środa, 12 lipca 2017

Od Reker'a cd. Nick'a

Stałem oparty o barierkę i czekałem za Nickiem... Cóż minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania i nie ukrywam, że trochę się tego obawiałem... Minęło jakieś dziesięć miesięcy a ja się ożeniłem, zmieniłem obóz i mam trójkę kochanych synków w różnym wieku.
Mój mundur z naszywkami Śmierci trochę odstraszał Przemytników nawet po mimo naszego sojuszu... Tylko nasuwa się pytanie... Bali się bardziej obozu, z którego pochodzę czy mnie samego? W końcu Blackfreyowie już nie są tak dobrze postrzegani jak kiedyś, ale czy to moja wina, że mój ojciec był taki powalony? Czy to moja wina, że nie świadomie tresował mnie na swojego wiernego psa, które pragnął zabić za nie posłuszeństwo? Dobra może o tym nie myślmy, bo psujemy sobie tylko humor tą cholerną przeszłością.
Spuściłem Darka ze smyczy, żeby sobie trochę pohasał po terenach Przemytników co zrobił od razu. Kochane z niego psisko i pewnie jak Vamp podrośnie to będą miały ze sobą niezłą zabawę. Jeśli chodzi o drużynę to... To... BRAVO zniknęło raz na zawsze z mojej pamięci. Teraz już nie ma nazw tylko bierzesz ludzi jakich chcesz i każdy wie, że jak usłyszy twoje nazwisko to wie czym dowodzisz i jak.
Nagle niedaleko siebie zobaczyłem ruch... Chłopak a raczej młody mężczyzna zbliżał się w moją stronę. Od razu rozpoznałem w nim swojego przyjaciela czyli Nicka Waltera we własnej osobie. Milczałem czekając aż się zbliży. Nie miałem na sobie maski ani okularów więc mogliśmy się sobie dokładnie przyjrzeć. Zmienił się natomiast ja chyba nie...
- Umm.. Hej - zaczął - Dawno się nie widzieliśmy... - dodał na co skinąłem powoli.
- Hej, minęło sporo czasu Nick - stwierdziłem z uśmiechem a na jego twarzy zobaczyłem odwzajemniony uśmiech i małe zdziwienie... Naprawdę mój głos stał się inny?
- Co słychać? - zadał standardowe pytanie opierając się o tą samą barierkę co ja.
- A nic ciekawego. Tylko zmiana obozu, ślub i zrobiłem się tatą - zaśmiałem się cicho a on miał oczy jak pięć złoty.
- Co?! Jak to?! - niemal wykrzyczał, ale na szczęście byliśmy tutaj sami więc nikt na to większej uwagi nie zwrócił.
- No teraz jestem w Śmierci, w sierpniu miałem ślub z Kiarą... Adoptowałem dwóch synów a Rajan jest moim rodzonym synem - powiedziałem spokojnie a mu szczęka prawie opadła do ziemi.
- Czemu zmieniłeś obóz? - dopytywał zdziwiony.
- Nic nie słyszałeś? - zdziwiłem się i podrapałem po karku.
- Yyyy nie? - zdziwił się jeszcze bardziej szybko analizując sytuację.
- No mój ojciec był złym człowiekiem tak samo jak Wiliam i Hannah... Podawali wszystkim jakieś narkotyki w jedzeniu, które kontrolowały nasze myślenie i zawsze byliśmy im posłuszni. Chcieli z nas zrobić swoich następców a gdy się nie zgodziliśmy i zwialiśmy do Erica czyli do wujka Kiary to próbowali nas wiele razy zamordować... W końcu zrobił się tam bunt i wiele ludzi pouciekało do innych obozów a zła władza została obalona i rządzi teraz Olivier... Dla sprostowania ja już nigdy do wieży nie wrócę... Zbyt wiele cierpienia tam przeszedłem a kiedy raz po rewolucji tam byliśmy, zostaliśmy ranni i na medycznym nas otruto... Chcieli się nas pozbyć... - westchnąłem a on nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
- Zaraz to Śmierć jest dobra? - spytał przekrzywiając głowę jak pies.
- Bardzo - odpowiedziałem mu z uśmiechem - Zmieniłeś się stary! Mężczyzna z ciebie wyrósł - stwierdziłem i poklepałem go po ramieniu. Chciał mi coś już powiedzieć, ale w tedy usłyszeliśmy radosne szczekanie a gdy się odwróciliśmy ujrzeliśmy swoje psiaki, które bardzo ucieszyły się na swój widok i zaczęły się razem bawić.
- One chyba się też stęskniły za sobą - stwierdził przyjaciel na co pokiwałem głową.
- Coś czuję, że się tutaj nudzisz... Może tak wyjdziemy sobie poza obóz i zrobimy sobie jakąś wycieczkę czy coś? Mam jeszcze duuuuużo czasu - rzekłem i się przeciągnąłem doskonale prezentując wszystkie naszywki swojego obozu.

<Nick? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz