Kiedy zaczęłam się rozglądać po tym cały pokoju, czułam się dość niekomfortowo... Nie lubiłam łazić po czyimś lokum. Nie chciałam żeby Alan był zły że łazimy mu po jego sypialni czy tam biurze, bo było tutaj dwa w jednym, no ale mniejsza! W każdym razie wujek dostał nagle jakiegoś pałera i stanął przy ścianie z obrazami gdzie były... Mundury! Tak dobrze słyszycie! W każdej ładnie oprawionej ramce były mundury antyterrorystów, służb specjalnych i takich tam!
Skąd oni tyle tego wystrzasnęli? Cały czas to ze sobą tachali?! spytałam sama siebie w myślach i zaczęłam się rozglądać, a widząc minę wujka oraz jak zastygł w bezruchu, podeszłam do niego i spojrzałam na obraz na który parzy i... i... zobaczyłam mundur swojego dziadka ze strony ojca! Dowódca Alfred Saw przeczytałam - Jednostka Delta Force.
- To należało do dziadka? - bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Twój dziadek był świetnym antyterrorystą! Zawsze pierwszy by pomagać innym... Był wielkim człowiekiem, a moim przyszywanym ojcem... - zapałzował na chwilę - Tylko jego uważam za ojca - dodał, na co skinęłam lekko głową.
Nie wiedziałam że dziadek też należał do tej jednostki co niegdyś i ja należałam! Bardziej chyba jestem podobna do dziadka niż własnego ojca... Nawet do matki podobna nie jestem! Co tu dużo mówić... Może gdyby o mnie wiedzieli, to by mnie zaadoptowali i nie miałabym takiego piekła westchnęłam w myślach i zaczęłam się dalej rozglądać.
Po jakiś około pięciu, sześciu minutach nagle zobaczyłam... zobaczyłam... Nie no kurde, ja nie wierzę! Skąd oni to wzięli!? Myślałam że go zniszczyli po tamtej misji! Przecież... Zawaliłam po całości! Dlaczego oni nadal trzymali mój mundur? A może... może jednak chcieli go spalić ale nie zdążali? widząc swój mundur, nie mogłam uwierzyć że naprawdę go widzę! Po tamtym wypadku, odeszłam z policji, bo nie potrafiłam się pogodzić ze śmiercią przyjaciół, oraz że ja i dwóch moich kolegów tylko przeżyliśmy... Znaczy to dobrze że dwójka przeżyła, tylko chodzi o to że nie zdołałam ich uchronić przed niebezpieczeństwem...
A mogłam sprawdzić jeszcze jedne plany budynku! Może tam by była jakakolwiek wzmianka o tej rurze z gazem! Gdybym była lepszym dowódcą, to szóstka moich przyjaciół dalej by żyła... stwierdziłam, patrząc smutnym wzrokiem na swój mundur z jeszcze moim poprzednim nazwiskiem. Dowódca Kiara Amitachi - przeczytałam w myślach, a wtedy nagle usłyszałam głos Alana.
- Podoba wam się? - spytał nagle, a my odwracając się, spojrzeliśmy na niego, jak idzie w naszym kierunku.
- Wybacz że Ci wleźliśmy, ale kiedy zobaczyliśmy te mundury, musieliśmy zostać - westchnął wujek i znowu spojrzał na mundur dziadka, a jego przyszywanego ojca.
- Był wielkim dowódcą - powiedział Alan.
- Wiem... Był moim ojcem - powiedział na chwilkę się uśmiechając.
- Nie wiedziałem - przyznał - Fajnie pewnie było mieć takiego tatę - dodał i podszedł do mnie i spojrzał na mundur - Ona tez była dobra - stwierdził, a ja na niego nawet nie spojrzawszy odezwałam się.
- Niestety tak nie było... Przez nią zginęło sześciu ludzi, a dwójka została ciężko ranna. Nie była nawet dobrym dowódcą, tylko fatalnym - powiedziałam tylko i wymijając szybko i bezszelestnie wujka, wyszłam z pokoju i udałam się do stajni, do Feniksa, chcąc jakoś się uspokoić. To znowu boli... Przepraszam was! Powinnam was była ochronić powiedziałam sobie idąc szybkim krokiem w stronę stajni.
< Eric? ;3 pocieszysz ją jakoś ;c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz