sobota, 10 czerwca 2017

Od Kiary cd. Erica

- Wujek spokojnie! Tego niestety nie da się przyspieszyć... - westchnęłam ale sama byłam strasznie zdenerwowana! Jak w ogóle mogli w szpitalu pomylić dzieci?! Nie mieściło mi się to w głowie i siedziałam jak na szpilkach!
- Wiem - mruknął mi w odpowiedzi, ale dalej się kręcił.
- Wujek tak to i mnie jeszcze bardziej denerwujesz też - westchnęłam zdenerwowana, na co usiadł ale wcale mu się nie poprawiało.
- Denerwujące to głupie czekanie - mruknął zły.
- Mi tez nie jest łatwo... - odparłam - Co zrobisz jak się okaże że Saw jesteś a nie Helsing? - spytałam - Jeśli mogę spytać oczywiście - zaraz szybko dodałam, żeby nie urazić wujka swoim pytaniem. Dziewie to było! Ja nosiłam nazwisko ojczyma, a nie swojego ojca, lecz i tak mi dziwnie... Kiedy myślałam że odzyskałam prawdziwego i "dobrego" ojca, to myślałam nad tym czy by nie zmienić wtedy nazwiska z Amitachi na Saw, ale w sumie dobrze ze tego ne zrobiłam, bo on i tak mnie nie kochał, a na nazwisko Amitachi miałam już że tak powiem "zasługi" czy tam pewną historię wypisaną, a z Saw to byłabym nieznana...
Teraz na szczęście jestem Blackfrey ale i tak smutno mi było a raczej byłam załamana, że własny ojciec nigdy nie cieszył się z tego iż przyszłam na świat jako jego córka, tylko chciał mnie sprzedać facetowi który był handlarzem żywym towarem...
Chciał mnie wytresować na tanią dziwkę pod kluczem! Normalny rodzic chroni swoje dzieci, lecz mnie moi mieli gdzieś, tylko chcieli sobie zarobić! Czekali tylko aż podrosnę wraz z Tiją. No... Wtedy to jeszcze Tiji na świecie nie było, ale matka ze mną uciekła, bo sama miała plan mojej "tresury" i sama chciała sobie zarobić z jej nowym fagasem! Z Tiją też by tak chciała zrobić, bo też jej nie kochała... Wspaniała rodzinka prawda?!
Nic tylko strzelić sobie w łeb! Nie rozumiałam co ja byłam winna... Mogli zrobić aborcję jeśli mnie nie chcieli, tak samo jeśli chodzi o Tiję, to w ogóle byśmy tego całego cierpienia nie mieli! Ale nie.. Trzeba było zarobić! Na własnych dzieciach... Z resztą sami nas katowali i robili wszystko żebyśmy jak najwięcej cierpiały! Żebyśmy się przyzwyczajały! Nienawidzę was... I wiem że to słyszycie! warknęłam wściekle w myślach.
Nawet nie wiecie jaki to ból, kiedy ma się świadomość tego iż przyszywany rodzic cię nie kocha, a co dopiero biologiczny, który nawet sam zlecał jakie trucizny Ci podać gdy byłeś umierający i narządy Ci nie pracowały oraz ledwie oddychałeś! Oni widzieli w nas tylko króliki doświadczalne, bo przecież w czasach apokalipsy nie mogli zarobić, to trzeba było sobie posprawdzać leki i trucizny oraz chcieć nas zabić za właściwie to iż żyjemy... 
Z rozmyśleń wyrwał mnie wchodzący Edward, który wyjątkowo szedł jak słoń w składzie porcelany! Spojrzeliśmy na niego wyczekująco, a on jakby chcąc się upewnić czy aby na pewno dobrze przeczytał, spojrzał w karty, a później na nas.
- Wszystko się zgadza! Jesteś synem Sawów.... - powiedział do Erica, a temu się nogi załamały. Właściwie to chciałam do niego podbiec, ale sęk w tym iż nogi mi odmówiły posłuszeństwa i nie byłam w stanie się ruszać! Kiedy miałam już coś powiedzieć, nagle pojawiła mi się przed oczami wizja jak lekarz przychodzi do Sawów i mówi im że ich dziecko umarło, a Sawowie byli zrozpaczeni... A wiec to wtedy wujek trafił do tych potworów pomyślałam.

< Eric? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz