piątek, 18 sierpnia 2017

Od Tamary cd. Reker'a

Obudziłam się na medycznym, co mnie wcale nie zdziwiło. Charakterystyczny biały sufit i ściany... Mój boże jak Ci ludzie mogą tutaj wytrzymać? Przecież to wariacji można było dostać, na widok tych cholernie białych ścian, a przypomnijmy ze w dodatku mamy zimę... Spytałam się sama z siebie w myślach, lecz ja wiem że nigdy nie zrozumiem tych całych lekarzy, którzy mogą tu dosłownie przesiadywać całymi dniami i nocami.
Byłam wyczerpana nie wiedząc czemu. Nie odniosłam jakiś strasznych obrażeń po tym, co mi zrobił brat! No właśnie... Co z moim bratem? Czy już zawsze będzie taki? On nawet mnie nie rozpoznał i pewnie gdyby nie Edward, to byłabym już martwa i może cudem bym się nie zamieniła w zombie złaknionego mięsa.
Niewiele myśląc, wstałam z łóżka i bez niczyjego pozwolenia poszłam do swojego pokoju, bo po prostu miałam dość tych cholernych, białych ścian! jak na razie Rekerem pewnie zajmował się Edward, więc nie nie miałam jak na razie po co tam iść, gdyż pewnie i tak by mnie nie wpuścili... Weszłam do swojego pokoju, zamykając szybko drzwi i padłam na łóżko nawet nie zapalając światła. Żebra tak strasznie mnie bolały... A szyja... szyja, to po prostu szkoda gadać, bo była w lekkich siniakach. Nigdy nie wiedziałam że brat miał aż taką siłę, by podnieść mnie na taka wysokość za szyję!
Ostrożnie przybrałam pozycję embrionalną na łóżku i starałam się zasnąć. Była noc, więc byłam wyczerpana.... Zamknęłam powoli oczy i się bardziej skuliłam na łóżku odruchowo. Czułam się jakby ktoś rozrywał mi żebra, przez co cierpiałam, lecz nie miałam już siły wstać i poprosić o leki przeciwbólowe.
Wtem nagle poczułam jakby ktoś przykrywał mnie kołdrą... Poczułam się dziwnie, bo Jackoba tu nie było! Chciałam otworzyć oczy lecz byłam zbyt słaba już na ten ruch, więc zostało mi nasłuchiwanie, choć i to było u mnie już słabe.
Ja cała czułam się jakby uszły ze mnie wszystkie siły! Kiedy już nie mogłam się ruszać i zaczęłam powoli zasypiać, wtedy poczułam jakieś ciepło na plecach, które rozchodziło się na łopatki i cały kręgosłup, oraz jakby częściowo na klatkę piersiową. Było to przyjemne i o dziwo mój ból minął, a ja zaraz mocniej zasnęłam, wyczerpana przez wcześniejszy ból.
*****
 Obudziłam się jak się okazało po dwóch dniach i kiedy rozchyliłam powieki, zobaczyłam podłączoną kroplówkę do mojej ręki i Edwarda zapisującego coś w kartach, ale na szczęście w moim pokoju.
- Edward nawet tu nie mogę mieś spokoju? - mruknęłam na niego, a on na mnie spojrzał spokojnie.
- Byłaś odwodniona, a poza tm ktoś ci musiał podawać dożylnie laktozę byś nie padła z głodu - odparł spokojnie.
- Bez przesady... Parę dni głodówki jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiła - westchnęłam i podniosłam się żwawo do siadu, co go zdziwiło, a ja nie czułam żadnego bólu.
- Nie ruszaj się tak gwałtownie! - skarcił mnie - Masz przecież połamane żebra - dodał.
- Czuję się dobrze nie marudź - mruknęłam i odłączyłam sobie nieumiejętnie kroplówkę, a z ręki poleciało mi nieco krwi.
- Jesteś w gorącej wodzi kąpana zupełnie jak Twój brat - westchnął i zaczął mi zaraz bandażować rękę.
- To rodzinne... Nic nie poradzisz - rzekłam spokojnie - Jak ma się Reker? Co z nim? Wyjdzie z tego? - zadałam mu masę pytań.
- Jest dobrze, a leki działają - odparł tylko.
- Możesz powiedzieć coś więcej? Nie jestem głupia Edward, a dzieckiem też już nie - burknęłam niezadowolona, a on westchnął ciężko.
- Podajemy mu leki i z tego na pewno wyjdzie, więc się nie martw! - powiedział wreszcie coś więcej.
- Długo to zajmie? Co z innymi? - dopytywałam.
- Inny też dostają lekarstwa i prawdopodobnie będą członkami Śmierci... Wszystko idzie dobrze - odparł szybko zapisując coś znowu w kartach.
- Mogę się zobaczyć z bratem? - zapytałam patrząc na niego uważnie.
- Niestety jak na razie nie możesz - odparł i zaczął kierować się w stronę wyjścia z mojego pokoju.
- Dlaczego?! Przecież podobno mu się poprawia, więc kłamiesz - powiedziałam zła.
- Musi zostać w izolatce tak jak inni, bo inaczej będzie źle i musisz to zrozumieć - rzekł tylko i wyszedł, a ja miałam ochotę go normalnie rozszarpać na strzępy!
Usiadłam na łóżku i zaczęłam wiec myśleć. Byłam zła że nie chcą wpuścić mnie do brata, lecz skoro ma dzięki temu szybciej wyzdrowieć musiałam odpuścić, choć niezbyt mi się to podobało... Brakowało mi teraz Jackoba, który był obecnie na kilku dniowej misji z innymi snajperami.  Westchnęłam ciężko i spojrzałam na swoją broń. Muszę wyjść bo zwariuję zaraz tutaj stwierdziłam i wstałam szykując się powoli do wyjścia, lecz kiedy chciałam wziąć już broń, zobaczyłam że jej nie ma! Co jest do cholery? pomyślałam zdziwiona i zaczęłam się rozglądać.

< Reker? ;3 zobaczymy razem później wiesz kogo? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz