- Gdzie wyście się podziewali? Myślałem, że będę zaraz musiał wysłać wszystkie wojska by was szukać! - rzekł blondyn na co westchnęliśmy i skupiliśmy się bardziej na swoich dzieciach, które się za nami bardzo stęskniły.
- No zrobiliśmy sobie wycieczkę krajoznawczą po bazie wojskowej - odpowiedziałem mu i ziewnąłem niczym prawdziwy lew przez co Rajanek miał niezły zaciesz.
- Tata! - zaśmiał się i mnie pacnął tą swoją małą rączką przez co sam się szeroko uśmiechnąłem.
- O tym, że byliście na ziemiach niczyich to ja wiem od tych nowych - westchnął i usiadł na krześle obok łóżka - Najważniejsze, że jesteście i żyjecie, bo rany się zaleczy - dodał spokojnie rozsiadając się jak jakiś hrabia.
- Działo się coś ciekawego jak nas nie było? - spytałem z nudów, ponieważ praktycznie zawsze gdy nas nie ma dzieją się niezwykłe rzeczy a jak jesteśmy to nikomu się nie chce odwalić jakiejś głupoty...
- Oprócz tego, że szukaliśmy was jak głupi to nic... No oprócz tego, że na oddziale jest dwóch młodych doktorków na praktykach - odpowiedział mi a ja od razu spojrzałem na Kiarcię, która była jakoś zadowolona z takiego obrotu spraw - Edward się jak na razie nimi zajmuje i ponoć nawet dobrze sobie radą - dodał jeszcze na co skinęła głową.
- Mam nadzieję, że problemów z nimi nie będzie - odezwała się ukochana.
- Raczej powinno być wszystko w porządku - stwierdził mężczyzna i tak jakoś czas nam leciał... Z dziećmi pożegnaliśmy się koło godziny dwudziestej, bo maluchy musiały iść spać chociaż ciężko było nam się rozdzielić a Rajanek najbardziej nie chciał sobie iść i prawie się rozpłakał, ale jakoś go tam uspokoiliśmy i był spokój.
Dzisiaj sen był dla mnie trudną rzeczą do zrobienia. Długo myślałem nad tym wszystkim i patrzyłem na moją śpiącą księżniczkę, ale w końcu jednak sen sam przyszedł i zasnąłem przytulony do Kiarci.
*****
Obudził mnie zapach wilgoci co było dość dziwne, bo nie pamiętam, żebyśmy mieli na medycznym jakieś przecieki... No jesień i opady to normalne, ale bez przesady. Chciałem otworzyć oczy, ale zobaczyłem tylko ciemność co mi się w żadnym stopniu nie podobało. Pokręciłem trochę głową i wyczułem na policzkach materiał. Przepaska - pomyślałem i poruszając nadgarstkami wyczułem łańcuch, który przywitał mnie też swoim charakterystycznym brzdęknięciem.
- Obudził się - powiedział ktoś przez co od razu spojrzałem w jego stronę. Cóż słuch miałem niezły, bo jak snajper musiałem mieć ten zmysł świetnie dopracowany tak samo jak wzrok, który teraz na nic mi się nie przyda...
- Kim jesteście? - warknąłem wściekle a echo rozniosło się po pomieszczeniu, lecz nikt ani nic mi nie odpowiedziało. Zimna kroplan deszczu z przeciekającego sufitu spadła mi na kark przez co mimowolnie się wzdrygnąłem. Chcąc się uwolnić szarpnąłem rękami, ale to nic nie pomogło tylko zaszkodziło jeszcze bardziej, ponieważ pozdzierałem sobie nieco nadgarstki, z których zapewne ciekła już szkarłatna ciecz. Wtem do moich uszu doszło trzaśnięcie drzwiami na co ani drgnąłem by nie dać tej osobie satysfakcji ze swojego żałosnego zachowywania się.
- To on? - zapytał jakiś głos przez co miałem go ochotę w pysk strzelić.
- Tak tym razem to na pewno on - odpowiedział mu ten ktoś, którego głos usłyszałem na początku.
- Nie kurwa Święty Mikołaj - prychnąłem dzięki czemu oberwałem z liścia w twarz - Śmieszny jesteś jak myślisz, że mnie coś takiego złamie... Gadaj czego chcesz - dodałem jakby się nic nie stało.
- Ostry żołnierzyk - stwierdził i gdyby nie to że miałem związane ręce z pewnością sięgnąłbym po broń i odstrzelił mu ten durny łeb... Było kilka osób, które mogło tak do mnie mówić czyli moja rodzina a najbardziej to słowo uwielbiała Tamara - Utemperujcie go trochę... Tylko ma żyć - dodał i wyszedł. Chyba byłem w jakiejś piwnicy, bo jego kroki szły bardziej w górę jakby szedł po schodach. Więc stąd ta wilgoć - pomyślałem i maiłem już się odzywać, ale poczułem pociągnięcie za włosy dlatego niestety zamilkłem by przez przypadek nie jęknąć.
- Coś tak nagle umilkł? - zaśmiał się a ja szarpnąłem nogami, żeby go kopnąć, ale poczułem niespotykany ból... To z pewnością nie były zwykłe łańcuchy... Jakieś igły wbiły mi się w ciało dlatego cofnąłem nogi co w jakiś sposób przyniosło ulgę.
- Ze ścierwami nie gadam - stwierdziłem z uśmieszkiem co poskutkowało wbiciem noża w udo, ale na mnie to wrażenia nie zrobiło... Byłem już zbyt wiele razy na torturach, żeby piszczeć z powodu noża w tym miejscu... Starałem się odciąć od świata co chyba zauważyli, gdyż oblali mnie lodowatą wodą na co prawie podskoczyłem. Tortury jak tortury wbijanie noży, kopanie, strzelanie... A co chcieli ze mnie wycisnąć? Nic! Chcieli sobie tylko kurwa popatrzeć jak cierpię! Czy świat już do reszty powariował?! Przecież my mamy rodziny... Dobra mniejsza z tym jakby to był wróg chcący informacji, ale dla zabawy kaleczyć człowieka? Przesada... W pewnym momencie dostałem tak mocno w głowę, że poczułem ściekającą po niej krew przez co niestety straciłem przytomność, ale mogłem wszystko z perspektywy ducha. Jeden z nich chciał zabrać mi mój wilczy medalion, ale on go poparzył a przede mną pojawił się wściekły Ghost, który zagryzł piątkę z nich. Dla ścisłości było ich tu aż dziesięciu i tylko piątka ocalała co mnie zdziwiło, ale nie pozwolił im opuścić pomieszczenia. Nagle pojawił się tu jakiś facet, który był przerażony moim widokiem i coś pokrzyczał do ludzi a następnie mnie rozwiązał przez co upadłem jak szmaciana lalka na ziemię oraz gdzieś zabrał i o dziwo było to bardzo delikatnie niesienie co mnie bardzo zdziwiło, ale już dalej nic nie mogłem zobaczyć, ponieważ trafiłem do krainy snów.
<Kiara? :3>
- Kim jesteście? - warknąłem wściekle a echo rozniosło się po pomieszczeniu, lecz nikt ani nic mi nie odpowiedziało. Zimna kroplan deszczu z przeciekającego sufitu spadła mi na kark przez co mimowolnie się wzdrygnąłem. Chcąc się uwolnić szarpnąłem rękami, ale to nic nie pomogło tylko zaszkodziło jeszcze bardziej, ponieważ pozdzierałem sobie nieco nadgarstki, z których zapewne ciekła już szkarłatna ciecz. Wtem do moich uszu doszło trzaśnięcie drzwiami na co ani drgnąłem by nie dać tej osobie satysfakcji ze swojego żałosnego zachowywania się.
- To on? - zapytał jakiś głos przez co miałem go ochotę w pysk strzelić.
- Tak tym razem to na pewno on - odpowiedział mu ten ktoś, którego głos usłyszałem na początku.
- Nie kurwa Święty Mikołaj - prychnąłem dzięki czemu oberwałem z liścia w twarz - Śmieszny jesteś jak myślisz, że mnie coś takiego złamie... Gadaj czego chcesz - dodałem jakby się nic nie stało.
- Ostry żołnierzyk - stwierdził i gdyby nie to że miałem związane ręce z pewnością sięgnąłbym po broń i odstrzelił mu ten durny łeb... Było kilka osób, które mogło tak do mnie mówić czyli moja rodzina a najbardziej to słowo uwielbiała Tamara - Utemperujcie go trochę... Tylko ma żyć - dodał i wyszedł. Chyba byłem w jakiejś piwnicy, bo jego kroki szły bardziej w górę jakby szedł po schodach. Więc stąd ta wilgoć - pomyślałem i maiłem już się odzywać, ale poczułem pociągnięcie za włosy dlatego niestety zamilkłem by przez przypadek nie jęknąć.
- Coś tak nagle umilkł? - zaśmiał się a ja szarpnąłem nogami, żeby go kopnąć, ale poczułem niespotykany ból... To z pewnością nie były zwykłe łańcuchy... Jakieś igły wbiły mi się w ciało dlatego cofnąłem nogi co w jakiś sposób przyniosło ulgę.
- Ze ścierwami nie gadam - stwierdziłem z uśmieszkiem co poskutkowało wbiciem noża w udo, ale na mnie to wrażenia nie zrobiło... Byłem już zbyt wiele razy na torturach, żeby piszczeć z powodu noża w tym miejscu... Starałem się odciąć od świata co chyba zauważyli, gdyż oblali mnie lodowatą wodą na co prawie podskoczyłem. Tortury jak tortury wbijanie noży, kopanie, strzelanie... A co chcieli ze mnie wycisnąć? Nic! Chcieli sobie tylko kurwa popatrzeć jak cierpię! Czy świat już do reszty powariował?! Przecież my mamy rodziny... Dobra mniejsza z tym jakby to był wróg chcący informacji, ale dla zabawy kaleczyć człowieka? Przesada... W pewnym momencie dostałem tak mocno w głowę, że poczułem ściekającą po niej krew przez co niestety straciłem przytomność, ale mogłem wszystko z perspektywy ducha. Jeden z nich chciał zabrać mi mój wilczy medalion, ale on go poparzył a przede mną pojawił się wściekły Ghost, który zagryzł piątkę z nich. Dla ścisłości było ich tu aż dziesięciu i tylko piątka ocalała co mnie zdziwiło, ale nie pozwolił im opuścić pomieszczenia. Nagle pojawił się tu jakiś facet, który był przerażony moim widokiem i coś pokrzyczał do ludzi a następnie mnie rozwiązał przez co upadłem jak szmaciana lalka na ziemię oraz gdzieś zabrał i o dziwo było to bardzo delikatnie niesienie co mnie bardzo zdziwiło, ale już dalej nic nie mogłem zobaczyć, ponieważ trafiłem do krainy snów.
<Kiara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz