Kiedy tata poklepał mnie po plecach jakoś się od niego oderwałem i tak siedziałem na łóżku wpatrując się w niego jak w obrazek normalnie! W głowie miałem tyle rzeczy, o których chcę mu i mamie powiedzieć, ale nic nie chciało mi wyjść z ust! Tak miałem otwartą buzię co pewnie wynikało z tego, iż szok, że żyją uderzył we mnie po raz drugi.
- Synuś zamknij buzie, bo ci mucha wleci - zaśmiał się cicho i jednym pociągnięciem palca wskazującego, który włożył mi pod brodę zamknął moje buzię, ale ja i tak nie wiedziałem co mam powiedzieć! Najpierw się tulę i gadam a teraz to lepiej z niemym przebiegnie "rozmowa". Po chwili przyszedł Pedro i zabrał Kiarę na misję, o której ja nic nie wiedziałem dlatego zmarszczyłem brwi i wbiłem wzrok w wejście na oddział. Prawie zniknąłem w własnym zamyśleniu, lecz jakoś uratował mnie dotyk mamy, która pogłaskała mnie po głowie. Boże jak mi tego brakowało - pomyślałem i niekontrolowanie zamruczałem jak kocur z zadowolenia.
- Nadal mruczysz kochanie? - zapytała mam a ja uśmiechnąłem się szeroko.
- Nigdy mi to ze zwyczaju nie wyjdzie - stwierdziłem wreszcie się odzywając - Nic nie wiedziałem o żadnej misji - dodałem krzyżując ręce na piersi.
- Może Katrina coś popisała, nie denerwuj się synuś! Poradzi sobie - odezwał się tata na co powoli pokiwałem głową. Miałem już się odzywać, ale na oddział wleciał zdyszany Martinez.
- Eric Riders Storm przyjechali - wydusił jakoś oraz zabrał do płuc porządną ilość powietrza. Miał jeszcze coś mówić, ale widząc moich rodziców zaśmiał się nerwowo i zwiał z powrotem na korytarz.
- Musze iść sprawdzić co chcą - westchnąłem spuszczając nogi z łóżka oraz patrząc na rodziców tęsknie.
- Synku spokojnie my nie odjedziemy! Idź pozałatwiać a my pójdziemy do siebie - odezwała się mama a ja spojrzałem na nią zdziwiony.
- Już wam pokój przydzielono? - zdziwiłem się wstając na proste nogi przez co zakręciło mi się w głowie, ale ustałem i byłem z siebie dumny.
- Katrina nam dała - oznajmił tata - Idź już, bo czekają - dodał na co skinąłem głową i pobiegłem na dół na plac gdzie akurat Sebastian i Alan wraz ze swoimi ludźmi schodzili z wierzchowców. Młodszy założyciel wydawał się bardzo zainteresowany naszą siedzibą, lecz nie przejmując się jego rozglądaniem podszedłem do nich.
- Witaj Sebastian - przywitałem się ze starszym wzrokiem - I Alan - dodałem szybko do młodszego.
- Witaj Eric przyjechaliśmy po leki - powiedział podając mi rękę, którą uścisnąłem.
- I jak z chorobą? - zapytałem.
- Już prawie wszyscy są w dobrym stanie - rzekł na co skinąłem głową.
- No to chodźcie! Pozbieramy wszystko do skrzyń - zarządziłem więc Sebastian zaczął za mną podążać.
- Alan idziemy - westchnął na brata, który od razu przydreptał do niego.
- Przepraszam zagapiłem się - rzekł a ja machnąłem na to ręką. Szliśmy spokojnie korytarzami aż wreszcie trafiliśmy do magazynu gdzie chłopaki już swoje robili. Wszystko starannie pakowali by nic nie miało prawa zbić się po drodze więc jeden problem mieliśmy z głowy dlatego poszliśmy do mojego gabinetu. Przeszliśmy przez drzwi no i akurat zaczęło padać... Raidersi postanowili, że przeczekają ulewę na co się zgodziłem. Rozmawialiśmy głównie o sprawach obozowych no i ja ryłem w papierach chcąc się dowiedzieć gdzie została wysłana Kiara z ludźmi, ale nigdzie nie było o tym najmniejszej wzmianki! Zacząłem się denerwować i przeczuwać, że coś się stanie.
<Kiara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz