piątek, 28 kwietnia 2017

Od Reker'a cd. Kiary

Nie mogłem uwierzyć w to co powiedział ten mężczyzna! To na prawdę on? Pamiętam jak kazałem go wypuścić do chorej żony, która miała niedługo rodzić... Nie sądziłem, że mnie zapamięta, bo przecież byłem dla niego tylko niedoszłym katem, który się zlitował po przeczytaniu jego akt co w wierzy rzadko robią, bo chcą tylko wyciągnąć daną informacje i zabić jak najszybciej by mieć spokój. Patrzyliśmy na nich w osłupieniu zastanawiając się co mamy teraz tak właściwie zrobić...
- Zatkało ich to, że żyjemy czy ich pamiętamy? - zaśmiał się szarooki a ja przekręciłem łeb jak pies.
- Raczej z tego, iż pamiętacie - rzekłem szybko doprowadzając się do normalnego stanu.
- Takich sytuacji się raczej nigdy nie zapomina - stwierdził brązowooki na co niepewnie skinąłem głową. Miałem już zapytać co u nich słychać, ale wyprzedził mnie ten, którego uratowałem przed torturami.
- Skro my znamy wasze imiona to i my się przedstawimy! Jestem Lucas a to jest Leonis, ale do rzeczy! Potrzebujemy dwójki ludzi na misję... Musimy jechać do wieży po skrzynki z żywnością a w zamian damy im jakieś leki czy coś tam nie wnikałem jeszcze. Wy jedziecie tylko dla ochrony jak się zdecydujecie to tak za godzinę bądźcie na placu - rzekł Lucas a nas znowu zamurowało, ale nie zdążyliśmy się odezwać, gdyż oni szybko zniknęli nam z pola widzenia. Kiedy przeanalizowałem dokładnie sytuację chyba pobladłem... Mamy iść do wieży?! Moja noga tam miała nigdy już nie stanąć... Za dużo mam tam raniących wspomnień! Nie chce! Ale pewnie nikt inny się nie zgodzi... Czułem jak moje serce bije bardzo szybko a kiedy otrząsnąłem się z transu osłupienia spojrzałem na ukochaną, która też nad tym wszystkim myślała.
- Zgodzimy się? Pewnie nikogo innego już nie znajdą... - westchnąłem opierając się plecami o ścianę. Jeśli tak biorę coś z kapturem... - mruknąłem w myślach patrząc uważnie na żonę, która pogłaskała mnie po plecach na co zamruczałem z zadowolenia.
- Eh... Niech im będzie! Dziwnie się czuję, że mamy wrócić tam nawet na taką chwilę - stwierdziła na co przytaknąłem głową, bo sam to odczuwałem. Popatrzyłem na swoje buty po czym znowu na Kiarę, którą złapałem za rękę.
- No to chodźmy się jakoś ogarnąć... - uśmiechnąłem się delikatnie i przytulając ją do swojego lewego boku poszliśmy z powrotem do pokoju. Rajanek był cały czas u Davea, któremu się chyba nigdy nie wypłacimy za opiekę nad małym! Przynajmniej mały kocha swojego wujka tak jak wujek jego więc większych problemów nie ma. Przebraliśmy się szybko w mundury oraz na nogi założyliśmy po raz kolejny w swoim życiu ciężkie glany. Potem zaczęło się szukanie broni czyli oczywiście nóż i broń palna oraz jakiś bandaż na wszelki wypadek gdyby coś poszło nie tak a pomocy nie byłoby widać mógł nas zawsze jakoś przy życiu utrzymać! Dzisiaj wybrałem sobie nóż taktyczny Kandar 161, glocka 19 oraz HK416 do tego oczywiście pełne magazynki. Strasznie nie chciało mi się tego robić dlatego gdy tylko Kiarcia skończyła swoje przygotowania przytuliłem się do niej na co pogłaskała mnie po głowie - Nie chce mi się... Najchętniej bym spał dalej  - mruknąłem pod nosem na co cicho westchnęła.
- Ja tak samo kotku, ale musimy... Raczej szybko wrócimy, bo to tylko skrzynki - stwierdziła również niezachwycona na co skinąłem głową i spojrzałem w okno gdzie zaczęło lekko się przejaśniać, ale i tak pewnie chmury i deszcz od tak sobie nie pójdą.
Poszliśmy tak jak się umówiliśmy na plac gdzie Lucas, Leonis i jeszcze paru ludzi czekało aż przyjdziemy a gdy mężczyźni nas zauważyli pouśmiechali się z wdzięcznością, że jednak z nimi pojedziemy.
*****
Cała droga do wieży minęła nawet spokojnie... Jedyne co mnie wnerwiało to budynki miasta oraz szlające się prawie wszędzie zombie! Tia dawno u Duchów, żeśmy tak daleko na terenach nie byli... Persefona i Feniks raczej pokapowali się gdzie jedziemy co też im się jakoś specjalnie nie podobało, ale najgorszy był moment kiedy mury i wieża były odległe od nas o dobre 60 metrów. Miałem ochotę już zawrócić, ale obecność Kiary, która patrzyła na mnie tymi swoimi, ślicznymi, przepięknymi, niebieskimi oczami jakoś mnie uspokoiła, ale gdy bramy się otwarły my nie wjechaliśmy mówiąc jasno, że chcemy zostać poza murami siedziby Duchów. Żołnierze na murach bardzo czujnie nas obserwowali i dopiero po chwili zaświtało im w głowach kim jesteśmy na co się ucieszyli, lecz pewna trójca święta nie podzielała ich radości.
- Młody Michael przylazł - mruknął jedne z nich a ja dzięki wyostrzonemu zmysłowi słuchu doskonale to usłyszałem. Zabolało jak cholera... nie chciałem mieć już nic wspólnego z żadnym Michaelem czy Cassandrą! Mam tych szatanów serdecznie dosyć... Może i mam urodę po ojcu, ale czy ja chciałem tak wyglądać?! Poza tym jesteśmy inni... o wiele wiele inni! Niech się przyjrzą tylko uważniej... Zdenerwowany już tym wszystkim usiadłem pod jednym z budynków o który oparłem się plecami ze smutną miną.

<Kiara? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz