- Znowu zwiewasz z medycznego? - spytałam podnosząc się do siadu.
- Wcale nie uciekam - burknął słabo.
- Tata był przy Tobie cały dzień praktycznie, ale się nie budziłeś więc przyszedł do mnie później - wytłumaczyłam i się przeciągnęłam.
- Był przy mnie? - zdziwił się.
- Pewnie że tak! Cały dzień prawie przy Tobie siedział! Edward i Kiara mogą Ci potwierdzić jak nie wierzysz - rzekłam i ziewnęłam - Martwi się o Ciebie... Nie uciekaj przed nim! On jest zawsze dumny z Ciebie, a to że popełniasz błędy to nic złego brat! Każdy je popełnia i na błędach się uczymy, tak to już jest... - westchnęłam i spojrzałam zza okno.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić... Boję się mu spojrzeć w oczy - przyznał się.
- A myślisz że ja się nie boję? Cały czas zastanawiam się jak to jest, że cały czas jest taki spokojny, podczas gdy powinien na mnie krzyknąć albo i nawet się wyrzec mnie za moje błędy i porażki! - powiedziałam smutno - Ale to że cały czas przy nas jest, świadczy o tym że nas kocha... Nie musi przecież przy nas siedzieć - dodałam patrząc w kołdrę.
- Niby racja - westchnął.
- Przemyślałam sobie to co mi powiedziałeś - powiedziałam nagle.
- To znaczy? - spytał zdezorientowany.
- No o tym zwiadowcy czy co to tam jest - podsunęłam mu, patrząc na niego.
- I co zadecydowałaś? - spytał jakby na chwilę wstrzymując oddech.
- Spróbuję, ale nie wiem czy będę w tym dobra! Poza tym Helsing mnie nie lubi... - powiedziałam smutno - Jego zdaniem powinnam być w Duchach, a nie tu... - dodałam smutno.
- Czemu tak sądzisz? - spytał zdziwiony.
- No bo kiedy tu trafiłam, jak Reker mnie tu przywiózł, to mówił takim lodowatym tonem i był tak niezadowolony jakby chciał mnie zabić... A jeśli nawet mi się ten kierunek na zwiadowcę spodoba, to on raczej się nie zgodzi, bo to poważny zawód, a ja nie należę do osób które lubi... - powiedziałam znowu smutna - Poza tym jest straszny! - dodałam.
- Eric tylko się taki wydaje siostra! To dobry człowiek - powiedział lekko jęcząc z bólu cicho.
- Ja go nie znam...a raczej wolę się do niego nie zbliżać - mruknęłam na co westchnął.
**
Minęły trzy dni, a mnie w końcu wypuszczono z tego medycznego! Postanowiłam potrenować, bo nie zamierzałam znowu iść do szkoły, gdyż uważałam że to głupota... Tam uczyli ludzi bardziej na żołnierzy a ja żołnierzem być nie zamierzałam! Pobiegłam więc do stajni około godziny siódmej, osiodłałam Figara, swojego siwego ogiera i pojechałam w las, gdzie zaczęłam ćwiczyć różne figury czy tam sztuczki, jak zwał tak zwał, no ale ćwiczyłam na swoim koniu oraz przy okazji rozciągałam się nieco, gdyż ostatnio miałam wrażenie że się"zastałam".
< Kias? Eric? ;3 xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz