W pewnym momencie Figaro i Avon starali się przyhamować co nas zdziwiło, lecz gdy ziemia pod nami się zapadła zrozumieliśmy o co im chodziło! Nie miałem pojęcia co się działo, bo spadliśmy z nieuniknionym krzykiem a świadomość wróciła mi dopiero na dole gdy leżałem na plecach trącany przez zaniepokojonego Avona. Łeb mnie bolał jak cholera, miałem poranione ręce i z nogi leciało mi troszkę krwi, lecz dzięki pomocy ogiera jakoś się podniosłem i podszedłem do siostry, która miała podobne rany do moich... Mówię wam aż cud, że koniom nic się nie stało!
- Siostra chodź tu - rzekłem przez co Figaro sam do mnie podszedł a ja wziąłem Sarę na ręce.
- Brat mogę iść sama - odparła od razu, lecz ja potrząsnąłem przecząco głową.
- Poniosę cię i nie marudź! Nie chcę by stała ci się większa krzywda - westchnąłem przez co zaczęła mruczeć pod nosem a ja spojrzałem przed siebie gdzie panowała ciemność - Musimy się stąd jakoś wydostać - stwierdziłem wyciągając jakoś z kieszeni spodni latarkę, którą zacząłem świecić w mrok. Widząc, że nikt jak na razie się tam nie czai zacząłem iść powoli przytrzymując się co jakiś czas Avona... Ból jaki mi towarzyszył był w prost nie do opisania, ale parłem dzielnie na przód nie chcąc zawieść siostry. Gdy minęło może z 20 minut przed nami ukazało się światło latarek, lecz nadzieja, że to nasi żołnierze szybko zgasła, gdyż ujrzeliśmy krzywe mordy trupów oraz ich naszywki obozowe! Nie chcąc by siostrze stała się krzywda zacząłem uciekać biegiem, ale nie chcący przewróciłem się na pysk.
- A kogo my tu mamy? Czyżby szczeniaczki Oliviera zgubiły swojego pana? - zadrwił jeden z nich zbliżając się do nas coraz szybciej - Będą z was wspaniali niewolnicy - dodał a ja bardziej zasłoniłem swoim ciałem siostrę. To koniec - pomyślałem wiedząc, że jej im tak łatwo nie oddam.
<Sara? :3>
- Siostra chodź tu - rzekłem przez co Figaro sam do mnie podszedł a ja wziąłem Sarę na ręce.
- Brat mogę iść sama - odparła od razu, lecz ja potrząsnąłem przecząco głową.
- Poniosę cię i nie marudź! Nie chcę by stała ci się większa krzywda - westchnąłem przez co zaczęła mruczeć pod nosem a ja spojrzałem przed siebie gdzie panowała ciemność - Musimy się stąd jakoś wydostać - stwierdziłem wyciągając jakoś z kieszeni spodni latarkę, którą zacząłem świecić w mrok. Widząc, że nikt jak na razie się tam nie czai zacząłem iść powoli przytrzymując się co jakiś czas Avona... Ból jaki mi towarzyszył był w prost nie do opisania, ale parłem dzielnie na przód nie chcąc zawieść siostry. Gdy minęło może z 20 minut przed nami ukazało się światło latarek, lecz nadzieja, że to nasi żołnierze szybko zgasła, gdyż ujrzeliśmy krzywe mordy trupów oraz ich naszywki obozowe! Nie chcąc by siostrze stała się krzywda zacząłem uciekać biegiem, ale nie chcący przewróciłem się na pysk.
- A kogo my tu mamy? Czyżby szczeniaczki Oliviera zgubiły swojego pana? - zadrwił jeden z nich zbliżając się do nas coraz szybciej - Będą z was wspaniali niewolnicy - dodał a ja bardziej zasłoniłem swoim ciałem siostrę. To koniec - pomyślałem wiedząc, że jej im tak łatwo nie oddam.
<Sara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz