poniedziałek, 12 czerwca 2017

Od Kiary cd. Erica

Mam zwidy... Na pewno mam zwidy... To tylko sen Kiara, pierdolniesz łbem o podłogę to Ci przejdzie! To tylko sen... To tylko... Ja pierdolę, to chyba mi się nie śni! przeszło mi przez myśl i patrzyłam na dziadków chyba bardziej blada niż ściana zniszczonego budynku!
- Kiaruś.... - odezwał się niby dziadek i to spowodowało że odpłynęłam już zupełnie i pa pa Kiara!
**
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam biały sufit, który świadczył o tym że jestem na medycznym, a to mi się nie spodobało! Zaczęłam się rozglądał na wpół przytomnym wzrokiem, a wtedy poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę, więc lekko odwróciłam głowę i spojrzałam na tego kto mnie dotyka i... Boże znowu to samo... Znowu mam zwidy... pomyślałam i jęknęłam przez przypadek oraz lekko się chyba skrzywiłam z niedowierzania.
- Wnusiu my naprawdę żyjemy - odezwała się babcia.
- Mam zwidy.... - mruknęłam.
- Nie masz ich... Dobrze widzisz Kiara - usłyszałam Edward, który do mnie podszedł i zbadał mi puls - Niski... Jesteś znowu przemęczona - dodał, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Gdybyś też przywalił łbem o ziemię, to też byś miał niskie ciśnienie - mruknęłam, na co pokręcił przecząco głową.
- Nie... To przemęczenie - odparł upierając się.
- Edward znowu mnie denerwujesz... - burknęłam zła.
- Nie marudź! Odpoczywaj więcej to się odczepię - mruknął i zapisał coś w mojej karcie zdrowia.
- Pierdoła - mruknęłam.
- Z Ciebie jest - dodał swoje, a ja miałam ochotę go walnąć, co chyba zauważył.
- Bo Cię pasami przywiążę - mruknął ostrzegawczo.
- Bo wylądujesz na ścianie i w śpiączce - dodałam swoje z ostrzegawczym warknięciem, bo wiedział że nienawidzę pasów.
- Moja narzeczona by Cię dopadła - dodał zaraz.
- Wielu ludzi nadal chce mnie dorwać i o wiele groźniejszych niż Samantha - mruknęłam - Idź już sobie! - dodałam nie chcąc dłużej ciągnąć tej sprzeczki.
- I to ja niby jestem pierdoła? - kontynuowała na bestia to.
- Edward nie wywołuj wilka z lasu, bo nic mi nie jest! - burknęłam niezadowolona.
- Jest i nawet widać to po Twoich wynikach krwi! - powiedział i nawet mi nią pomachał przed nosem.
- Edward odczep się ty natręcie! Jesteś jak wkurzająca mucha! - warknęłam zła, na co westchnął i w końcu sobie poszedł, a ja zdałam sobie sprawę że "dziadkowie" o mój boże jak to dziwnie brzmi! nadal tu są... Spięłam się i odsunęłam jak najdalej od nich na drugi koniec łóżka.
- Kiaruś nie bój się nas! Nie bałaś się nas przecież tam u góry, to i teraz się nie bój... Nic się nie zmieniło - powiedział dziadek, ale mnie to nie przekonywało i jeszcze dalej się odsunęłam gdyż potrzebowałam czasu! Duuuuuużo czasu!
**
Po około godzinie jakoś zaakceptowałam tą myśl iż moi dziadkowie jednak żyją, choć było mi strasznie dziwnie! Najpierw wieść że wujek jednak jest ze mną spokrewniony czy jak to tam zwą, a teraz wjazd zrobili nam tu dziadkowie! No jak tu nie zwariować czy nie oszaleć, jak takie coś się dzieje? Eh.... to wszystko jest takie dziwne!
- Jak to możliwe? - spytałam ledwie nadal siedząc na łóżku podkurczając nogi pod brodą, gdyż tak czułam się jak na razie bezpiecznie.
- Sam wiesz kto dał nam drugą szansę - powiedziała babcia spokojnie - Nie cieszysz się? - zaraz spytała.
- Cieszę! Tylko... Dziwnie mi, bo nigdy nie miałam rodziny... Przynajmniej nie taką jaką chciałam mieć gdy byłam dzieckiem - westchnęłam smutno, a wtedy wujek zaczął się budzić, więc dziadek bardziej skupił się na nim, a na mnie babcia.
- Kochanie wiemy że dużo wycierpiałaś! - powiedziała babcia głaszcząc mnie po głowie, co było kolejnym dziwnym uczuciem. Takim... obcym! Rekuś mógł tam robić ze mną co chce, bo mu ufam w pełni i kocham, ale to było bardzo dziwne ze strony dziadków! Kiedy miałam już coś powiedzieć, nagle przyszedł Pedro czyli jeden z żołnierzy z którym tam czasami wyjeżdżam na misję z jego kolegami, czy jak tam wolicie drużyną...
Ich dowódca ostatnio często chorował i w dodatku jego synek, więc miał chłop dużo na głowie! Kiedy tylko zaczął do mnie nieco zmieszany podchodzić, wiedziałam już o co mu chodzi, więc wstałam jakoś, po mimo nóg jak z waty, bo nadal byłam w lekkim szoku ale wiadomo szkolono nas na twardych, zimnych żołnierzy, którzy nie pokazują uczuć, więc stałam prosto jakby nigdy nic.
- Pani Kiaro? Ja przepraszam ale... - nie dokończył zmieszany bo mu przerwałam.
- Chodź już na tą misję - westchnęłam - Co mamy zrobić? - spytałam.
- Pojechać sprawdzić granice zachodnie... Ktoś tam podobno ostatnio się kręci - wyjaśnił, a ja skinęłam głową.
- Wszyscy są już gotowi? - spytałam.
- Tak! - odparł szybko.
- W takim razie ruszamy! - powiedziałam i wyszliśmy szybko z medycznego, a ja nawet nie pożegnałam się z dziadkami, gdyż jakoś nadal nie kontaktowałam zbytnio iż oni tu są naprawdę! Wybiegliśmy na plac, gdzie na szczęście był już mój koń oraz broń, więc nie musiałam się wracać do magazynu... Wsiadłam szybko na Feniksa i zobaczyłam że Alan z Sebastianem i ludźmi przyjechali i nam się przyglądali, lecz ja szybko zawróciłam z innymi konie oraz pogoniliśmy je, szybko znikając.

< Eric? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz