Dzisiejszej nocy też go śledziłam i dziwiło mnie że mnie nie wykrywał. Jego czujność znacznie spadła, co było kolejnym sygnałem alarmowym że coś jest nie tak... Tak, jak myślałam z bratem działo się coś bardzo złego.
Po lokalizatorze GPS w razie czego tez mogłam go śledzić, gdyż przyczepiłam mu małą pluskwę, którą Kiara solidnie wszyła w mundur. Była wręcz nie wykrywalna. Pytacie dlaczego to zrobiliśmy? Ano dlatego, iż ponieważ Kiara tez się o nią bardzo martwiła z innymi. Braciszku co Ci jest? - pomyślałam smutno, bo pewnie mogłam go jakoś ochronić!
Kiedy skradałam się w krzakach i go śledziłam, co nie było wcale łatwo, gdyż brat wykorzystywał parkur, nagle zobaczyłam jak jego oczy stały się krwisto czerwone, co mnie przeraziło! Wtedy tez zobaczyłam jak brat nagle upada na ziemię i miał w szyję wbitą strzałkę usypiającą, co mi się nie spodobało! Chciałam go jakoś ochronić, lecz wtedy nagle usłyszałam głos swojego strażnika, Faldo.
- Zostań w ukryciu! - wręcz krzyknął mi w myślach i dobrze, gdyż wtedy zobaczyłam dużą grupkę mężczyzn. To coś mi się bardzo nie podobało i chciałam jak najszybciej pomóc bratu!
- Dlaczego mam zostać? Teraz przecież mogę ich załatwić! - rzekłam w myślach zła nieco.
- Zostań... Uratujemy też innych jak jego zabiorą! Nie tylko on jest w niebezpieczeństwie... Wszyscy są! Umbrella nadal istnieje, a gdzieś jest ich kryjówka, a gdy się dowiemy gdzie, zlikwidujemy wszystkich! - rzekł, a ja mu jakoś uległam - Podążaj za nimi tylko bądź ostrożna! - rzekł jeszcze na co westchnęłam w myślach, czując tylko i wyłącznie bezsilność i strach o starszego brata.
*****
Po około trzech godzinach łażenia za tymi ciemnymi typami, dotarłam do podziemi, gdzie wykorzystując kamuflaż snajpera się ukrywałam, dalej ich śledząc i było znacznie gorzej niż myślałam... Było uwięzionych ze 150 ludzi a tych z Umbrelli było z 86... Skurwysyny cholerne robiły brutalne i niebezpieczne eksperymenty na ludziach! Boże że też te skurwysyny żyją! - pomyślałam zła, a raczej wściekła!Szybko nacisnęłam na swoim nadajniku sygnał SOS, czyli pomocy, a nacisnęłam to trzy razy, co było znakiem że sytuacja jest bardzo poważna, a wręcz tragiczna. Zaczęłam szukać szybko swojego brata i dowiedziałam się że jest w izolatce numer 627. Cholernie duży numer, lecz szybko go znalazłam i zaraz usłyszałam wściekłe krzyki brata by go uwolnili.
Nie czekając długo jakoś weszłam cichaczem do jego izolatki i zabiłam pierwszego mężczyznę szybkim skręceniem karku, a drugiemu zasłoniłam szybko usta i zbiłam mu nóż w tchawicę i też szybko zdechł. Kiedy ponownie spojrzałam na brata, nagle zobaczyłam że stoi przede mną!!!
Miał znowu te czerwone oczy i wtedy zrobiłam szybki odskok, lecz on jakby dostał jakiś nadludzkich sił i znalazł się blisko mnie uderzając mnie z pięści w brzuch z taka siłą, że wyleciałam na ścianę plując krwią.
Byłam przez jakiś czas zamroczona i klęczałam na podłodze, kiedy zobaczyłam że stoi przede mną. Spojrzałam mu jakoś w oczy, trzymając się za bolący brzuch i żebra, a wtedy złapał mnie za szyję i podciągnął do góry, wyżej niż wysokość jego oczu. Instynktownie złapałam się rękami jego ręki, która mnie trzymała w górze i nawet nie dotykałam nogami podłogi!
- Re-ek-ke-errrr... - wycharczałam ledwie tylko, bo zaczęłam się dusić lecz wtedy tez nagle pojawił się Edward z wujkiem Ericem, którzy go uśpili, a ja spadłam wtedy na podłogę kaszląc ciężko i łapiąc łapczywie powietrze w płuca. Dopiero wtedy usłyszałam ostre wystrzały broni palnej...
< Reker? Eric? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz