Kiedy słyszałam że ktoś się do mnie zbliża, byłam przerażona jeszcze bardziej, gdyż chwila ulgi jaką poczułam po śmierci mojego niedoszłego gwałciciela poszła w zapomnienie, gdyż myślałam że idzie po mnie kolejny gwałciciel, który tym razem bardziej mnie zleje i dokona tego czego chce... Oni myśleli tylko o sobie że poczują ogromną przyjemność!
Chcieli zaspokoić swój seksualny głów, nie patrząc na to że druga strona cierpi katusze! Słyszałam że podobno ten "pierwszy raz" jest wyjątkowo bolesny, ale gwałty były jeszcze gorsze, a ja na własnej skórze prawie się przekonałam jak to jest... Przypomniałam sobie sprawę z Tamarą... Ona została zgwałcona i to brutalnie, a wiem to stąd iż kiedy podsłuchałam rozmowę lekarzy ze sobą. Teraz mniej, więcej wiedziałam jak się czuła, ale to nadal nie było to oczywiście!
Wracając jednak do rzeczywistości... Kroki były coraz wyraźniejsze i było słychać w głosie tego kogoś ból, lecz przez panujące echo w tunelach nie mogłam rozpoznać do kogo on należy. Skuliłam się bardziej przy ścianie i patrzyłam jakoś w stronę, skąd dobiegały dźwięki. Błagam zostawcie... Zostawcie! Nie róbcie mi krzywdy! rozpaczałam w myślach a oczy miałam jak pięć złotych. Drżałam cała i wciskałam się tak mocno w kamienną ścianę, jakbym chciała się z nią scalić.
Jedyne światło jakie było to opuszczona latarka tego oblecha, który leżał martwy, a tak co całkowita ciemność, a ja nie lubiłam ciemności, gdyż zawsze wiedziałam że w ciemnościach człowiek jest bardziej bezbronny, gdyż nie potrafi dostrzec często zagrożenia jakie na niego czyha. Kiedy zza zakrętu zobaczyłam wyłaniającą się postać, miałam ochotę krzyczeć i płakać, lecz nie wydobył się ze mnie ani jeden dźwięk... Pytasz dlaczego się kulę zamiast uciekać? To proste... Strach mnie sparaliżował! Kiedy po chwili zobaczyłam swojego brata, który do mnie podbiegł i mnie do siebie przytulił, nareszcie poczułam się w miarę bezpiecznie!
- Spokojnie Saruś! Jestem tutaj! Nic ci już nikt nie zrobi! Jestem tutaj! Jestem... - mówił zmartwiony i zdenerwowany zarazem, a ja wtedy się w niego mocno wtuliłam a raczej wczepiłam i dopiero teraz emocje mi bardziej puściły i pozwoliłam sobie na płacz. Brat mnie tulił i starał się uspokoić, ale dał na szczęście mi się wypłakać.
- Spokojnie Saruś jestem! Ci... Już dobrze, spokojnie... Jesteś już bezpieczna, nie płacz - powtarzał spokojnie cały czas, ale wiedziałam że też jest zdenerwowany. W końcu po jakiś dwudziestu minutach się w miarę uspokoiłam, a oddech wrócił nieco do normy, lecz i tak mocno trzymałam się brata, jakby miał mi zaraz gdzieś zniknąć!
- Kias... - wyjęczałam jakoś - Boję się... On prawie mnie.... - urwałam bo znowu zaczęłam płakać, gdyż doszły do mnie kolejne uczucia strachu, że zaraz może jednak po mnie znowu ktoś przyjdzie.
- Ci... Już jesteś bezpieczna, nie bój się! Nikt Cię już nie dotknie! - mówił spokojnie, tuląc mnie cały czasu i głaszcząc po plecach.
- Chcę do domu... - wyjęczałam niczym małe, przerażone dziecko do rodzica. Kiedy brat już znowu miał się odzywać, nagle znowu usłyszeliśmy przeraźliwe rżenie konia, lecz tym razem usłyszeliśmy również i śmiech jeźdźca, który jakby poganiał tego konia...
< Kias? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz