Kiedy siostra powiedziała mi coś w myślach i duchowo pstryknęła mnie w nos i ucho ledwo powstrzymałem się od jęku. Nikt z obcych mi ludzi mi się nie podobał! No żal mi było tej małej, ale ja już sam na własnej skórze przekonałem się, że tym z zewnątrz do końca ufać nie można, bo tylko gady czekają aby cię zabić...
- Puść go - rzekł nagle Mason a ja posłałem mu zdziwione spojrzenie - Puść go! Zabierzemy ich do ratusza na medyczny - dodał spokojnie.
- To wrogowie - warknąłem - Z pewnością będą chcieli nas zabić - rzekłem wnerwiony.
- Nie sprzeciwiaj się, bo zrobisz sobie wolne od szpiegostwa - mruknąłem a ja pchnąłem gościa do przodu przez co prawie się wywrócił.
- Nie odpowiadam za szkody jak coś zrobi - prychnąłem przez co "oberwałem" od złotookiego lodowatym spojrzeniem. Mason powiedział coś jeszcze do tego chłopaka, który zabrał swoją młodszą siostrę na ręce i zaczęliśmy się zbierać. Miałem cały czas ochotę go jakoś popchnąć czy rozszarpać na strzępy dlatego Leon trzymał mnie blisko siebie i nie pozwalał odejść chodź by na krok co niesamowicie mnie irytowało a mu to się chyba nawet podobało... Do ratusza wróciliśmy po godzinie czyli było już coś koło siódmej a siedziba Śmierci zaczęła ożywać. Ja zniknąłem od razu gdzieś w cieniach a oni poszli zapewne na medyczny... Nie miałem dzisiaj ochoty się pokazywać zwykłym ludziom dlatego gdy się jakoś uspokoiłem poszedłem w las.
Cisza jaka mnie otaczała była wprost kojąca! Często z tego wszystkiego przymykałem oczy i rozmyślałem o tym jak to kiedyś było... Co prawda kolorowego życia to ja nie miałem, ale chyba lepiej żyło się przed wojną niż teraz po niej. Kiedy zrobiło się już popołudnie miałem ochotę zawrócić i jakoś odstresować się jeszcze raz na treningu, lecz w tedy poczułem potworny ból pod łopatką i poczułem jak coś lepkiego spływa mi po ciele. Krew - jęknąłem w myślach zapominając o tym by nie przytłumiać sobie na tej przechadzce zmysłów! Chciałem już uciekać do obozu, ale drogę zablokowali mi żołnierze Trupów i Demonów więc uciekłem dalej na północ. Trafili mnie jeszcze pięć razy, ale mnie napędzała taka adrenalina, że nie czułem bólu. Kiedy jakoś ich zgubiłem padłem w jakimś zaciszu na ziemię. Złote liście radośnie szumiały czekając na swoje spadnięcie a ja? Ja się tylko wykrwawiałem... Wszystko mnie bolało... Miałem już dosyć i dopiero teraz mogłem przemyśleć swoje zachowanie... Zachowałem się wobec tamtego chłopaka jak jakiś bachor... Jeśli był bardzo wrażliwy to pewnie źle się teraz czuje... Koniec jest bolesny - pomyślałem czując coraz większe zimno. Kidy minął jakiś czas i już prawie byłem na granicy życia i śmierci zobaczyłem ruch niedaleko mnie więc mrugnąłem ledwie oczami gotowy na dobicie. Jak się okazało był to ten cały Filip, który od razu przy mnie uklęknął i zaczął coś robić.
- Zo-zo-stawa - wydusiłem jakoś - Przeprasz-am z-za ta-tam-to - wydukałem jeszcze mrużąc oczy.
- Nie poddawaj się! Dasz radę! - rzekł, ale ja już zamknąłem oczy. To mój koniec i tyle...
<Sara? :3 Kias nie umrze xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz