wtorek, 28 listopada 2017

Od Nick'a cd. Reker'a

Widać było, że opa­try­wa­nie rany dla Klifa nie było naj­przy­jem­niej­sze. Jego pysk cią­gle prze­szy­wały skur­cze, jak i rów­nież co jakich czas ener­gicz­nie zry­wał się z miej­sca, nieco utrud­nia­jąc całe zada­nie. Jed­nak gdy wszystko było prze­myte i opa­trzone, do tego stop­nia, że wystar­czyło zawią­zać ban­daż wszystko szło już z górki i obyło się bez bólu. Jed­nak gdy wszystko powoli było zakoń­czone, w moim polu widze­nia poja­wił się Reker. Nie zwró­ciłem na niego zbyt­niej uwagi, nie wró­cił z wojny, czy z cze­goś, by ska­kać wokół niego. Chło­pak stał dłuż­szą chwilę, w ciszy obser­wu­jąc moje ruchy.
-Nickk-zaczął cią­gnąc ostat­nią literę, na co od razu odwró­ci­łem się w jego stronę.
Nawet nie zare­je­stro­wa­łem kiedy, gdzie i jak, ale w moją stronę leciało coś w mairę dużego. Prze­stra­szy­łem się, a ciel­sko ude­rza­jąc o moją twarz, zostwa­iło resztki jakieś cie­czy na mojej twa­rzy.
-Co do cho­lery?! -Krzyk­ną­łem, po czym odru­chowo odsko­czy­łem wyrzu­ca­jąc ręce do przodu. Otar­łem z policzka rów­nierz, ohydne resztki krwi, jak się oka­zało zde­ch­łego kota.
-To do cho­lery! -zaśmiał się, a ja tylko przewró­ciłem oczami-Okresu dosta­łeś?
-Osz Ty! -mruk­ną­łem.
-Nie fochaj się prin­cesso, bo nie masz po co -stwier­dził – Kobity prze­cież takie coś mają.
-Masz kobitę więc powi­nie­neś o tym dobrze wie­dzieć -bąk­ną­łem ziry­to­wany, po czym gło­śno wydych­ną­łem (jest takie słowo? xd) powie­trze nosem.
-Tia, tia swoje wiem na ten temat -powie­dział, kle­piąc mnie w głowę– Prin­cessa się lepiej czuje i możemy iść czy pocze­kamy do następ­nej wio­sny byś nie uto­pił się w zaspie? – zapy­tał, krzy­żu­jąc ręce na klatce pier­sio­wej.
-Ale ja mam Cię cza­sem dość! -powie­działem, jed­no­cze­śnie roz­cią­ga­jąc się-Za kota się odwdzię­czę, nie martw się! -zape­ni­łem, po czym jed­no­znacz­nie dałem znać Reke­rowi, że zaczy­nam zbie­rać się do wyj­ścia.
Gdy wszystko było spa­ko­wane, byłem gotowy. Nie wie­dzia­łem co teraz zamie­rza Reker, ale nie chcia­łem jesz­cze wra­cać. Kocham podró­żo­wać i to zawsze będzie cząstką mnie.
-Gdzie teraz? -zapy­tałem, po tym jak Reker stał bez słowa przez dłuż­szą chwilę.
-Umm.. w sumie nie wiem. możemy iść w jakieś cie­kawe miej­sce. może jakieś pro­po­zy­cje? -odpwo­wie­dział pyta­niem, na pyta­nie, a ja pogrą­ży­łem się w chwi­lo­wej zadu­mie.
-Możeee.. -zawie­si­łem się, gdyż pomysł nagle wypa­ro­wał z mojej głowy-Jakiś maga­zyn? -wymy­śli­lem na szybko, jed­nak uwa­ża­łem to za dobry pomysł-Nie możemy prze­cież tak na czuja cho­dzić, w końcu cze­goś zabrak­nie. Naj­le­piej jak amu­ni­cji brak­nie-zaśmia­łem się iro­nicz­nie, na co kącik ust Rekera nieco posze­bo­wał ku górze.
-Nawet dobry pomysł. -zakwi­to­wał-Spo­strze­że­nia też dobre! A gdzie jest jakiś naj­bli­żej?
-Umm.. -mru­cza­łem, by dać sobię chwilę do namy­słu. Nie­zbyt dobrze zna­łem tę oko­licę, jed­nak na pewno, ratusz był strza­łem w dzie­siątkę! Wileki budy­nek, z tego co pamię­ta­łem zabity dechami, więc spo­koj­nie można zna­leźć tam coś cie­kawego! -Ratusz..
-No okey-zatwier­dził Reker, po czym pusz­cza­jąc mnie na przód, dał prowadzić. Przez chwilę pro­wa­dzi­łem nieco wolno, by Klif spo­koj­nie mógł oswoić się z nową sytu­acją, jed­nak gdy tylko zauwa­ży­łem, że radzi sobie wzor cowo, znacz­nie przy­spie­szy­łem.
Na miej­scu byli­śmy po nie­ca­łych 40 minu­tach. Od cen­trum nieco się odda­lili­śmy, jed­nak dość szyb­kie i sprę­ży­ste tępo, nieco skró­ciło czas mar­szu.
I oto byli­śmy na miej­scu. Przed nami roz­cią­gał się olbrzymi budy­nek, który był tak piękny, że zda­wa­łoby się, że nie zwa­rza na czasy, tylko żyje wła­snym życiem. Nie pamię­ta­łem go takiego, jed­nak tym razem pod­cho­dzi­li­smy do niego z innej strony, od tyłu. Zaczę­li­śmy szu­kać jakie­goś nor­mal­nego wej­ścia, by nie musieć wcho­dzić przez okno. Gdy tylko udało nam sie obejść budy­nek, zro­zu­mia­łem dla­czego nie pamię­ta­łem, jego wyjąt­ko­wego piękna. Strona którą widzie­li­śmy teraz była, naprawdę mocno znisz­czona, w niektórych miej­sach, były nawet wil­kie zapa­da­jące się kawały betonu, spada­jące na sie­bie i ruj­nu­jące kolejne pię­tra.
-No nie wygląda to obie­cu­jąco. -stwier­dził Reker, po czym zatrzy­mał się, by dokład­niej przyj­rzeć, się budyn­kowi.
-Tak.. z tam­tej strony wyglą­dał nieco lepiej! -rzu­ci­łem, po czym dalej zaczą­łem iść w stornę budynku-Raczej się nie zawali!
Reker jesz­cze przez chwilę wpa­try­wał się w ruiny, po czym dogo­nił mnie.
-Jesteś pew­nien, że tu coś jest? -zapy­tał Reker z lekką nutą zwąt­pie­nia. Jed­nak ja dostrze­głem już typowe umoc­nie­nia, które mogły dawać szansę na to, że jest tu coś wię­cej, niż tylko jakiś schorn lub zupeł­nie nic.
-Myślę, że te umoc­nie­nia mogą coś zna­czyć. -pwo­eidzia­łem, wska­zu­jąc na nie pal­cem.
Reker tylko poki­wał głową, zga­dza­jąc się ze mną.
W ciszy, w eks­or­cie obu psów, zaczę­li­śmy iść w stronę naj­bliż­szego wej­ścia. Mia­łem tylko nadzieję, że nasze uko­chane zom­bie nie zro­biły tam sobie schro­ni­ska na zimę i nie trzeba będzie zbyt dużo wal­czyć, jed­nak neisety przed samym wej­ściem, Reker szep­nął, żebym przy­go­to­wał sobie jakąs broń. Wycią­gą­łem mój pisto­let i inną broń, która mogła mi się przy­dać. Na szybko spraw­dzi­łem, czy aby na pewno jest zała­do­wany i ruszy­łem za Reke­rem.
Było czy­sto. Tylko w oddali rze­czy­wi­ście usły­szeć można char­cze­nie zombie. Powoli i ostroż­nie, z gotową bro­nią, zaczę­li­śmy iść w stronę najbliższego zakrętu.
boje wie­dzie­li­śmy, ze psy będą nam tylko i wyłącz­nie prze­szka­dzać, jed­nak nie było ich jak zosta­wić. Jesz­cze wol­niej niż my szły za nami pil­nu­mąc tyłów.
Cho­dzi­li­śmy dość długo, zawi­łymi kory­ta­rzami, sta­rego ratu­sza. Trz­maliśmy się raczej dol­nych pię­ter. Nie tylko dla­tego, że górne się waiły, tylko też dlatego, że maga­zyny z zasady robi się nisko, pod zie­miom. Cho­dzi­li­śmy w zupeł­nej ciszy, a naj­gło­śniej­szymi dźwię­kami, były umiar­ko­wane odde­chy owczar­ków.
Jed­nak w jed­nej chwili, z jed­nego z kory­ta­rzy poczu­li­śmy, wyraźne, przyjemne cie­pło. Bez słowa tylko spoj­rze­li­śmy na sie­bie i od razu poszli­śmy w tamtą stronę. Nie podo­bało mi się to. Im dalej szli­śmy, tym bar­dziej cie­pło było.
Reker szybkim ruchem ręki rozkazał mi się zatrzymać. Jego twarz pobladała, na co przeszedł mnie okropny dreszcz.
-Wycofaj! -syk­nął cicho, po czym szybko zaczę­li­śmy prze­miesz­czać się w stronę, z któ­rej przyszli­śmy.
-One tam chyba śpią! -powie­dział prze­ra­żony, a ja tylko cie­szy­łem się, że nie musia­łem tego widzieć.
-Że śpią? Tak jak ludzie? Zamknięte oczy i tak dalej? -wyszep­ta­łem w pośpie­chu.
-No tak! Sam zobacz! -rzu­cił-Tylko bła­gam Cię! Ostroż­nie!
Powoli przy­bli­ży­łem się do rogu i lekko wysta­wi­łem głowę, tak by móc widzieć wszystko, ale też żeby za bar­dzo nie odsta­wać.
Widok był naprawdę prze­raź­liwy. Zom­bie rze­czy­wi­ście spały. Naprwdę nie wie­di­za­łem po co my tu sta­li­śmy, na co liczy­li­śmy? Czy to od nich to cie­pło?
Rozej­rza­łem się dokład­niej i az zro­biło mi się nieco słabo. Rzecz, po którą tu przyszli­śmy, była na końcu kory­ta­rza, ze śpią­cymi zom­bie.
Ponow­nie scho­wa­łem się za róg.
-Ej.. -zaczą­łem nie­pew­nie, nie wie­dzia­łem czy chcę tam iść-Tam jest mag­zyn.
-Niee.. bła­gam! -mruk­nął, po czym ugięły się pod nim nogi.

<Reker?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz