piątek, 7 lipca 2017

Od Reker'a cd. Kiary

- Stęskniłam się za nimi i się martwię o nich - odparła ukochana, a wtedy drzwi się otworzyły i ktoś wszedł więc będąc w gotowości obróciłem w tamtą stronę drzwi i nagle zostaliśmy "zaatakowani" przez Rajanka, Cameronka i Timiego! Za nimi szedł oczywiście wujek, który był nieco niepewny czy aby dobrze zrobił, że przyprowadził tutaj nasze dzieci, ale widząc, że chłopcy są szczęśliwi, iż nas widzą jakoś jego mina wróciła do normalności.
- Gdzie wyście się podziewali? Myślałem, że będę zaraz musiał wysłać wszystkie wojska by was szukać! - rzekł blondyn na co westchnęliśmy i skupiliśmy się bardziej na swoich dzieciach, które się za nami bardzo stęskniły.
- No zrobiliśmy sobie wycieczkę krajoznawczą po bazie wojskowej - odpowiedziałem mu i ziewnąłem niczym prawdziwy lew przez co Rajanek miał niezły zaciesz.
- Tata! - zaśmiał się i mnie pacnął tą swoją małą rączką przez co sam się szeroko uśmiechnąłem.
- O tym, że byliście na ziemiach niczyich to ja wiem od tych nowych - westchnął i usiadł na krześle obok łóżka - Najważniejsze, że jesteście i żyjecie, bo rany się zaleczy - dodał spokojnie rozsiadając się jak jakiś hrabia.
- Działo się coś ciekawego jak nas nie było? - spytałem z nudów, ponieważ praktycznie zawsze gdy nas nie ma dzieją się niezwykłe rzeczy a jak jesteśmy to nikomu się nie chce odwalić jakiejś głupoty...
- Oprócz tego, że szukaliśmy was jak głupi to nic... No oprócz tego, że na oddziale jest dwóch młodych doktorków na praktykach - odpowiedział mi a ja od razu spojrzałem na Kiarcię, która była jakoś zadowolona z takiego obrotu spraw - Edward się jak na razie nimi zajmuje i ponoć nawet dobrze sobie radą - dodał jeszcze na co skinęła głową.
- Mam nadzieję, że problemów z nimi nie będzie - odezwała się ukochana.
- Raczej powinno być wszystko w porządku - stwierdził mężczyzna i tak jakoś czas nam leciał... Z dziećmi pożegnaliśmy się koło godziny dwudziestej, bo maluchy musiały iść spać chociaż ciężko było nam się rozdzielić a Rajanek najbardziej nie chciał sobie iść i prawie się rozpłakał, ale jakoś go tam uspokoiliśmy i był spokój.
Dzisiaj sen był dla mnie trudną rzeczą do zrobienia. Długo myślałem nad tym wszystkim i patrzyłem na moją śpiącą księżniczkę, ale w końcu jednak sen sam przyszedł i zasnąłem przytulony do Kiarci.
*****
Obudził mnie zapach wilgoci co było dość dziwne, bo nie pamiętam, żebyśmy mieli na medycznym jakieś przecieki... No jesień i opady to normalne, ale bez przesady. Chciałem otworzyć oczy, ale zobaczyłem tylko ciemność co mi się w żadnym stopniu nie podobało. Pokręciłem trochę głową i wyczułem na policzkach materiał. Przepaska - pomyślałem i poruszając nadgarstkami wyczułem łańcuch, który przywitał mnie też swoim charakterystycznym brzdęknięciem.
- Obudził się - powiedział ktoś przez co od razu spojrzałem w jego stronę. Cóż słuch miałem niezły, bo jak snajper musiałem mieć ten zmysł świetnie dopracowany tak samo jak wzrok, który teraz na nic mi się nie przyda...
- Kim jesteście? - warknąłem wściekle a echo rozniosło się po pomieszczeniu, lecz nikt ani nic mi nie odpowiedziało. Zimna kroplan deszczu z przeciekającego sufitu spadła mi na kark przez co mimowolnie się wzdrygnąłem. Chcąc się uwolnić szarpnąłem rękami, ale to nic nie pomogło tylko zaszkodziło jeszcze bardziej, ponieważ pozdzierałem sobie nieco nadgarstki, z których zapewne ciekła już szkarłatna ciecz. Wtem do moich uszu doszło trzaśnięcie drzwiami na co ani drgnąłem by nie dać tej osobie satysfakcji ze swojego żałosnego zachowywania się.
- To on? - zapytał jakiś głos przez co miałem go ochotę w pysk strzelić.
- Tak tym razem to na pewno on - odpowiedział mu ten ktoś, którego głos usłyszałem na początku.
- Nie kurwa Święty Mikołaj - prychnąłem dzięki czemu oberwałem z liścia w twarz - Śmieszny jesteś jak myślisz, że mnie coś takiego złamie... Gadaj czego chcesz - dodałem jakby się nic nie stało.
- Ostry żołnierzyk - stwierdził i gdyby nie to że miałem związane ręce z pewnością sięgnąłbym po broń i odstrzelił mu ten durny łeb... Było kilka osób, które mogło tak do mnie mówić czyli moja rodzina a najbardziej to słowo uwielbiała Tamara - Utemperujcie go trochę... Tylko ma żyć - dodał i wyszedł. Chyba byłem w jakiejś piwnicy, bo jego kroki szły bardziej w górę jakby szedł po schodach. Więc stąd ta wilgoć - pomyślałem i maiłem już się odzywać, ale poczułem pociągnięcie za włosy dlatego niestety zamilkłem by przez przypadek nie jęknąć.
- Coś tak nagle umilkł? - zaśmiał się a ja szarpnąłem nogami, żeby go kopnąć, ale poczułem niespotykany ból... To z pewnością nie były zwykłe łańcuchy... Jakieś igły wbiły mi się w ciało dlatego cofnąłem nogi co w jakiś sposób przyniosło ulgę.
- Ze ścierwami nie gadam - stwierdziłem z uśmieszkiem co poskutkowało wbiciem noża w udo, ale na mnie to wrażenia nie zrobiło... Byłem już zbyt wiele razy na torturach, żeby piszczeć z powodu noża w tym miejscu... Starałem się odciąć od świata co chyba zauważyli, gdyż oblali mnie lodowatą wodą na co prawie podskoczyłem. Tortury jak tortury wbijanie noży, kopanie, strzelanie... A co chcieli ze mnie wycisnąć? Nic! Chcieli sobie tylko kurwa popatrzeć jak cierpię! Czy świat już do reszty powariował?! Przecież my mamy rodziny... Dobra mniejsza z tym jakby to był wróg chcący informacji, ale dla zabawy kaleczyć człowieka? Przesada... W pewnym momencie dostałem tak mocno w głowę, że poczułem ściekającą po niej krew przez co niestety straciłem przytomność, ale mogłem wszystko z perspektywy ducha. Jeden z nich chciał zabrać mi mój wilczy medalion, ale on go poparzył a przede mną pojawił się wściekły Ghost, który zagryzł piątkę z nich. Dla ścisłości było ich tu aż dziesięciu i tylko piątka ocalała co mnie zdziwiło, ale nie pozwolił im opuścić pomieszczenia. Nagle pojawił się tu jakiś facet, który był przerażony moim widokiem i coś pokrzyczał do ludzi a następnie mnie rozwiązał przez co upadłem jak szmaciana lalka na ziemię oraz gdzieś zabrał i o dziwo było to bardzo delikatnie niesienie co mnie bardzo zdziwiło, ale już dalej nic nie mogłem zobaczyć, ponieważ trafiłem do krainy snów.

<Kiara? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz