niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Kiary cd. Erica

Cała ta sprawa mi się bardzo nie podobała! Kiedy szpieg zniknął nam z oczu, ja gorączkowo myślałam nad tą sprawą kto i dlaczego. Sebastian i jego brat nie robili nikomu nic złego, oraz nikomu nie zagrażali, więc w grę wchodziło tylko o chęć władzy. Co najśmieszniejsze w tych czasach! Nosz kurde przecież my mamy apokalipsę, a Ci o stołek na czele hierarchii się biją, jakby przeżycie nie było najważniejsze. No mówię wam idioci!
Ja to nie wiem... Niby jestem tą zastępczynią założyciela, ale mnie do władzy nigdy nie ciągnęło i w sumie nadal uważam że na ten tytuł nie zasługiwaliśmy. Eh... Jakież to upierdliwe! W sumie i tak nie mieliśmy dużo roboty, bo Eric i Katrina wszystko robili, ale wiedziałam że niedługo znów zacznie się papierkowa robota i to dużo. W końcu zimna z roku z roku na roku jest coraz to gorsza. Nie wiele się już tm wszystkim przejmując, przewróciłam się na drugi bok i zasnęłam.
*****
Po tygodniu wypuścili mnie z medycznego i korzystając z okazji, napiłam się wreszcie herbaty w pokoju i głośno westchnęłam. Leżenie mnie bardziej zmęczyło niż odprężyło i zawsze tak było ze mną. Nie umiałam odpoczywać i zawsze liczyła się tylko praca, praca i jeszcze raz praca.
http://24.media.tumblr.com/5ca662935c1ab797e0b2558ca3540d74/tumblr_mnpiamQZGn1qb8d82o1_400.gif
Spojrzałam w parujący kubek z herbatą i się na chwilkę zamyśliłam. Dawno nie jeździłam konno, więc byłam ciekawa jak się ma mój Feniks. Postanowiłam że zamiast tak bezczynnie siedzieć, wstałam, przebrałam się w cieplejsze rzeczy i czmychnęłam do stajni, gdzie po pięciu minutach znalazłam mojego wierzchowca, który chrupał sobie marchewkę w swoim karmidle.
Kiedy tylko usłyszał że się do niego zbliżam, zastrzygł lekko uszami, a po chwili odwrócił swój łeb ku mnie, po czym widząc mnie zrezygnował z jedzenia i podszedł do drzwiczek boksu.Pogłaskałam go z uśmiechem i dałam mu kosteczkę cukru na przywitanie, którą chętnie skonsumował oraz podrapałam go za uchem jak lubił.
- Przejedziemy się - szepnęłam z uśmiechem, na co pokiwał energicznie głową jakby się ze mną zgadzał i mnie rozumiał. Poszłam do siodlarni po cały swój ekwipunek, a później wróciłam do niego i zaczęłam spokojnie go siodłać.
Ogier stał bardzo grzecznie wiec nie było problemu z niczym na szczęście. Po osiodłaniu i sprawdzeniu nóg swojego konia czy aby na pewno są zdrowe, wyprowadziłam go z boksu, wsiadłam na jego grzbiet i ruszyłam w stronę lasu.
Śnieg był już dosłownie wszędzie, a chłód powietrza kłuł skórę niczym tysiące malutkich szpileczek wbijających się w ciało. Nie przyjemne, lecz w miarę znośne. Była gdzieś godzina trzynasta rano, lecz słońce i tak nie grzało, gdyż było ukryte pod grubą warstwą szarawych chmur.
Koń szedł spokojnie, a śnieg skrzeczał mu pod nogami, które wbijały się w niego jak nóż w masło. Z ust leciała mi gęsta para a w oddali było słychać tylko przejmującą ciszę. Karabin miałam przypięty do prawej nogi w razie czego, lecz był przypięty paskiem z małym, metalowym kółkiem który był z kolei przyczepiony do munduru.
Przy udzie też znajdował się ukryty nóż myśliwski, ostry jak brzytwa. Jechałam spokojnie, lecz po około godzinie usłyszałam tętent końskich kopyt, więc szybko się za siebie obejrzałam i jak się okazało, to był wujek Eric. Siedział w siodle dumnie. Czerwona uzda, strzemiona i nauszniki oraz czarne siodło z paskami idealnie wyglądały na karym ogierze.
Wujek miał na sobie czarną, długą pelerynę oraz ciepły mundur a na nim widniało pięć czerwonych gwiazdek. Był to znak iż jest przywódcą naszego obozu. Siedział w siodle dumny jak paw i uśmiechał się do mnie co odwzajemniłam lekko.
- Tak myślałem że Cię dogonię - powiedział z uśmiechem podjeżdżając do mnie.
- Goniłeś mnie? - spytałam przekrzywiając łeb jak pies.
- Można tak powiedzieć - rzekł rozbawiony.
- Jedziemy? Nie chcę tracić dnia na staniu, a robi się ciemno szybciej - westchnęłam na co skinął głową lekko i pogoniliśmy nieco konie do galopu by się rozgrzały.
- Jak się ma Sebastian i Alan? - spytałam spokojnie.
- Leżą na medycznym - odparł - Szpiedzy nadal szukają - dodał na co skinęłam głową dając znak iż rozumiem.
Dalej jechaliśmy spokojnie w ciszy, ciesząc się z jazdy. Nasze konie szły spokojnie obok siebie po długim biegu i parskały czasami radośnie. Kiedy zobaczyliśmy że zaczyna się powoli ściemniać, zaczęliśmy zawracać konie w stronę powrotną. Byliśmy na północnych zachodzie naszych terenów, więc dość daleko się zapędziliśmy i wiedziałam że na pewno wrócimy po zmroku.
Byliśmy obok jakiś niewielkich bloków, więc chyba niegdyś to było jakieś osiedle mieszkalne czy jak to tam się zwie... Dawno się aż tak daleko nie zapuszczałam, więc rozglądałam się czunie ale dyskretnie, bo w końcu nigdy nie wiadomo czy ktoś Cię obserwuje czy też nie!
Dookoła budynków rósł też gęsty las. Siedziałam w siodle i nadal dziwiłam się tym krajobrazem, gdyż drzewa rosły w tych czasach zdumiewająco szybko, niż jak to widzieliśmy z przed apokalipsy. Kiedy minęliśmy już ostatnie budynki, nagle usłyszeliśmy po mojej prawej stronie tętent końskich kopyt, ale tak szybkich i mocnych, że się zdziwiliśmy.
http://s1.favim.com/orig/150730/beauty-equine-horse-nature-Favim.com-3028810.gif
Po chwili ujrzeliśmy pędzącego konia, który właściwie biegł w popłochu na łeb na szyję! Na jego grzbiecie nie było jeźdźca, co nas zdziwiło, ale i te postawiło w stan gotowości. Zawsze ktoś mógł celowo wystraszyć konia by tylko odwrócić naszą uwagę...
Nic jednak nie nastąpiło, prócz tego że kolejne cztery konie różnych maści, osiodłane i bez jeźdźców znowu przebiegła niedaleko nas. Skąd te konie? I do kogo należą? - pomyślałam sobie patrząc na to zdziwiona.

< Eric? ;3 co tam się stanęło? xdd złapią żołnierze konie? xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz