niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Reker'a cd. Kiary

Czułem się trochę dziwnie, że ktoś inny niż Kiara się do mnie przytula, ale nie potrafiłem odtrącić chłopca, który praktycznie otarł się o śmierć, bo gdyby nie Tajfun z Nikiem byłoby raczej słabo... Nie miałem pojęcia skąd w Jaskierze nagle taka agresja! Zazwyczaj był w miarę grzeczny no i oczywiście psotliwy, ale żeby od razu atakować? Dziwne...
- Już spokojnie Nik! Jaskier nie zrobi ci już żadnej krzywdy - powiedziałem spokojnie na co chłopak pokiwał twierdząco głową, ale i tak nie chciał mnie puścić. Tajfun chwilkę się nam jeszcze przyglądał aż w końcu podszedł i trącił młodego pyskiem chcąc jakoś zrobić by się go nie bał. Nik powoli odwrócił głowę w stronę zwierzęcia, ale widząc końską głowę od razu się bardziej skulił, lecz ogier popatrzył na niego spokojnym wzrokiem po czym trącił go po raz kolejny oraz zaczął się wydurniać co rozbawiło naszego ucznia i się ode mnie oderwał. Wstał niepewnie i wyciągnął rękę w stronę ogiera, który od razu przysunął bliżej swój łeb.
- Do nikogo jeszcze nie należy? - zapytał cicho chłopak kiedy wstawałem na co skinęliśmy głowami.
- Nik dlaczego Jaskier cię zaatakował? - tym razem to ja zadałem pytanie a młodzik posmutniał.
- Sam nie wiem... Ostatnio w ogóle się nie dogadujemy a jak go chciałem pogłaskać to widzicie co się stało... Chyba do siebie nie pasujemy - westchnął smutno nie odrywając się od Tajfuna.
- Może chciałbyś zmienić konia na Tajfuna? - spytałem po chwili a on odwrócił w naszą stronę głowę a w jego oczach zobaczyliśmy pewien błysk.
- A m-mógłbym? - jego ton głosu nadal był niepewny.
- Jeśli byś nie mógł nie powiedział bym tych słów - zaśmiałem się cicho a on uradowany przytulił się do wierzchowca, który radośnie zarżał, że wreszcie będzie miał właściciela, który porządnie o niego zadba. Przewiesiłem szybko tabliczkę z imieniem i nazwiskiem chłopaka po czym spojrzałem w dal.
- My już pójdziemy! - odezwała się Kiarcia - Dbaj o niego i nie zapomnij zadania domowego - dodała i pociągnęła mnie za rękę w stronę boksów naszych koni. O dziwo Diablo był dzisiaj spokojny za to nasze wierzchowce strasznie wariowały! Jakby jakiś zły demon w nie wstąpił, ale na szczęście im przeszło gdy dostały po kostce cukru, lecz koń wujka widząc swoje ulubione rzeczy też zażądał swojej porcji przez co chciało nam się śmiać! No Diabla na pewno nie da się podrobić!
Kiedy wyszliśmy ze stajni została nam jeszcze godzina wolnego dlatego wróciliśmy do siebie a ja od razu uwaliłem się na wyrze mrucząc coś pod nosem. Rana nadal lekko dawała mi w kość dlatego zbytnio chodzić mi się nie chciało i najchętniej to bym tylko spał, ale czego się dla dzieciaków nie robi? Przewróciłem się szybko na plecy oraz wbiłem wzrok w żonę, która właśnie usiadła na łóżku.
- Kiaruś? - zacząłem powoli się do niej przysuwając.
- Hm? - odpowiedziała mi przyglądając mi się uważnie.
- Ale ja na to zakażenie nie umrę nie? - zapytałem mieszając powagę z rozbawieniem.

<Kiara? :3 I co ty na to? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz