czwartek, 1 czerwca 2017

Od Erica cd. Kiary & Tiji

Kiedy nasi nowi sojusznicy zobaczyli co mamy na obiad to aż pootwierali ze zdziwienia buzie a w ich oczach odbiło się niedowierzanie, iż coś takiego jeszcze w tych czasach może istnieć. Ludzie z obozu nie przejmowali się nimi w ogóle a jedyne co zrobili to na ich wejście obrócili głowy, uśmiechnęli się po czym znowu wrócili do gadania i śmiania się w najlepsze.
- Usiądziemy tutaj - zdecydowałem a oni zrobili to od razu, lecz jeść nie zaczęli jakby chcieli dostać na to pozwolenie - Jedzcie póki ciepłe a nie patrzycie - stwierdziłem biorąc do rąk sztućce.
- Myślałem, że takie jedzenie już nie istnieje - stwierdził przywódca Riders Storm, który siedział na przeciwko mnie.
- Cóż łatwo się tego nie zdobywa, ale dzięki współpracy obozów każdy daje coś każdemu - rzekłem - Jeszcze z rok temu jedliśmy o tej porze jedynie bułki z masłem - dodałem zamykając się, bo zabrałem pierwszy kęs jedzenia a mama uczyła, że z pełną buzią się nie mówi. Z tego co widziałem to żołnierze byli zadowoleni i im smakowało więc nawet się nie odzywali tylko jedli na tyle szybko jakby ktoś im miał to zaraz zabrać.
Kiedy wszyscy skończyli posiłek zaczęliśmy trochę ich oprowadzać po ratuszu by zorientowali się chodź w jakiejś części jak tu jest. Wszystko praktycznie robiło na nich wielkie wrażenie więc pewnie od czasu zaczęcia się apokalipsy nigdy nie mogli czegoś takiego zobaczyć i aż się bałem jak oni mogą żyć w swoim obozie... Z tego co dowiedziałem się po obserwacji mieli na sobie cienkie mundury, które na porę jesienną nie były najlepsze, gdyż przepuszczały zimno. Poza tym byli też zbyt mocno chudzi więc znając życie oszczędzali na jedzeniu co wiązało się czasami z kilkudniowymi głodówkami więc będziemy musieli im solidnie pomóc i zaopatrzyć pod wieloma kątami. Kiedy weszliśmy na medyczny to aż przystanęli rozglądając się jakby zobaczyli rzeczy paranormalne.
- To wszystko jest prawdziwe? - zapytał jeden z żołnierzy na co skinąłem głową.
- Harveyowi by się tu spodobało - stwierdził Sebastian a ja posłałem mu pytające spojrzenie - To nasz główny lekarz, brakuje mu takiego sprzętu - dodał wyjaśniając więc skinąłem głową na znak, iż zrozumiałem i gdy napatrzyli się już na wszystko poszliśmy na dalszą część "wycieczki".
*****
Około godziny 22 zaczęliśmy szykować się do najazdu na wrogi obóz, który jak się dowiedziałem nazywał się "Sea of blood". Ponoć najsłabiej radzili sobie nocą co zamierzałem wykorzystać, zabrałem dość sporo ludzi a mój gang miał się jeszcze dołączyć do zabawy. Nasi goście dostali pokój wypoczynkowy by mogli sobie odpocząć od tego wszystkiego. O nie! Tego ja nie założę - mruknąłem odsuwając od siebie kamizelkę kuloodporną a w tedy usłyszałem pisk drzwi wiec szybko się odwróciłem, ale widząc Kiarę od razu się uspokoiłem.
- Co tam? Jedziesz z nami? - spytałem poprawiając ubiór.

<Kiara? Tija? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz