiłbym tu znowu bez problemu. Czekaj… jak to szło? Dwa razy w prawo, siedemdziesiąt trzy stopnie, później w dół, schodami w dół bez półpiętra, w lewo, znowu w prawo i potem tak długo prosto, że można się rozmarzyć o odrodzeniu Wielkich Niemiec... Coś pominąłem?
Przywódca obozu popatrzył wymownie na swoich podwładnych i zagwizdał. Na jego twarzy zatańczył uśmiech i powiedział:
- Czyli najlepszym sposobem, abyś już tu nie wrócił, to zabić cię tu i teraz, a i tak ścierwo rzucić psom.
Wredny jest.
- Nie przyszedłem tu po to, by ginąć… Evans.
- To powiedz mi w końcu, po co tu przyszedłeś? - natychmiast spytał
Przyszedłem tu po to, aby zawrzeć pakt z diabłem.
- Po to, aby się do was zaciągnąć. - zdziwił się, a ja kontynuowałem - O Tobie, twoich braciach krążą legendy po całym stanie. Oraz o twoich Demonach. Nasze cele są zbieżne i dlatego tu przyszedłem.
Zaśmiał się teraz gardłowo i gdy znów stał się poważny powiedział:
- Ty mnie już znasz... a ja o ciebie wiem tylko tyle, że jesteś samobójcą i tu przyszedłeś. Jak się nazywasz? Czy jak to się u was w Niemczech mówi: “Wie heißt du”?
Odpowiedziałem bez chwili wahania.
- Detlef Friedrich Zussman.
- Panie Zussman - zaczął oficjalnie - w swojej przenikliwości musi Pan wiedzieć, że zakradając się tu i prosząc mnie o przyjęcie zachowuje się Pan jak jakiś typowy… nie wiem… może? Kurew, szpieg! - krzyknął i odrzucił zamaszyście zakrwawione krzesło, które stało obok mnie.
Z tym człowiekiem tak łatwo nie pójdzie. No nic, wszystko zawiodło. Na szczęście mam jeszcze asa w rękawie. Rzucę mu wyzwanie.
- Chcesz dowodu mojej lojalności? To mnie wypróbuj! - krzyknąłem dumnie - Daj mi amunicje, cel do zgładzenia! Każ mi kogoś pobić, to pobiję! Każ mi kogoś porwać, to porwę… Ale mam jeden warunek.
Evans zrobił teraz wielkie oczy i wygłosił pod nosem monolog:
- Ten dzień nie może być bardziej popierdolony... jakaś kurew wbija mi do obozu, zawraca mi dupę i jeszcze czegoś ode mnie żąda. - parsknął - Ale mów! Co naziści takiego chcą w tych czasach?
To, że teraz dał mi mówić, to oznaka, że jeszcze pożyję. Najwyższy czas wyjawić mu mój plan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz