- I jak? - spytał gdy zaczęłam się przyglądać tej błyskotce, która coś mi przypominała, a ta kobieta którą wcześniej widziałam w jakby wizji czy jak to tam się zwie, znowu ukazała mi się jej twarz a później szyja.
- Należał do mamy... - powiedziałam głośno co mnie znowu zdziwiło, że w ogóle to coś przeszło przez moje gardło.
- Przypomnisz sobie wszystko w końcu spokojnie! Będziesz miała takie przebłyski - wyjaśnił, na co niepewnie skinęłam głową i znowu przyjrzałam się medalionowi.
- Przechodził chyba z pokolenia na pokolenie, ale nie jestem pewna... Wszystko mi się zamazuje - powiedziałam załamana, ciężko wzdychając.
- Pamięć wróci, tylko potrzeba czasu! - rzekł spokojnie.
- Wątpię żebym miała czasu - mruknęłam nieświadomie, ściskając medalion w ręce i zapatrzyłam się nieprzytomnym i zamyślonym wzrokiem w podłogę.
- Ziemia do Samanthy! - usłyszałam i poczułam jakieś powietrze przed twarzą, więc odruchowo jakbym powróciła do świata żywych i spojrzałam na niego zdziwiona - Pytałem co masz na myśli mówiąc to - powtórzył jeszcze raz.
- Jest jeszcze dziewięciu, co chcą mnie zabić... Nie pamiętam za co czy czemu, ale wiem że nie będą się bali sami zginąć... Dla nich zabicie mnie to słuszna sprawa. Tyle tylko udało mi się dzisiaj przypomnieć, ale już mnie głowa boli - jęknęłam na koniec, łapiąc się jedną ręką za pulsującą z bólu skroń.
- Czas na medyczny - westchnął i nieświadomie stracił kontrolę nad głosem i zapiszczał niczym pluszowa zabawka.
- Pij herbatę z miodem lipowym to ci przejdzie... Jest również na odporność dobry więc ci to nie zaszkodzi... Inaczej się na pewno rozchorujesz. - powiedziałam na co westchnął.
< Eric? ;3 brak weny ;c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz